Graliśmy w nowego Wiedźmina

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2015-04-22 18:00

CD Projekt dotrzymał danego słowa. Stworzył produkt, który śmiało może stać się znakiem rozpoznawczym Polski na globalnym rynku.

Na niecały miesiąc przed premierą trzeciej części przygód Geralta z Rivii miałem okazję przetestować najnowsze dzieło CD Projekt. Od dłuższego czasu przedstawiciele warszawskiej spółki powtarzali niczym mantrę, że chcą stworzyć grę z najwyższej półki. Po kilku godzinach spędzonych na grze w „Wiedźmina 3:Dziki Gon”, muszę przyznać, że udało im się zrobić więcej. Produkt CD Projekt może z czystym sumieniem pretendować do miana najlepszej komputerowej gry RPG w historii, a w zależności od potrzeb może być wciągającym, kilkudziesięciogodzinnym interaktywnym serialem lub jeszcze dłuższą porcją solidnej cyfrowej rozrywki.

Przy pierwszym uruchomieniu gry od razu rzuca się w oczy, ile pracy CD Projekt włożył w trzecią część przygód Wiedźmina. Od strony graficznej - na najwyższych ustawieniach - gra prezentuje się niczym olbrzymi zbiór małych dzieł sztuki. W szczególności uwagę przykuwają dwie rzeczy: robiące niesamowite wrażenie efekty świetlne oraz z pietyzmem oddana przyroda. Zachody słońca są tak piękne, że aż chcę się usiąść na trawie, by móc je po prostu oglądać. Podobnie jest z lasami i innymi terenami zielonymi, przez które przyjdzie nam podróżować. Jeśli do tego dorzucimy grafiki płynącej wody oraz nieustanie zmieniająca się pogodę, to mamy do czynienia ze światem wręcz realnym.

Od tych fenomenalnych efektów odstają niestety postacie ludzkie i zwierzęce. Autorski silnik graficzny CD Projekt – REDengine – sprawia, że ich animacje prezentują się bardzo dobrze. Mimo to, reszta gry jest wykonana na tak wysokim poziomie graficznym, że w efekcie końcowym przypominają one, iż gramy w grę komputerową, a nie przebywamy sami w małej wsi pod Wyziną.

W grę mogłem testować nie tylko na maksymalnych ustawieniach, ale także zobaczyć, jak wygląda w najsłabszej wersji graficznej. Był to swoisty test tego, jak dużo pracy CD Projekt włożył w optymalizację tytułu. Nie zawiodłem się. Co prawda przy obciętych efektach graficznych Wiedźmin 3 nie prezentuje się już tak fenomenalnie, ale nadal wygląda bardzo dobrze.

To chyba znak czasów w branży growej, bo podobnie było z „DragonAge 3: Inkwizycja” – tytułem, za który stoi branżowy gigant EA i należące go niego kultowe studio Bioware. Sama gra zdobyła nagrodę gry roku 2014, co powoduje, że właśnie do niej i do wydanego w 2011 roku „The Elder Scrolls V: Skyrim” polski tytuł będzie porównywany.

CD Projekt dobrze wykorzystał dodatkowe trzy miesiące, jakie dostał przekładając premierę gry z lutego na maj. Miałem okazję oglądać grę w styczniu i niedoróbki mocno rzucały się w oczy. Nie tylko graficzne (w pamięć zapadł mi zapadający się pod tekstury koń), ale także fabularne (np. znikające postacie, które uniemożliwiały kontynuowanie zadań). Choć tak niekompletnego produkty nie powinno wypuszczać się na rynek, to branża gier komputerowych przyzwyczaiła już, że optymalizacja nie jest najważniejsza.
Wiedźmin 3 sprawia wrażenie produktu gotowego. Co prawda nie miałem okazji przejść całej gry, tylko pograć w nią przez kilka godzin, ale w tym czasie nie napotkałem żadnego istotnego błędu. Bardzo drobne zdarzały się, ale jak zapowiedzieli mi przedstawiciele CD Projekt do majowej premiery zostaną one usunięte. Szlifowanie wersji PC cały czas trwa.

CD Projekt przyzwyczaił, że najważniejsza jest dla niego fabuła. Pod tym względem Wiedźmin 3 staje na wysokości zadania. Wątek główny, który ma prowadzić graczy przez świat jest ciekawie zawiązany i od razu przykuwa uwagę. Gra rozpoczyna się w momencie, kiedy Geralta z Rivii – po tym jak odzyskał pod koniec „Wiedźmina 2” pamięć – poszukuje swojej ukochanej czarownicy Yennefer z Vengerbergu. Kiedy w końcu udaje mu się ta sztuka, to okazuje się, że pracuje ona dla cesarza Nilfgaardu: Emhyr var Emreis, który chcę by para odnalazła jego córkę: Ciri i ochroniła ją przed tytułowym tajemniczym Dzikim Gonem. Tłem od tych poszukiwań będzie kolejna wojna, którą Cesarstwo toczy z Północnymi Królestwami.

Jak widać w wątku fabularnym nie ma sztuczności, którą np. charakteryzował się wspomniany już DragonAge 3. Dodatkowo poza prologiem nie narzuca się on, co powoduje, że gracz może eksplorować świat na własną rękę. Wolność wyboru ma być jednym z głównych znaków rozpoznawczych trzeciej części Wiedźmina.

Warto też wspomnieć o rzeczy, którą umyka zachodnim recenzentom. O ile druga część Wiedźmina była mocno fantastyczna, to w trzeciej części aż kipi od słowiańskości. Krajobrazy przypominają te, które na własne oczy możemy zobaczyć na mazurskiej i mazowieckiej wsi, a bohaterowie marzą o „zimnej żytniej z piwniczki” i zwracają się do siebie per „mościpanie”. Dodatkowo dużą wagę przyłożono do sposobu wypowiadania się. Sądzę, że jeśli na grze spędziłbym więcej czasu, to po akcencie rozpoznawałbym pochodzenie każdej spotkanej postaci.

Reasumując, CD Projekt stanął na wysokości zadania. O ile pierwsza i druga część Wiedźmina wyniosła go spółkę do rangi liczącego się na globalnym rynku producenta  gier z gatunku RPG, to dzięki Wiedźminowi 3 spółka awansuje go branżowej ekstraklasy. I to od razu do czołowej trójki. Pozostaje się cieszyć, że gra wyprodukowana nad Wisłą ma szansę na olbrzymi międzynarodowy sukces, dzięki któremu CD Projekt może stać się tym samym dla Polski, czym Nokia jest dla Finlandii: marką rozpoznawaną na całym świecie, które od razu będzie kojarzyć się z naszym państwem. Dlatego jeśli ktoś szuka odpowiedzi na pytanie, czy warto sięgnąć pod Wiedźmina 3, to bez wahania odpowiadam: warto.