(ISB) Odkładanie reform finansów publicznych na 2005 rok, kiedy mają odbyć się wybory parlamentarne i prezydenckie, stwarza duże ryzyko, że dług publiczny przekroczy w Polsce 60% PKB do 2006 roku, powiedziała agencji ISB w poniedziałek Hanna Gronkiewicz-Waltz, wiceprezes EBOR. Dodała, że trzeba pamiętać głównie o aspekcie politycznym tego niebezpieczeństwa.
"Ryzyko przekroczenia 60% długu publicznego do PKB - jeśli nie w przyszłym roku, to w 2005 roku - jest spore. Sądzę, że przełożenie przeprowadzenia reform finansów publicznych na rok 2005, kiedy będą odbywać się wybory parlamentarne i prezydenckie jest obarczone poważnym ryzykiem" - powiedziała ISB Gronkiewicz-Waltz.
W tym roku dług publiczny najprawdopodobniej przekroczy 50% PKB, w przyszłym może dojść do 55% PKB. Rząd pracuje obecnie nad średniookresową strategią finansów publicznych, która ma m.in. doprowadzić do redukcji deficytu i długu publicznego. Ostateczna wersja strategii ma zostać zaakceptowana przez rząd w najbliższy wtorek i przewiduje zmniejszanie deficytu o 5 mld zł rocznie poczynając od 2005 roku.
Jednak na 2004 rok rząd planuje zwiększenie deficytu do 45,5 mld zł z 38,7 mld zł, zmieniając dodatkowo metodologię jego liczenia. Bez tej zmiany deficyt wyniósłby około 60 mld zł.
Rynek uznał pierwszą wersję strategii za niewiarygodną ze względu na brak planów cięć wydatków budżetowych i niesprzyjający rozpoczynaniu reformy kalendarz polityczny. Natomiast plan cięć budżetowych ma zostać przedstawiony 30 września.
Była prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) podkreśliła, że przekroczenie 60% PKB będzie miało głównie konsekwencje polityczne.
"Przekroczenie 60% i wynikające z tego konsekwencje polityczne będą daleko idące. Taki aspekt przekroczenia muszą wziąć pod uwagę politycy, którzy znajdą się potem w krytycznej sytuacji" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
Gdy dług publiczny przekroczy 60% każdy kolejny budżet musi być zrównoważony, co oznacza olbrzymie cięcia wydatków, głównie socjalnych.
"Generalnie zwiększanie deficyt budżetowego powoduje, że mniej pieniędzy idzie do gospodarki. Czy to będzie 55%, czy 58% - to jest drugorzędne w stosunku do tego, że środki pieniężne będą przekazane do sektora publicznego zamiast prywatnego, a to daje mniejszy wzrost gospodarczy" - dodała.
Duży poziom długu publicznego i deficytu gospodarczego będzie powodować, że wzrost gospodarczy może być mniejszy niż potencjalny.
"Myślę, że będzie powyżej 3,0% wzrostu w przyszłym roku, ale powinniśmy mieć wyższy - około 5,0%, jak to mają kraje nadbałtyckie i inne kraje, które razem z nami wejdą do UE. Powinniśmy do nich równać w górę. Na razie jesteśmy najgorszym krajem wśród nich, jeżeli chodzi o wzrost gospodarczy" - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
Rząd przewiduje, że w tym rok wzrost gospodarczy wyniesie 3,5%,a w przyszłym - 5,0%. (ISB)
Przemysław Kuk
pk/tom