Mnóstwo kilkuminutowych spotkań gdzie popadnie — tak wygląda dzień pracy Adama Kicińskiego i Piotra Nielubowicza, współtwórców i jednych z szefów CD Projektu. Gdy potrzebują dłuższej chwili spokoju, siadają przy swoich prostych biurkach. Adam Kiciński zakłada tłumiące hałas słuchawki. Ale po chwili i tak ktoś mu macha ręką na horyzoncie.
— I zaczynam kolejne krótkie spotkanie z którymś ze współpracowników. Wolę rozmowę niż pisanie mailowych elaboratów — mówi i przeprasza na chwilę, bo musi coś wyjaśnić z kolegą.
Przyjazna atmosfera
Siadają na kanapie z Ikei w hallu przy wejściu, na niewielkim podwyższeniu z widokiem na stół do ping-ponga, piłkarzyki, jadalnię oraz minibiblioteczkę zastawioną grami i książkami fantasy (choć są też dzieła Bolesława Prusa). Aha, jest jeszcze stół bilardowy.
— Takie miejsce nam pasuje. Te sprzęty nie stoją na pokaz, to nie jest sztuczny twór. Pracownicy nieraz do późnego wieczora grają w bilard lub tenis stołowy. Staraliśmy się stworzyć przyjazną przestrzeń, luźną atmosferę, pobudzającą do myślenia i działania — przekonuje Adam Kiciński, ubrany, podobnie jak reszta załogi CD Projektu, w T-shirt i trampki.
Przed 17. trudno jednak kogoś spotkać na partyjce bilardu. Praca wre, spotkanie goni spotkanie. Na nasiadówki przeznaczono kilka pokoi wyłożonych surową czerwoną cegłą. W pierwszym, nieco mrocznym, wiszą ostre repliki średniowiecznej broni, inny razi sterylną bielą.
W kolejnej sali cegłę dekorują znaki drogowe i amerykańskie tablice rejestracyjne. Ta z New Hampshire głosi: „Live free or die” (Żyj wolny lub zgiń). Ale najwygodniej rozmawiać, siedząc na kubełkowych futurystycznych fotelach tuż przy recepcji. Podczas rozmowy można się kręcić w kółko, podziwiając pomysłowość zagospodarowania przestrzeni.
Koszty w ryzach
Twórcy hitowego „Wiedźmina” to największa polska firma w branży gier komputerowych jeden z pupili inwestorów i cichy kandydat na globalnego potentata za lat kilka. Co nie znaczy, że biuro w stylu Google’a lub innych potentatów cyfrowego świata pochłonęło fortunę. Budynek, dawny wielopiętrowy magazyn na warszawskim Żeraniu, nie przypomina przeszklonych perełek z Krzemowej Doliny. Jajeczna żółć fasady i toporność architektury nie zwiastują fajerwerków za drzwiami.
— Trzymamy koszty w ryzach. Dzięki temu, że biuro jest na Pradze, płacimy niższe stawki za wynajem, a projekt nadzorowali zaprzyjaźnieni architekci. No dobra, może ta cegła jest wyjątkiem, w końcu kosztuje ze dwa razy więcej niż inne. Za to wygląda pięknie, niczym budulec sprzed kilkuset lat — przekonuje Piotr Nielubowicz.
Pozostaje pytanie o temat głównej fotografii. Wyluzowani prezesi na tle przeszklonej serwe- -rowni? Fotka przy stole do ping-ponga? A może na tle ścian oklejonych plakatami z nieodzianą modelką wystylizowaną na postać z „Wiedźmina 2”? Wygrywa opcja ze średniowieczną zbroją, używaną podczas współczesnych inscenizacji walk pod Grunwaldem.
— Hełm jest strasznie niewygodny — narzeka Adam Kiciński.
Na co dzień, zamiast mierzyć metalowe wdzianka, woli pograć na konsoli xbox, stojącej po drugiej stronie korytarza. Choćby w „Wiedźmina”. &
ZWIASTUNY GRADU
Ściany siedziby CD Projektu zdobią trofea, jakie przez lata zdobyli twórcy i produkty firmy. Są wycinki z gazet (czeski dziennik sprzed kilku lat ogłasza, że „Krize nahrava zabave”, a „New York Times” pisze w podobnym tonie), listy gratulacyjne, okładki z „Wiedźminem” w roli głównej i statuetki. Wśród nich dwie wyjątkowe: nagrody dla założycieli CD Projektu za zwycięstwo w konkursie Ernst & Young Przedsiębiorca 2008 roku (na zdjęciu z prawej). To były pierwsze duże nagrody dla nich, potem posypał się grad kolejnych. I wciąż się sypie.