Habemus commissionem

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2024-11-25 20:00

Parlament Europejski (PE) na trwającej od 25 do 28 listopada 2024 r. sesji w Strasburgu wreszcie zatwierdzi kompletny skład Komisji Europejskiej (KE) na pięcioletnią kadencję 2024-29.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wypada przypomnieć, że wybory do PE odbyły się w 27 państwach w długi weekend 6-9 czerwca, zatem procedura sformowania wspólnotowego rządu rozciągnęła się na blisko pół roku. Długo, ale to nie jakiś rekord, notabene w niektórych państwach UE ucieranie się koalicji rządowych trwa jeszcze dłużej, a czasem kończy się fiaskiem i kolejnymi wyborami. W procedurze unijnej tak naprawdę strategiczne znaczenie miało głosowanie PE nad kandydaturą Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącej KE na jej drugą kadencję. Reelekcja dotychczasowej niemieckiej przewodniczącej została uzgodniona przez 27 prezydentów/premierów 27 czerwca na szczycie Rady Europejskiej (RE). 18 lipca wynik głosowania PE był oczywistością, przewodnicząca w tajnym głosowaniu przeszła pewnie stosunkiem 401:284, przy 22 głosach pustych lub nieważnych oraz 12 europosłach nieobecnych. Traktatowy próg wynosił 360 głosów, zatem nadróbka – 41. Decyzyjną spółkę polityczną w PE utworzyły, a właściwie przeniosły z poprzedniej kadencji, trzy partyjne międzynarodówki – chadecka (188 mandatów), socjaldemokratyczna (136) i liberalna (77). Skrajności prawicowe i lewicowe zostały przez trzech dominatorów PE otoczone tzw. kordonem sanitarnym.

Aż cztery miesiące zajęła rekrutacja komisarzy oraz ich prezentacje przed branżowymi komisjami PE. O składzie KE w największym stopniu zdecydowały jednak delegujące kandydatów rządy państw. Notabene sama przewodnicząca Ursula von der Leyen oraz Kaja Kallas, szefowa unijnej dyplomacji w randze wiceprzewodniczącej, zostały powołane w innym trybie – przez szczyt RE, automatycznie zajmując w KE fotel niemiecki i estoński. Po 18 lipca stara/nowa przewodnicząca zażyczyła sobie z każdego państwa parę kandydatów, mężczyznę i kobietę, ponieważ owładnięta jest ideą płciowej równowagi. Mało kto jednak podporządkował się jej życzeniu, zlekceważył je choćby tak niby jej bliski premier Donald Tusk, który na komisarza zgłosił wyłącznie Piotra Serafina i basta. W sumie przewaga mężczyzn wyszła 16:11, ale Ursula von der Leyen arytmetyczne niepowodzenie odbiła sobie konstrukcją 7-osobowego prezydium KE – doliczając jej osobę do sześciorga wiceprzewodniczących kobiety mają przewagę aż 5:2.

PE zatwierdzi skład KE w środę, 27 listopada około południa. Będzie to jedno wspólne głosowanie elektroniczne, czyli z natychmiastowym upublicznieniem głosu każdego eurodeputowanego. Pozytywny wynik jest oczywistością, ciekawe będzie jego porównanie z przypomnianym wyżej rezultatem zatwierdzenia 18 lipca samej przewodniczącej. Niewątpliwie historycznym wydarzeniem stanie się zatwierdzenie przez PE pierwszy raz od 1999 r. kompletnego składu KE bez „utrącenia” któregoś z przedstawionych komisarzy. Od akcesji Polski w 2004 r. zawsze co najmniej jeden, a czasem więcej kandydatów otrzymywało od eurodeputowanych ocenę negatywną i wtedy przewodniczący KE wraz z danym rządem szybko zgłaszali inną osobę. W tym roku zapowiadało się, że wymiana obejmie nawet kilkoro kandydatów. Skłóciły się trzy wymienione międzynarodówki partyjne, które w PE trzymają lejce. Najbardziej poróżniła je zaproponowana przez Ursulę von der Leyen aż szóstka wiceprzewodniczących. Socjaldemokraci i liberałowie np. nie zgadzali się na zbyt rozległy zakres kompetencji Włocha Raffaele Fitty, który jako wiceszef ma odpowiadać za politykę spójności i rozwój regionów – a przecież zgłosiła go obca politycznie Giorgia Meloni. Nie był akceptowany również kandydat węgierskiego premiera Viktora Orbána, komisarz Oliver Varhelyi, który zasiadał już w KE odchodzącej. Na ostatniej prostej jednak wszyscy skłóceni wykonali krok w tył i w środę po głosowaniu PE przewodnicząca Roberta Metsola będzie mogła wygłosić formułę, którą wyprzedzająco już przytoczyłem w tytule.