Dziennik wyjaśnia, że przez kolejnych 6 lat począwszy od września 2009 r. rodzice będą musieli kupować tylko nowe podręczniki. To spory wydatek - od 200 do 400 zł na jedno dziecko.
Książki szkolne, z których korzystali starsi koledzy, będą nieaktualne. Dotychczas, dzięki możliwości kupna używanych książek, cenę kompletu można było zmniejszyć nawet o połowę.
"Polska" podkreśla, że Ministerstwo Edukacji nie ma pomysłu, jak pomóc uboższym rodzicom. Szefowa MEN Katarzyna Hall tylko apeluje do wydawców, by ograniczyli wydatki na promocję podręczników i w ten sposób obniżyli ceny.
Według danych "Polski", rynek szkolnych książek jest wart ok. 600 mln zł. Po reformie, zdaniem dziennika, jego wartość co najmniej się podwoi.
Prezes Polskiej Izby Książki uważa, że walka będzie zacięta. Dlatego, jak podaje "Polska", PIK namawia resort edukacji, by ustalił zasady etycznego docierania wydawnictw ze swoimi książkami do nauczycieli. Bywa, że nauczyciele i szkoły w zamian za wskazanie konkretnego podręcznika dostają komputery, sprzęt RTV i zaproszenia na drogie wyjazdy.
Etyczne zasady spowodują oszczędności w wydawnictwach i ucywilizują rynek. Dzięki temu książki mogą być tańsze. Wydawcy proponują na łamach gazety, by prawo wyboru podręczników przekazać radom rodziców, które zadbają o to, by wybrać najlepsze i najtańsze - czytamy w dzienniku "Polska".