Liczna reprezentacja środowisk gospodarczych została zaproszona przez prezydenta Bronisława Komorowskiego do pałacu jako druga w kolejności, po delegatach samorządu terytorialnego. Inicjatywa branżowych konsultacji głowy państwa nazwana została
Forum Debaty Publicznej. Zinstytucjonalizował się nowy skrótowiec FDP, którego rzecz jasna nie należy mylić z partią współrządzącą obecnie Niemcami.
Podstawowe pytanie wiszące nad spotkaniem, na które odpowiedź nie padła, brzmiało: co w konstytucyjnym systemie władzy w Polsce prezydent w ogóle może w obszarze gospodarki. Teoria oraz kilkanaście lat praktyki potwierdzają, że kreatywność głowy państwa sprowadza się do wetowania ustaw lub kierowania ich do Trybunału Konstytucyjnego. Żaden z trzech poprzednich prezydentów nie miał na koncie choćby jednej zgłoszonej przez siebie ustawy z obszaru gospodarki, która po długiej ścieżce legislacyjnej zaistniała w Dzienniku Ustaw. Notabene ustawy z inicjatywy prezydenckiej w ogóle można policzyć na palcach. Neutralne podejście prezydenta do gospodarki potwierdziła także kampania wyborcza. Monitorowałem wypowiedzi Bronisława Komorowskiego i z konkretów zapamiętałem jedynie, że już w czasie internowania był zdeklarowanym zwolennikiem kapitalizmu, stanowiąc wyjątek w zsocjalizowanych elitach solidarnościowych. Poza tym wspomniał o reaktywowaniu nagrody gospodarczej prezydenta, ale po wyborze do tematu nie wrócił.
Inauguracyjna debata gospodarcza w pałacu przebiegała na wysokim poziomie abstrakcji. W kolejnym etapie mają zostać wybrane pewne obszary, z których ewentualnie wyklują się tematy, być może owocujące prezydencką inicjatywą ustawodawczą. Głowa państwa otrzymała od organizacji biznesowych ściągawkę, czym powinna się pilnie zająć. Przekazujący materiał prezes KIG Andrzej Arendarski zauważył, że zapisane w nim bolączki przedsiębiorców nie zmieniają się od dwudziestu lat. Prezydent wyraził nadzieję, że podczas jego kadencji ten katalog zaniechań i błędów może uda się chociaż trochę odchudzić.