Indeksy próbowały odrobić duże straty z poniedziałku

Maciej Zbiejcik
opublikowano: 2003-01-29 00:00

Inwestorzy mają dość przecen. We wtorek na światowych rynkach były już pierwsze próby kupowania bardzo tanich akcji. Indeksy na przemian to rosły, to spadały.

Wczorajszy dzień pokazał, jak bardzo giełdom zależy na odreagowaniu ostatnich spadków. Z drugiej jednak strony widać było, że gracze boją się wojny w Zatoce Perskiej, a kierunek indeksów uzależniony jest od decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ i Stanów Zjednoczonych w sprawie Iraku. Na rynkach panowała huśtawka nastrojów. Indeksy na świecie rozpoczęły dzień od wzrostów, by znów pogrążyć się w przecenie. Po południu gracze znów kupowali akcje windując ich ceny.

Większość giełd kończyła wtorkową sesję na nieznacznym plusie. Jednak specjaliści nie mają wątpliwości, że to tylko chwilowy oddech przed dalszą falą przeceny. Po opublikowaniu raportu inspektorów ONZ oraz pierwszych komentarzy analitycy obawiają się, że inwestorzy znów przez kilka tygodni będą pozbywać się akcji spółek.

We wtorek zagranicznym giełdom można było zarzucić przede wszystkim brak zdecydowania. Spore kłopoty z odzyskaniem zaufania inwestorów ma tokijska giełda. Wtorkowa sesja okazała się trzecią z kolei, kiedy spadały ceny akcji na tamtym rynku. Nikkei 225, główny indeks giełdy w Tokio, spadł o 0,98 proc., do 8525,39 punktów. Duży wpływ na pogarszające się nastroje inwestorów lokujących na japońskim rynku miało opublikowanie przez Fujitsu słabych wyników kwartalnych. Dużo lepiej we wtorek wiodło się giełdom w Seulu i Hongkongu. Kospi zyskał 1,25 proc., a Hang Seng 0,28 proc.

Obiecująco rozpoczęły notowania giełdy w Londynie, Paryżu oraz Frankfurcie. Jeszcze przed południem podstawowe indeksy tych rynków zyskiwały grubo ponad 1 proc. Duży wpływ na poranną zwyżkę miał wzrost indeksu nastrojów niemieckich menedżerów. Po siedmiu kolejnych miesiącach spadków, indeks Ifo wzrósł w styczniu do 87,4 punktu, a dane za grudzień zostały skorygowane do góry. Jednak z każdą godziną handlu pogarszały się nastroje graczy obecnych na największych rynkach Europy. Przez chwilę francuski indeks CAC 40 znajdował się na najniższym tegorocznym poziomie (2781,87 pkt).

— Po południu wyraźnie osłabł entuzjazm inwestorów. Wszyscy cały czas czekają na jakiś pozytywny sygnał, który byłby w stanie na dłużej poderwać zagraniczne giełdy. Jednak do trwalszego poderwania światowych indeksów potrzebne jest rozwiązanie sytuacji na Bliskim Wschodzie — podkreśla Katarzyna Płaczek, dyrektor inwestycji własnych Beskidzkiego Domu Maklerskiego.

Dopiero dodatnie otwarcie nowojorskiej giełdy pozwoliło na dłużej utrzymać się europejskim indeksom powyżej poziomu z poniedziałkowego zamknięcia.

Wtorkowa sesja na GPW rozpoczęła się od minimalnych spadków podstawowych indeksów. Później dzięki odbiciu na europejskich parkietach warszawska giełda próbowała odrabiać straty. Jednak podejmowane próby zakończyły się niepowodzeniem. Jedynie TechWIG niemal całą sesję był na niewielkim plusie.

— Niepokojące są niskie obroty. To oznacza, że brakuje chętnych do kupowania akcji. Raczej nadszedł czas ich wyprzedaży — uważa Katarzyna Płaczek.

Oddalająca się perspektywa wybuchu wojny amerykańsko-irackiej powoduje, że analitycy nie spodziewają się odwrócenia trendu w najbliższych tygodniach. Jednak nie wykluczają pojedynczych sesji wzrostowych.

— W najbliższych czterech tygodniach rynek czeka kontynuacja trendu spadkowego. O tyle bowiem może przeciągnąć się wybuch wojny w Iraku. Choć trudno doszukać się powodów wzrostu, nie można wykluczyć w tym okresie pojedynczych sesji, które przyniosą częściowe odreagowanie spadków. Niepokojące jest to, że na rynku pojawiły się pogłoski o wychodzeniu z rynku dużej grupy inwestorów instytucjonalnych — przyznaje Grzegorz Stulgis, analityk Credit Suisse AM.