Wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w marcu wyniósł 4,6 proc. w ujęciu rocznym — wynika z komunikatu GUS. To spadek o 0,1 pkt proc. względem lutego i wynik o 0,1 pkt proc. wyższy, niż spodziewali się analitycy. To pierwszy pomiar inflacji obejmujący okres objęty ograniczeniami w handlu i usługach wywołanymi pandemią. Ograniczenia wymusiły na GUS zmianę metodologii zbierania informacji o cenach, co nieco zaburza porównywalność tych danych z poprzednimi odczytami.
Najszybszy wzrost cen tradycyjnie odnotowano w kategorii żywność i napoje bezalkoholowe, gdzie ceny wzrosły w ujęciu rocznym aż o 8 proc. Drugą pod względem tempa ich wzrostu jest kategoria użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii — tu skok wyniósł 7,5 proc., głównie ze względu na odmrożenie cen energii na początku roku. Spadek odnotowano jedynie w dwóch kategoriach. Dzięki gwałtownym spadkom na światowych rynkach ropy transport zanotował spadek cen o 1,4 proc. Największy spadek nastąpił jednak w kategorii odzież i obuwie — o 1,7 proc.
Koronawirus przywlókł do Polski nie tylko chorobę, ale także kryzys. Tradycyjnie kryzysy działają deflacyjnie, a więc w kierunku obniżenia cen. Z tego też powodu większość analityków ostrożnie podchodzi do marcowego odczytu inflacji, choć podkreśla, że część czynników podbijających inflację w ostatnich miesiącach — susza, afrykański pomór świń, drożejące ceny energii i wywozu śmieci — pozostanie elementem cenowej kalkulacji niezależnie od długości i głębokości kryzysu. Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku, uważa, że inflacja może wrócić do celu inflacyjnego (2,5 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 proc.) do końca roku.
— W nieco dłuższej perspektywie inflacja bazowa powinna się mocniej obniżyć w związku ze znacznym spadkiem presji popytowej i kosztowej wynikającej z sytuacji na rynku pracy — presja na wynagrodzenia znacząco osłabnie wobec spodziewanego wzrostu bezrobocia. Zatem inflacja CPI będzie powoli wracała do celu inflacyjnego, który uda się osiągnąć pod koniec roku. Oczekiwania te są jednak obarczone olbrzymią niepewnością i będą determinowane rozwojem sytuacji związanej z epidemią — podkreśla Grzegorz Maliszewski.
Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych Santander Banku, przestrzega przed nadinterpretacją marcowego odczytu.
— Z marcowych danych nie wyciągamy daleko idących wniosków. Sądzimy, że znaczne spowolnienie gospodarcze skutkujące załamaniem popytu wykreuje presję deflacyjną. W kolejnych miesiącach inflacja powinna więc wyraźnie spowalniać. Większość członków RPP zdaje się mieć podobne zdanie — mówi Piotr Bielski.
Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole, spodziewa się, że kryzys tradycyjnie wpłynie na spowolnienie wzrostu cen, choć niewiadomą pozostaje skala suszy w rolnictwie.
— Uważamy, że kolejne miesiące przyniosą dalszy spadek inflacji. Będzie on wynikał z niższej dynamiki cen paliw, żywności, jak również obniżenia inflacji bazowej. Prognozujemy, że w II kw. inflacja obniży się do 2,9 proc. r/r wobec 4,5 proc. w I kw. Dostrzegamy jednak ryzyko w górę dla naszej ścieżki związane ze wzrostem prawdopodobieństwa wystąpienia suszy, która może istotnie spowolnić zakładany przez nas spadek dynamiki cen żywności — uważa Jakub Olipra.