INWESTORZY MOGĄ UTOPIĆ MILIONY DOLARÓW W POLSKIM INTERNECIE
Popularyzacja globalnej sieci w naszym kraju zależy w dużej mierze od rozwoju infrastruktury telekomunikacyjnej
Polskie firmy z branży internetowej szykują się do poważnych inwestcji. Skończył się okres szybkiego rozwoju bez ponoszenia znacznych nakładów. Obecnie, do zapewnienia sobie dobrej pozycji na rynku potrzebne są miliony dolarów, ale i to nie gwarantuje sukcesu, szczególnie jeśli chodzi o portale internetowe.
Panująca na Zachodzie moda na firmy internetowe zawitała i do nas. Globalna sieć jest tematem modnym, a zapowiedzi inwestycji w nowe medium odbierane są z dużym optymizmem. Inwestorzy są przekonani, że kupowanie spółek związanych z tą branżą przyniesie im w przyszłości krociowe zyski.
Brak dostępu
— W tej chwili największą przeszkodą w rozwoju polskiego Internetu jest żałosny stan infrastruktury telekomunikacyjnej, dlatego jednym z najważniejszych zadań jest właśnie jej rozwijanie. Popyt na usługi dostępowe jeszcze długo będzie znacznie przekraczał podaż — uważa Rafał Plutecki, prezes warszawskiej firmy providerskiej Internet Partners.
Panuje przekonanie, że firmy świadczące usługi dostępowe podzieliły już między siebie rodzimy rynek. Tymczasem poza Warszawą usługi dostępowe stoją na bardzo niskim poziomie. Oprócz TP SA nie ma tak naprawdę firmy o zasięgu ogólnokrajowym, która oferowałaby dostęp do sieci. Każdy region ma swojego lidera tego typu usług.
— Największe firmy, postrzegane jako liderzy branży, mają co najwyżej kilka oddziałów w kraju. Dlatego uważam, iż głównym zadaniem na najbliższy okres będzie rozbudowywanie sieci i koncentracja rynku wokół istniejących obecnie firm, a nie tworzenie ogromnych struktur konkurujących z TP SA. Trudno bowiem mówić o koncentracji branży, w sytuacji kiedy działamy na rynku zmonopolizowanym przez narodowego operatora, którego interesów strzegą odpowiednie regulacje prawne — twierdzi Jarosław Bartnik, prezes warszawskiej firmy Supermedia, oferującej usługi dostępowe.
Mimo dużego zapotrzebowania na usługi świadczone przez Internet Service Providerów (ISP), firmy koncentrujące się na udostępnianiu sieci cieszą się mniejszym zainteresowaniem inwestorów niż podmioty oferujące usługi dodatkowe.
Zdaniem niektórych specjalistów, wynika to przede wszystkim z przeświadczenia, że udostępnianie sieci stanie się w przyszłości domeną dużych firm telekomunikacyjnych.
Sprawa dla dużych
— Patrząc na zachodnie doświadczenia dotyczące dostawców Internetu, można przypuszczać, że „podłączanie kabla” będzie domeną telekomów posiadających dobrze rozbudowaną ogólnokrajową czy kontynentalną infrastrukturę. Mniejsze firmy będą musiały zniknąć z rynku lub zmienić profil działania — mówi Olaf Gajl, prezes warszawskiej firmy internetowej, Polska OnLine.
Firmy telekomunikacyjne zajmujące się dotychczas przede wszystkim transmisją głosu mogą mieć spore problemy ze świadczeniem usług internetowych, wykraczających poza zapewnienie dostępu do sieci. Firmy te nie mają bowiem pracowników zdolnych podołać temu wyzwaniu. Przykładem są Netia i TP SA, które w celu uruchomienia swoich oddziałów zajmujących się Internetem zmuszone były kupić firmę znającą się na tej problematyce bądź też zatrudnić specjalistów.
Pierwszą drogą poszła Netia, kupując firmę Top-Net. Z kolei zarząd TP SA mianował pełnomocnikiem do spraw Internetu Sławomira Kulągowskiego, byłego prezesa firmy Polska OnLine. W pracy pomaga mu zespół specjalistów w większości spoza TP SA. Mimo tych zabiegów, właściwie nikt nie wierzy w powodzenie przedsięwzięć giganta.
— Nie sądzę, aby TP SA mogła skutecznie działać na rynku serwisów internetowych i handlu elektronicznego. Do tego typu działalności potrzeba dobrego know-how i dużej elastyczności w zarządzaniu. Poza tym dużą rolę odgrywają znajomości oraz ogólny wizerunek firmy — twierdzi Maciej Grabski, dyrektor ds. marketingu i serwisów w Centrum Nowych Technologii, gdańkiej firmie prowadzącej internetowy portal Wirtualna Polska.
Wirtualne pieniądze
Nie ulega wątpliwości, że rozwój wszelkiego typu firm internetowych wymaga dużych nakładów. Ostatnio pieniądze zaczynają się wlewać strumieniami do rodzimych podmiotów z tej branży. Szczególnym zainteresowaniem inwestorów cieszą się firmy prowadzące lub zamierzające uruchomić serwisy internetowe, aspirujące do miana „portal siteŐówŐŐ. Portale mają być również bazą do uruchomienia handlu elektronicznego na szerszą skalę.
— Inwestycjami w Internet zainteresowanych jest sporo instytucji. Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że największe przejawiają firmy informatyczne, telekomunikacyjne oraz fundusze inwestycyjne. Za część udziałów w firmach z naszej branży inwestorzy gotowi są wyłożyć po kilka milionów dolarów — mówi Olaf Gajl.
Milion na początek
— Koszty uruchomienia „portal siteŐu” w Polsce mogą być różne. Zależą przede wszystkim od przyjętego modelu rozwoju i rodzaju serwisu. Skończyły się już czasy, kiedy można było wiele osiągnąć małymi nakładami. W tej chwili rynek dojrzał i potrzebne są poważne inwestycje. Nie chcemy jednak ujawniać konkretnych liczb — mówi Magda Maliszewska z firmy Optimus Pascal Multimedia, prowadzącej internetowy portal Onet.
— Inwestycja w portal to wydatek rzędu 8-20 mln zł. Podanie konkretnej kwoty jest trudne, ponieważ sytuacja w branży zmienia się w szybkim tempie w związku z czym trzeba być bardzo elastycznym — dodaje Leszek Bogdanowicz, prezes firmy Internet Ventures Poland.
— Kapitał założycielski nowej spółki o roboczej nazwie Internet FM wynosi 3 mln zł. Nie jest to wszystko co zamierzamy zainwestować w ten projekt, ale jeszcze za wcześnie na podawanie konkretnych kwot. Mogę jedynie powiedzieć, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy nie zamierzamy zaciągać kredytów — wyjaśnia Paweł Przewięźlikowski — wiceprezes spółki informatycznej ComArch, budującej wspólnie z RMF FM nowy portal internetowy.
Jeśli dojdzie do skutku większość zapowiadanych inwestycji, to w 2000 r. w naszym kraju ruszy około 8-10 portali.
— Powstające portale będą miały rok na okrzepnięcie i zdobycie pozycji na rynku. Po tym czasie większość z nich może zbankrutować, gdyż polski rynek jest w stanie utrzymać najwyżej trzy tego typu serwisy. Moim zdaniem, jeden z nich będzie naprawdę hitowy, a pozostałe dwa nieco mniej popularne. Reszta serwisów straci prawdopodobnie swój masowy charakter, przekształcając się w produkty niszowe — przewiduje Leszek Bogdanowicz.
Można stracić
Trzeba więc przyjąć, że część z wielomilionowych inwestycji może zakończyć się fiaskiem. Na razie jednak wszyscy inwestorzy wierzą w powodzenie swoich przedsięwzięć, deklarując, że nie mają kłopotu ze zdobyciem kapitału. Dzieje się tak pomimo dość odległej perspektywy zwrotu inwestycji, przewidywanej w większości przypadków na 5 do 7 lat.
— Przyszłość naszej nowej firmy jest jeszcze otwarta. Biznes-plan zakłada, że w ciągu roku osiągnie ona zadowalającą pozycję na rynku, a przed upływem siedmiu lat powinna się stać dochodowa — przewiduje Paweł Przewięźlikowski.
ComArch i RMF FM wkładają w portal ponad 3 mln zł z własnych pieniędzy, natomiast Internet Partners i Leszek Bogdanowicz, założyciel Wirtualnej Polski, za lepsze rozwiązanie uznali uzyskanie środków od inwestorów kapitałowych.
— Rozmawiamy z wieloma inwestorami i muszę przyznać, że są oni skłonni wyłożyć potrzebne nam środki — deklaruje Leszek Bogdanowicz.
Obcy nie wejdą
Portale są na tyle specyficzną dziedziną, że raczej mało prawdopodobne jest przejęcie wypromowanych w Polsce marek przez amerykańskie potęgi portalowe.
— Jest raczej mało prawdopodobne, aby zagraniczne firmy chciały kupować istniejące już w Polsce spółki internetowe. Sądzę raczej, iż mogą się zdecydować na ich budowę od podstaw, gdyż jest to metoda efektywniejsza i tańsza. Kupowanie za miliony dolarów samych tylko marek portali, a do tego właściwie sprowadza się tego typu inwestycja, nie ma sensu, bowiem firmy te i tak będą działać pod swoimi międzynarodowymi markami — przyznaje Rafał Plutecki.
Na razie polscy inwestorzy internetowi nie powinni się jednak obawiać nadejścia amerykańskich potęg. Specjaliści uważają, że firmy te nie uważają jeszcze naszego rynku za atrakcyjny. Jesteśmy bowiem małym krajem z niewielką populacją internautów. Dodatkową barierą jest słaba znajomość języka angielskiego w naszym społeczeństwie.
REKLAMA JAK ZWYKLE: Nasz serwis uruchomimy na początku przyszłego roku. Na kampanię reklamową nowego przedsięwzięcia zamierzamy wyasygnować ponad 1 mln zł. Większość tych środków przeznaczona będzie na reklamy w tradycyjnych mediach — informuje Leszek Bogdanowicz, prezes firmy Internet Ventures Poland. fot. Małgorzata Pstrągowska
ZABIORĄ REKLAMY: Pewne obawy o powodzenie naszych inwestycji wywołuje możliwość pojawienia się w Polsce zagranicznych potentatów portalowych, którzy mogliby zagarnąć globalne kontrakty reklamowe — mówi Paweł Przewięźlikowski, wiceprezes firmy ComArch. fot. Grzegorz Kawecki
GOTOWI DO WALKI: W nowej firmie pragniemy położyć nacisk na e-biznes. Nadal jednak szukamy rozwiązania, dzięki któremu nasza działalność przysłuży się szybkiemu rozwojowi Internetu. Nie oznacza to jednak, że nie zamierzamy konkurować z innymi firmami z branży — deklaruje Sławomir Kulągowski, doradca prezesa, pełnomocnik ds. Internetu w TP SA. fot. MW
TRZECH PRZETRWA: Rynek nie będzie w stanie wchłonąć nieograniczonej ilości portali. Sądzę, że do 2001 roku przetrwają najwyżej trzy z 8-10 powstających obecnie — przewiduje Olaf Gajl, prezes firmy Polska OnLine. fot. Małgorzata Pstrągowska