Połowa października to zdecydowanie za wcześnie, żeby oceniać samo wino, ale najbardziej wstępne zapowiedzi pojawiają się zwykle już po zbiorach winogron. W tym roku nadzwyczajnie dobrze oceniane są zarówno owoce, które dojrzewały w Toskanii, Burgundii czy Bordeaux, jak i te zebrane relatywnie bardzo wcześnie za oceanem.

Kalifornijskie winobranie zdążyło zakończyć się jeszcze we wrześniu, co według danych stanowego instytutu zrzeszającego winiarzy w ciągu ponad 30 lat zdarzyło się dopiero dwa razy. W porównaniu z ostatnimi trzema latami, w których plony osiągały wyjątkowo wysoki poziom, kalifornijscy winiarze oceniają ostatnie zbiory jako niższe o 20-50 proc. od ubiegłorocznych.
Głównym czynnikiem, który wpłynął i na przyspieszenie winobrania, i na zmniejszenie ilości zerwanych owoców, była uciążliwa susza — wysokie temperatury w sierpniu i na początku września sprawiły, że winogrona były dojrzałe zdecydowanie wcześniej, niż zakładano. Kalifornijskie słońce wyraźnie nie zaszkodziło jednak ich jakości, bo smaki ocenianesą jako wyjątkowo skoncentrowane, a poziom tanin w przyszłym winie ma być, według zapowiedzi, właściwie zbalansowany.
W przypadku trunków, które traktowane są na rynku jako inwestycyjne, zbierane ręcznie winogrona poddawane są w winnicach dodatkowej selekcji. Wybrane owoce rozbija się prasą na tyle delikatnie, żeby do bezbarwnego jeszcze soku nie przedostały się na przykład gorzkie aromaty z naruszonych pestek. Po oddzieleniu szypułek powstały moszcz przelewa się do kadzi fermentacyjnej, gdzie w towarzystwie skórek i części pozostałości będzie się przez określony czas macerował.
Wbrew pozorom, to właśnie jeden z ważniejszych momentów dla inwestorów, bo podczas kontaktu soku z przerwanymi skórkami dochodzi do przedostawania się kluczowych dla przyszłego dojrzewania cennych aromatów i tanin.
Podobnie jak na pogodę, wpływ kolekcjonerów na większość czynników decydujących o cenie jest więc mocno ograniczony, bo najpierw mogą tylko liczyć na korzystne nasłonecznienie i odpowiednie opady deszczu, a potem pozostaje im równie bierne czekanie na wyniki pierwszych degustacji.
Trudno jednak powiedzieć, co ma dla popytu większe znaczenie, a jest przy tym trudniejsze do przewidywania — wystąpienie nagłego silnego opadu gradu czy to, co na temat przyszłych bukietów krytycy zdążą jeszcze wymyślić na długo przed zabutelkowaniem.