Inwestorzy z Korei prą w kierunku UE

Zawadzka Renata
opublikowano: 1999-02-11 00:00

Inwestorzy z Korei

prą w kierunku UE

Nie ma szans na inwestycje małych i średnich firm z Korei Południowej

POŻĄDANY PARTNER: O Koreańczykach nieraz się mówi, że nadal nie są atrakcyjni pod względem know-how. Napoleon też nie wymyślił żadnej strategii, ale ją genialnie zastosował. Jeśli Koreańczycy potrafią obcą technologię stosować z dobrym skutkiem, to są dla nas interesującym inwestorem — podsumowuje Roman Kornacki, dyrektor departamentu obsługi inwestycji w PAIZ. fot. Borys Skrzyński

Koreańczycy postrzegają Polskę jako atrakcyjny rynek, a jednocześnie traktują ją jako etap wspomagający dążenie do zwiększenia eksportu do krajów Unii Europejskiej.

— Koreańczycy stanęli wobec podobnego wyboru, jak niegdyś Japończycy — eksportować albo umrzeć. To wymusza wysoką jakość produktu, kupowanie obcej i rozwijanie własnej technologii. Wygrywają konkurencję stosunkowo niskimi cenami — mówi Roman Kornacki, dyrektor departamentu obsługi inwestycji w PAIZ.

Czebole w natarciu

Gospodarka koreańska jest opanowana przez czebole — rodzaj wielobranżowych konsorcjów angażujących się we wszystko to, co daje pieniądze. To one jedynie mogą być siłą wiodącą, jeśli chodzi o inwestycje zagraniczne. One też ucierpiały najsilniej na skutek kryzysu.

— Jeśli bazowały na kapitale spekulacyjnym, pożyczonym, typu lewarowego, to padły lub wiele straciły, a z tym w efekcie wiąże się ograniczenie ekspansywnych działań. Mimo to nadal wierzę w ich duże inwestycje. Nie spodziewam się natomiast napływu do Polski małych i średnich firm, dla których naturalnym polem działania będą nadal Korea i kraje azjatyckie — przewiduje Roman Kornacki.

Orientacja na UE

O atrakcyjności Polski dla koreańskich inwestorów decyduje przede wszystkim chłonny rynek i perspektywa wejścia do Unii Europejskiej. Wprawdzie najważniejszymi partnerami gospodarczymi Korei są Stany Zjednoczone i Japonia, ale statystyki wskazują, że z roku na rok wzrasta rola UE jako rynku zbytu. W 1997 r. Korea wyeksportowała tam produkty za blisko 17 mld USD, o 10 proc. więcej niż w roku poprzednim i ta tendencja się utrzymuje.

— Polska jest traktowana przez inwestorów koreańskich jako etap w ich parciu na Zachód. Lokując inwestycje w kraju, oferującym 40 mln konsumentów, a jednocześnie mającym w niedalekiej przyszłości wejść do grupy państw unijnych, gwarantują sobie konkurencyjną pozycję. Pomijając przyszłe zyski — już dziś mogą eksportować taniej. Produkując w Polsce mają bowiem zagwarantowane atrakcyjne koszty wytwarzania i dystrybucji — twierdzi Roman Kornacki.

Ulokowanie kapitału w Polsce pomogło także koreańskim inwestorom przetrwać kryzys. Tak stało się np. w przypadku Daewoo, który nie tylko zdążył zrealizować swoje inwestycyjne zamierzenia, ale nadal z impetem przypuszcza szturm na polski rynek.

Dyskusyjna inwestycja

Daewoo, obliczane na 1207,9 mln USD zaangażowanego kapitału, zajmuje drugie miejsce na liście największych inwestorów zagranicznych PAIZ i pierwsze wśród pochodzących z Azji. Choć, jak to jest w zwyczaju czeboli, fima weszła do Polski z różnorodną ofertą, obejmującą m.in. ubezpieczenia, developerkę, produkcję trzody chlewnej, elektronikę i przemysł samochodowy, to najczęściej mówi się o tym ostatnim. Przyczynia się do tego ostra rywalizacja z Fiatem Auto Poland o polski rynek.

— Koreańczycy wyszli z ostrą kampanią reklamową, konkurencyjnymi cenami, atrakcyjnymi pakietami gwarancyjnymi, trzyletnim bezpłatnym serwisem, własnym bankiem itp. W potrzeby klienta trafili także oferując to, co teraz sprzedaje się najlepiej — relatywnie niedrogi samochód dla rodziny np. Lanos. Podobnie w potrzeby rynku „wstrzelił” się Matiz — ocenia Roman Kornacki.

Koreańczykom zarzuca się to, że w Polsce de facto uruchomili montownię samochodów. Szacuje się, że na przykład Tico i Nubira są importowane w całości, a Lanos w 60 proc.

— Wyjściem z tej sytuacji jest prawne ograniczenie możliwości składania samochodów. Wówczas Koreańczycy będą zmuszeni część produkcji przenieść do Polski — podpowiada Roman Kornacki.

Na przyszłości koreańskiego przemysłu samochodowego w Polsce może zaważyć także poważnie rozważana koncepcja wykupienia Daewoo przez General Motors.

Nowe perspektywy

Nadal wyznacznikiem koreańskich możliwości inwestycyjnych jest kryzys.

— Bezpośrednim jego skutkiem było zawieszenie realizacji wielu projektów, np. firmy Cheil Jedang na budowę fabryki lizyny o wartości 100 mln USD, budowy fabryki włókien syntetycznych przez Mitsubishi i Tongkuk Synthetic Fibers, inwestycji szacowanej na 180 mln USD, budowy fabryki monitorów komputerowych przez Samsunga — podkreśla Henryk Socha, radca handlowy Ambasady RP w Seulu.

Tymczasem do PAIZ zgłaszają się nowe firmy. Według aktualnie dokonywanych szacunków, można się spodziewać dalszego zainteresowania koreańskich inwestorów przemysłem samochodowym (także produkcją części), elektroniką, chemią, telekomunikacją, biotechnologią i przemysłem naftowym.

— Jedna z nowych firm zainteresowana jest wejściem w prywatyzację przemysłu naftowego. Oferuje transfer technologii, marketing, logistykę i konsorcjum finansowe biorące na siebie koszt realizacji projektu — wszystko pod rozpoznane już potrzeby rynków europejskich — mówi Roman Kornacki.

Renata Zawadzka