Inwestujmy, nie spekulujmy

Przemek Barankiewicz, CFA
opublikowano: 2007-03-01 00:00

Przez ostatnie dwa dni wielu inwestorów zastanawiało się, jak kruche są podstawy hossy, skoro jedno zdanie emeryta potrafiło wstrząsnąć rynkami od Szanghaju przez Warszawę do Nowego Jorku. I pewnie właśnie celem Alana Greenspana, który nigdy nie przepadał za spekulantami, było skłonienie graczy do refleksji: czy jestem jeszcze inwestorem, czy może już spekulantem. Właśnie w tych drugich, także na GPW, najbardziej uderza obecna przecena. Spekulanci nie powinni się jednak dziwić, bo grając o duży zysk, musieli akceptować duże ryzyko.

Prawdziwi inwestorzy, którzy — bezpośrednio lub poprzez fundusze — inwestują w polskie akcje długoterminowo i ostrożnie podchodzą do „modnych” branż (deweloperka, biopaliwa), nie powinni ulegać panice. Warto pozostać wiernym swojej strategii inwestycyjnej. Chyba że formowaliśmy ją z dużym przechyleniem w kierunku akcji, wypełniając nimi nasze oszczędności w 70 czy 80 procentach.

Siła spadków sugeruje, że to nie koniec wyprzedaży. Ciągle jednak za wcześnie  przewidywać, czy to tylko korekta, czy już początek bessy. Możliwe, że poziom sygnalizowany przez analityków technicznych (3150 punktów dla WIG20) powstrzyma przecenę. Może się nawet okazać, że odłamek wycofywanego z Chin kapitału trafi do Warszawy. Polska ma silne podstawy wzrostu, a nasze blue chipy wcale nie są przewartościowane (cena/zysk poniżej 14 dla WIG20). GPW nie może jednak funkcjonować w oderwaniu od świata, a do wielu rynków i branż termin „irrational exuberance” (nieracjonalna euforia) pasuje coraz bardziej. Alan Greenspan użył go pierwszy dokładnie dziesięć lat temu. Internetowa bańka pękła dopiero trzy lata później.