Jacek Szymoński łapie wiatr w żagle

Agnieszka BergerAgnieszka Berger
opublikowano: 2011-08-19 00:00

Współzałożyciel PTC, Polpagera i Sferii wchodzi w zieloną energetykę. Wietrzy megabiznes na Ukrainie.

Biznesmen szuka partnerów do budowy farm wiatrowych — nie tylko w Polsce

Współzałożyciel PTC, Polpagera i Sferii wchodzi w zieloną energetykę. Wietrzy megabiznes na Ukrainie.

Ukrainian Wind Energy (UWE) to najmłodsze dziecko Jacka Szymońskiego, biznesmena znanego głównie z udanych przedsięwzięć w branży telekomunikacyjnej, któremu od lat towarzyszy aura tajemniczości. Był m.in. w gronie założycieli Polskiej Telefonii Cyfrowej (PTC), operatora dawnej sieci komórkowej Era, a obecnie T-Mobile. Gdy poszerzył się akcjonariat operatora, Jacek Szymoński zachował niewielki, 4-procentowy pakiet udziałów, wciąż jednak uchodził za szarą eminencję — człowieka, bez którego nie zapadały ważne decyzje. Jeszcze przed PTC biznesmen stworzył Polpagera — pierwszy polski system przywoławczy. Później za jego sprawą powstał kolejny operator telekomunikacyjny, Sferia, którego część udziałów przejął potem Zygmunt Solorz-Żak. Z właścicielem Polsatu Jacka Szymońskiego już wcześniej połączył wspólny biznes — obaj biznesmeni, w towarzystwie m.in. Ryszarda Krauzego, kontrolującego Bioton i Petrolinvest, byli w gronie udziałowców mniej znanego teleoperatora, firmy Elterix.

 

W stepie szerokim

Od kilku lat polskie interesy mieszkającego na stałe w Londynie Jacka Szymońskiego nie rzucają się w oczy. Okazuje się jednak, że biznesmen znowu łapie wiatr w żagle. I to niemal dosłownie. Jego świeżo założona spółka Ukrainian Wind Energy chce inwestować w energetykę wiatrową na Ukrainie.

— To bardzo ciekawy rynek dla inwestorów zainteresowanych energetyką odnawialną, bo Ukraina wprowadziła niedawno tzw. zieloną taryfę — stałą cenę energii ze źródeł odnawialnych na poziomie 113 EUR za MWh aż do 2030 r. Jednocześnie producenci mają zagwarantowany odbiór, jeśli podpiszą umowę przyłączeniową. Inaczej niż w Polsce, na Ukrainie gwarancję przyłączenia do sieci przesyłowej można jednak uzyskać dopiero po wybudowaniu przynajmniej jednego wiatraka. Nie można sobie z wyprzedzeniem zarezerwować mocy — tłumaczy Bogusław Rzewuski, prezes UWE, człowiek od lat związany z biznesami Jacka Szymońskiego.

Kolejną zachętą dla inwestorów jest 10-letnie zwolnienie z podatku dochodowego od inwestycji w zieloną energię. Zyski trzeba jednak reinwestować.

Na Ukrainie buduje się na ukraińską skalę. Rozległe tereny i dobre, zdaniem Bogusława Rzewuskiego, warunki wiatrowe umożliwiają budowę ogromnych farm.

— Taka skala znacznie poprawia opłacalność projektów. Przyglądamy się na razie dwóm — na 180 i 500 MW. Dla porównania, największa polska farma wiatrowa dysponuje mocą 120 MW — mówi prezes UWE.

Jak twierdzi, ukraińskie plany spółki mają szansę zmaterializować się za dwa, dwa i pół roku.

 

Nie w pojedynkę

— Inwestor na Ukrainie musi przebrnąć przez podobne procedury jak w Polsce. Trzeba uzyskać m.in. zgody środowiskowe i pozwolenie na budowę. Tam jednak znacznie łatwiejsze jest uzyskanie prawa do gruntu pod inwestycję, bo ziemia ma tylko dwóch gestorów — państwo albo spółdzielnię. Dlatego cały proces inwestycyjny trwa krócej niż u nas — dodaje Bogusław Rzewuski.

Jacek Szymoński nie zamierza realizować tak potężnych projektów wyłącznie własnymi siłami.

— Chcemy mieć partnera lokalnego, który zna tamtejsze realia, i dużego branżowego z doświadczeniem w realizacji i operowaniu tak dużymi projektami wiatrowymi. Rozmowy już trwają — deklaruje prezes UWE.

Partner jest poszukiwany także w Polsce, gdzie do biznesu wiatrowego — i nie tylko — Jacek Szymoński przymierza się już od dwóch lat.

— Mamy spółkę Ekozon, która zamierza zbudować w Polsce w ciągu pięciu, sześciu lat wiatraki o łącznej mocy 200 MW. Na razie badamy kilka projektów wielkości 20-30 MW. Interesują nas również spalarnie odpadów komunalnych. Docelowo chcemy zainwestować w dwie, spalające rocznie 100-200 tys. ton odpadów. To skala dużego miasta, bo przyjmuje się, że każdy mieszkaniec produkuje średnio 300-500 kg rocznie — mówi Bogusław Rzewuski.

okiem eksperta

Raj dla inwestorów

Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej

Nie znam warunków realizacji projektów wiatrowych na Ukrainie. To nie jest kierunek popularny wśród polskich inwestorów z tej branży. Jeśli jednak rzeczywiście obowiązują tam takie zasady — stabilna cena, mniej skomplikowany proces uzyskiwania prawa do gruntu — to możemy tylko pozazdrościć. Brak możliwości rezerwowania mocy przyłączeniowych to również brak "korków" w systemie, z którymi my od lat nie możemy się uporać. Czyżby Ukraińcy nauczyli się czegoś na naszych błędach?