W zestawie typowo polskich skojarzeń z majówką wyraźnie brakuje kolekcjonerskich kabrioletów, tymczasem nawet najbardziej poszukiwane i lśniące modele mogą być na krajowym rynku tańsze, niż się wydaje.
![Najpopularniejszego brytyjskiego roadstera będzie można licytować od 38 tys. zł i od 65 tys. zł. Tańszy — czerwony MGB, wymaga lakierniczych poprawek, droższy zielony przeszedł profesjonalną renowację. [FOT. ARDOR AUCTIONS] KULTOWY ZIELONY: British Racing Green to słynny odcień z palety Jaguara. Zdecydowano się na niego podczas trwającej 1,5 roku renowacji. Efekt? E-Type z 1968 r. ma cenę wywoławczą 360 tys. zł.](http://images.pb.pl/filtered/bad47e71-bf5e-4009-8e7b-8d4e0c64dac3/424283e1-a951-5238-84a2-18b3b50c861c_w_400.jpg)


Katalogi zagranicznych aukcji zapełnione są podobnymi zdjęciami co lokalne, ale po progach wejścia łatwo się zorientować, że nie są to raczej modele, którymi Kowalski wybierze się na grilla za miasto.
— Nad Wisłą rzeczywiście jest jeszcze taniej, bo rynek motoryzacji klasycznej przypomina obecnie rynek sztuki sprzed kilkunastu lat, kiedy kolekcjonowanie i świadomość możliwości inwestowania nie były jeszcze tak powszechne. Poziom cen dzieł sztuki wzrósł w tym czasie wielokrotnie, z samochodami będzie podobnie — mówi Juliusz Windorbski, prezes Desy Unicum, która kupiła udziały w Ardor Auctions.
Pierwszy podmiot inwestorzy kojarzą z handlem dziełami, drugi jest natomiast jedynym domem aukcyjnym na polskim rynku, który sprzedaje klasyczne auta. Aukcję zorganizują razem już 22 kwietnia, więc — w sam raz przed majówką — czas na szybki przegląd inwestycji w kabriolety.
XJS na start
Spośród wszystkich kabrioletów, które pójdą pod młotek w sobotę, Kowalski najchętniej minąłby sąsiada takim najbardziej rozpoznawalnym, na przykład Porsche 911 czy Jaguarem E-Type. Mimo że w katalogu da się znaleźć oba modele, drugi pod wieloma względami bardziej się wyróżnia — od niemieckiego odpowiednika jest o prawie 30 lat starszy, a jego cena wywoławcza jest wyższa o ponad 100 tys. zł.
Czarne porsche opuściło fabrykę w 1996 r. i m.in. dlatego do licytacji będzie można przystąpić od 250 tys. zł, podczas gdy próg dla jaguara z lat 60. wynosi 360 tys. zł i — zdaniem eksperta — nie jest przesadzony.
— Na polskim rynku E-Type jest najbardziej poszukiwanym samochodem wśród drogich aut klasycznych, tym bardziej że kosztuje 500 tys. zł, a wygląda na 500 tys. EUR. Z uwagi na to, że produkowano go od 1961 r. aż do 1975 r., zainteresowaniem kolekcjonerów coraz wyraźniej cieszyć się będą krótkie serie, a z takiej właśnie pochodzi wystawiony model w wersji otwartej, który powstawał tylko przez 1,5 roku — komentuje Michał Wróbel z Ardor Auctions.
Mimo że dane sprzedażowe potwierdzają, że wartość jaguarów E-Type stale rośnie, cena startowa zielonego egzemplarza może go przesunąć z kategorii „na dobry początek” do „na potem”. Prawdziwą wprawę w zastępowaniu tego właśnie modelu ma jednak równie popularny XJS, który rzeczywiście wprowadzony został na rynek jako następca ikony lat 60. i schodził z fabrycznej taśmy aż przez trzy dekady.
Egzemplarz z ceną wywoławczą 60 tys. zł zjechał z niej dokładnie w 1994 r. i w granatowym kolorze, a jego nazwa od razu sugerowała, że bliżej mu do limuzyny XJ niż do auta wyścigowego. Jak podaje katalog, należy go określić jako grand tourer — samochód mogący osiągać wysoką prędkość, ale wygodniejszy na długie dystanse. Miękki dach ma też zapewniać codzienną użyteczność poza sezonem, co — biorąc pod uwagę prognozy pogody — może się przydać nawet w maju.
Sylwetka atlety
Cena, od której będzie licytowany E-Type, przekracza średnią wartość mieszkania kupowanego w Warszawie, a estymacja wspomnianego XJS dochodzi do 100 tys. zł. Żeby nie rezygnować z angielskiego kabrioletu, można też przeznaczyć na niego tyle, ile właściciel warszawskiego apartamentu wydaje czasem na miejsce w garażu — najpopularniejszy brytyjski roadster ma próg na poziomie 38 tys. zł. Słynne samochody MGB będą miały silniejszą reprezentację niż chociażby niemieckie porsche, bo wystawione zostaną dwa egzemplarze — tańszy i droższy o blisko 30 tys. zł. — Jeden z MGB jest do renowacji, drugi już po, chociaż oba umożliwiają jazdę.
Niezależnie od stanu zachowania, ceny modelu wzrosły w ostatnich 18 miesiącach około 30 proc., dlatego w Europie Zachodniej można już mówić o wyraźnym trendzie. Od aspektów zarobkowych istotniejszą zaletą jest jednak pełnia doświadczeń przy małym budżecie, bo za 40 tys. zł czy 80 tys. zł można wyjechać kolekcjonerskim kabrioletem — w dodatku angielskim, i to z lat 60. — dodaje Michał Wróbel.
Dokładnie z 1960 r. jest natomiast również samochód MG, tyle że model MGA, który po drobiazgowej renowacji wyceniono na 120-140 tys. zł. Taka jest jego spodziewana wartość na aukcji — czyli estymacja — a cena, od której będzie można do niej przystąpić, to 90 tys. zł. Jak podają eksperci, to pierwszy po wojnie popularny brytyjski roadster, a więc samochód przeznaczony dla dwóch osób, które lubią, jak czasem trochę wieje. Bez stałego dachu jest również ostatni z wystawionych kabrioletów, którego nie da się pominąć, chociaż nie pasuje do zestawienia tym, że jest z Ameryki.
Całkowicie niebrytyjski i nieniemiecki Ford Thunderbird z 1955 r. zasługuje jednak na cieplejsze powitanie, bo jego spodziewana wartość dochodzi do 210 tys. zł, a czerwień lakieru właściwie nie wymaga dopisków, że przeszedł renowację. Oprócz podobnych suchych informacji jego katalogowy opis zawiera przy tym kilka bogatszych wtrętów — m.in. o „bardzo przyjemnym bulgocie 8-cylindrowego silnika” czy „atletycznej sylwetce”. Bulgotu mogłyby mu pozazdrościć europejskie kabriolety, reszty nawet właściciele, którzy wystają z nich po świętach.