Jak bułgarscy kopacze ČEZ ograbili

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2020-09-13 22:00

To była największa kradzież prądu, jaką wykryto w Bułgarii. Złodzieje ukradli energię wartą ponad 2,5 mln BGN, czyli około 5,7 mln zł.

Jedna z profesjonalnie wyposażonych kopalni bitcoinów w mieście Kiustendił na zachodzie Bułgarii działała prawdopodobnie od półtora roku, druga — niespełna rok. Policjanci trafili na ich ślad w sierpniu. Na miejscu, w halach kilku dawnych, opuszczonych już zakładów produkcyjnych, położonych w przemysłowej dzielnicy, zastali dwóch mieszkańców Sofii w wieku 31 i 38 lat, którzy zajmowali się obsługą komputerów służących do pozyskiwania kryptowalut. Było ich łącznie około 4 tys. „Górnicy” zostali zatrzymani przez służby, sprzęt zabezpieczony, a hale zaplombowane, ponieważ obie kopalnie bitcoinów były „na lewo” podłączone do sieci energetycznej.

— Jeden z zatrzymanych mężczyzn już wcześniej był skazany za oszustwa płatnicze, dokonane zresztą tu na miejscu, w mieście Kiustendił — stwierdził prokurator Iwo Ilijew, którego słowa cytuje agencja informacyjna BTA.

Po 24 godzinach obaj kopacze zostali zwolnieni. Czekają jednak teraz na proces, a odpowiedzą za kradzież na wielką skalę. Jak szacują przedstawiciele należącej do koncernu ČEZ firmy dystrybucyjnej CEZ Electro Bulgaria — to ona została poszkodowana w tym procederze. Złodzieje skradli prąd wart ponad 2,5 mln BGN, czyli około 5,7 mln zł (kopalnie kryptowalut są bardzo energochłonne).

— Skradziona energia elektryczna pokryłaby miesięczne zapotrzebowanie całego liczącego około 50 tys. mieszkańców miasta Kiustendił — twierdzi cytowana przez dziennik „E15” Alice Horáková, rzeczniczka prasowa ČEZ-u.

Zdaniem Filipa Jordanowa, wiceszefa CEZ Electro Bulgaria, była to największa kradzież energii elektrycznej, jaką koncern kiedykolwiek odkrył. Bułgarscy kopacze, którzy okazali się złodziejami prądu, podobnie jak inni ich koledzy po fachu kradną energię, używając do tego bardzo wyrafinowanych i nowatorskich metod. Jak mówi Alice Horáková, istnieją nawet zorganizowane grupy, które za opłatą wykorzystują najnowocześniejsze technologie, by włamywać się do sieci i zakłócać działanie urządzeń pomiarowych.

ČEZ, kontrolowany w dwóch trzecich przez państwo czeski koncern energetyczny, kilkanaście lat temu rozpoczął intensywną ekspansję zagraniczną. Kupował spółki we wszystkich krajach regionu, m.in. w Bułgarii i w Polsce. Teraz od kilku lat stara się odwrócić proces i wycofać się z większości rynków. Dotyczy to również tych dwóch krajów oraz Rumunii i Turcji. Jeszcze w tym półroczu ma zacząć szukać potencjalnych nabywców na elektrownię Skawina oraz elektrociepłownię Chorzów. Jedyną polską spółką, jaką Czesi chcą zostawić w portfelu, jest ČEZ ESCO Polska, która oferuje usługi zwiększające efektywność energetyczną przedsiębiorstw, gmin i obiektów publicznych.