Ta nominacja w jednym aspekcie jest podobna do nominacji Marka Chrzanowskiego, byłego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), o którym informacji trzeba było szukać w internecie, kiedy okazało się, że premier Beata Szydło powołała go na szefa tego urzędu. A może nawet jeszcze bardziej anonimowa. Marek Chrzanowski wcześniej był krótko członkiem Rady Polityki Pieniężnej, a Jacek Jastrzębski, jego następca, nie sprawował żadnej publicznej funkcji. Kim jest nowy przewodniczący KNF, potężnej instytucji rynku finansowego i jak doszło do jego wyboru?

Delikatna kwestia następstwa
Kiedy we wtorek rano, 13 listopada, eksplodowała bomba z podsłuchami z przeprowadzonej w marcu tego roku rozmowy w cztery oczy Leszka Czarneckiego z Markiem Chrzanowskim, przewodniczącym KNF, ten drugi, będąc na prestiżowym forum w Singapurze, napisał na Twitterze, że nie zamierza podawać się do dymisji. W otoczeniu premiera zagotowało się, bo dla szefa rządu było oczywiste, że przewodniczący natychmiast musi złożyć urząd. Czy ktoś rozmawiał z Markiem Chrzanowskim, czy sam na singapurskim lotnisku doszedł do takiego wniosku, nie wiadomo, faktem jest, że kilka godzin po „tłicie” zrezygnował. \
Podstawowy problem Mateusza Morawieckiego, czyli scenariusz, w którym Marek Chrzanowski z mocy prawa jest nieodwoływalny i zostaje na stanowisku, spadł z agendy. Pojawił się nowy — skąd wziąć następcę. Sprawa potężnego kalibru, bo na niczym tak bardzo nie zbywa PiS jak na specach od rynku finansowego. Partia miała potężne problemy z obsadzeniem PZU, GPW, BOŚ Banku, a ostatnio Aliora, ludźmi kompetentnymi i którym może zaufać.
— Było oczywiste, że nowy przewodniczący musi zostać znaleziony szybko, gdyż KNF jest zbyt ważnym urzędem, żeby kierował nim p.o. Poza tym sytuacja jest kryzysowa, reputacja nadzoru została potężnie naruszona wskutek afery i potrzebny był człowiek kompetentny, kryształowo czysty i niepowiązany politycznie z rządem. To były warunki brzegowe, jeśli mamy myśleć o odbudowie dobrego imienia urzędu — opowiada osoba zbliżona do rządu.
Krótka lista kandydatów
Sprawa nominacji była o tyle delikatna, że dotychczas KNF znajdowała się w strefie wpływów Adama Glapińskiego, prezesa NBP, jednego z adwersarzy premiera Morawieckiego. Marek Chrzanowski był jego protegowanym i, jak wynika z podsłuchów ujawnionych przez Leszka Czarneckiego, konsultował z nim swoje działania. KNF to potencjalnie potężne narzędzie obstrukcji, o czym Mateusz Morawiecki przekonał się kilka razy, kiedy jeszcze jako wicepremier na początku 2017 r. próbował przejąć kontrolę nad PZU oraz wprowadzić swojego człowieka na fotel prezesa GPW. W obydwu przypadkach jego plany pokrzyżowali polityczni przeciwnicy w PiS, a rękę przyłożył nadzór. Adam Glapiński, choć bardzo mocno dostał rykoszetem przy okazji afery w KNF, nadal utrzymuje się na ringu, nie zamierza rzucać ręcznikiem i z założonymi rękami patrzeć, jak kurczy się jego strefa wpływów.
— Nazwiska kandydatów trzymane były w ścisłej tajemnicy, gdyż przecieki doprowadziłyby natychmiast do nagonki na wskazaną osobę — opowiada jeden z naszych rozmówców.
Choć oczywiste było, że to premier ma wskazać przewodniczącego, ostateczne decyzje zapadły na ul. Nowogrodzkiej. Według naszych informacji, w poszukiwania szefa nadzoru zaangażowane było bardzo ścisłe grono współpracowników Mateusza Morawieckiego. Nasi rozmówcy twierdzą, że w pierwszym odruchu premier chciał poprosić Pawła Borysa, prezesaPFR, osobę o ugruntowanej pozycji na rynku finansowym, o przejęcie funkcji, jednak pomysł szybko upadł ze względu na wiele strategicznych projektów, które obecnie realizuje w funduszu. Zaczęły się poszukiwania. Na krótkiej liście ustalonej kilka dni temu znalazło się, jak wynika z naszych informacji, m.in. nazwisko Leszka Skiby, wiceministra finansów, członka KNF, osoby znającej rynek finansowy. Tyle tylko że nie spełnia on kryterium, jakie wyznaczył premier, czyli niezależności. Leszek Skiba był bezpośrednim, a teraz pośrednim współpracownikiem Mateusza Morawieckiego i łatwobyłoby mu zarzucić zależność wobec szefa rządu. Warunek niezależności miała spełniać inna kandydatka, profesor z SGH, członek rady nadzorczej jednego z banków, jednak tu przeszkodą były dwie inne kwestie.
Prawnik, który zna się na biznesie
Wybór ostatecznie padł na Jacka Jastrzębskiego, osobę niemal nieznaną na rynku. Jeden z bankowców, kiedy spytaliśmy go o nowego szefa nadzoru odpowiedział, że ledwo zna zastępcę szefa departamentu prawnego we własnym banku, a co dopiero w PKO BP.
Choć nowy szef KNF nie jest rozpoznawalną postacią, to z pewnością nie jest też homo novum na rynku finansowym. Pod względem formalnym spełnia z nawiązką ustawowe kryteria dotyczące kandydatów na przewodniczącego KNF: wykształcenie prawnicze lub ekonomiczne i trzyletnia praktyka na stanowisku kierowniczym. Jacek Jastrzębski skończył SGH oraz prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Specjalizuje się w zagadnieniach prawa cywilnego, handlowego i rynku kapitałowego. W 2005 r. zrobił doktorat, a w 2011 r. habilitował się na wydziale prawa macierzystej uczelni, gdzie obecnie jest profesorem nadzwyczajnym. Jeśli chodzi o doświadczenie zarządcze, to od 2008 r. jest zastępcą dyrektora departamentu prawnego PKO BP. Do banku przyszedł jeszcze za rządów Jerzego Pruskiego. Zaczynał jako prawnik, a miesiąc później awansował na zajmowane do wczoraj stanowisko.
— Jacek Jastrzębski jest jedną z najlepiej zaznajomionych z regulacjami bankowymi osób na rynku. Ma fotograficzną pamięć i cytuje całe wyjątki ustaw z głowy, czym często wprawiał w konsternację urzędników KNF podczas licznych spotkań — mówi znajomy nowego szefa urzędu.
— Biegle włada trzema językami, doskonały merytorycznie, mniej sprawny zarządczo. Interesowały go zagadnienia prawne, a nie kierowanie departamentem — mówi inna osoba.
— Czy jest dobry? Na pewno absolutnie uczciwy, co w porównaniu z poprzednikiem stanowi potężny kapitał. Jest może nieco wycofany, na pewno nie w typie Wojciecha Kwaśniaka, ale nie jest też introwertyczny jak Stanisław Kluza — słyszymy od kolejnej osoby.
— Bardzo zdolny cywilista, dużo pisze, bardzo spokojny, wyważony w kontaktach. Moim zdaniem, to dobra nominacja, jeśli ocenić pod kątem przygotowania merytorycznego, gdyż jest to prawnik z bardzo dobrym przygotowaniem teoretycznym i równocześnie praktyk, który zna specyfikę działania instytucji finansowej — mówi prof. Marek Wierzbowski.
Palące sprawy
Opinie z rynku w sprawie wyboru nowego przewodniczącego są wstrzemięźliwe, co wynika z faktu, że niewiele osób go zna.
— Z pewnością KNF będzie silny i niezależny. Premier to zapowiedział — ironizuje prezes jednego z banków.
Inny przedstawiciel sektora finansowego uważa, że powierzenie tak ważnego stanowiska zastępcy dyrektora departamentu potwierdza tylko, jakie braki kadrowe ma PiS i nie podnosi rangi urzędu nadzoru. Powszechne jest oczekiwanie, że przewodniczący „do spodu” wyjaśni aferę wywołaną taśmami Leszka Czarneckiego. Tego samego chce zresztą otoczenie premiera. Ludzie Mateusza Morawieckiego przekonują, że wbrew narracji opozycji i rynku nowela ustawy o nadzorze nie ogranicza kompetencji przewodniczącego (do KNF zostanie wprowadzony przedstawiciel premiera i koordynator służb specjalnych), ale istotnie go wzmacnia.
— Przewodniczący nie będzie zdany na łaskę ministra finansów, będzie miał swój budżet i swobodę zatrudniania specjalistówi opłacania ich na rynkowych zasadach. Odbudowa kadr KNF to jedno z kluczowych zadań przewodniczącego — mówi osoba z kręgów rządowych.
Możliwe, że zmiany kadrowe zaczną się niedługo, i to od samej góry. W gestii przewodniczącego leży wskazanie premierowi zastępców, których chce mieć pod sobą. Obecne kierownictwo urzędu KNF pochodzi z poprzedniego rozdania i ze wskazania rozmaitych środowisk. Nie bez znaczenia jest fakt, że Marek Chrzanowski pełnił równocześnie funkcję szefa najważniejszego pionu bankowego i szefa urzędu.
— Bał się, że zostanie przegłosowany przez własnych zastępców, a tak skupiając dwa głosy, w tym ważący przewodniczącego, mógł postawić na swoim — wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.
Nowego przewodniczącego od pierwszego dnia urzędowania czeka mnóstwo pracy. Pilnie musi zająć się sprawą banków Leszka Czarneckiego, GetBacku, zapoznać się z sytuacją w sektorze SKOK-ów, która jest co najmniej trudna, wejść w złożoną problematykę sektora banków spółdzielczych. Musi też znaleźć czas na rozeznanie się w sytuacji rynku kapitałowego, funduszy inwestycyjnych, wejść w rolę członka rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego i członka Komitetu Stabilności Finansowej.
OKIEM EKSPERTA
Światełko w tunelu
JACEK SOCHA, wiceprezes PwC w Polsce
Pozytywnie odbieram szybką decyzję premiera dotyczącą wyboru szefa KNF. Rynki finansowe nie lubią niepewności, dlatego było to bardzo pilne. Fakt wieloletniej pracy w banku na stanowisku kierowniczym oznacza, że nowy przewodniczący zna branżę finansową, bo PKO BP, jako duża instytucja, działa na wszystkich rynkach, a w departamencie prawnym kumulują się wszystkie ważne kwestie operacyjne. Dla mnie istotne jest, by przewodniczący KNF potrafił właściwie oceniać rzeczywistość rynku finansowego, proponował właściwe rozwiązania regulacyjne i był osobą, która poprowadzi skuteczny i racjonalny nadzór. Nie ukrywam, że rynek kapitałowy, którym zajmowałem się jako szef KPWiG przez lata, przeżywa od dłuższego czasu ciężkie chwile. Dlatego potrzebna jest nowa strategia, która wspomoże inwestorów i rynek, a także pozwoli wdrożyć skutecznie PPK. Kluczowe w tym kontekście będą też propozycje KNF dotyczące OFE.
OKIEM EKSPERTA
Przewodniczący musi być dobrze umocowany
MAREK BELKA, były premier i szef NBP
Nominacja pracownika PKO BP na szefa nadzoru świadczy o tym, że musi być bliski obecnej władzy, co nie oznacza, że jest niekompetentny, ale musi to udowodnić. Pierwsza rzecz, jaką powinien zrobić nowy przewodniczący, to powołać specjalną komisję ds. zbadania działań KNF wobec banków Leszka Czarneckiego. Żadna prokuratura jej nie wyjaśni, bo się na tym po prostu nie zna. Nie chodzi zresztą wyłącznie o działania prawne czy nieprawne, tylko wyjaśnienie, czy zachowanie KNF było zgodne z normami obowiązującymi w nadzorach zagranicznych, czy, mówiąc w uproszczeniu, chodziło o realizację „planu Zdzicha”. Jeśli to nie zostanie wyświetlone, to będzie unosić się zawsze na nadzorem jak zły duch i zostanie przekonanie o działaniach mających charakter wywłaszczenia. Dlatego do komisji badającej sprawę powinni zostać zaproszeni eksperci z rynku, w tym z zagranicy. Przewodniczący powinien mieć daleko idące plenipotencje w sprawach polityki kadrowej, gdyż nie może być tak, że za każdym razem będzie musiał konsultować się z zarządem, kogo zatrudnić. Ogromną wartością, jaką udało się zbudować w Polsce, jest dobra sława naszych banków na świecie. W ostatnich europejskich stres testach dwa nasze największe banki zajęły odpowiednio pierwsze i trzecie miejsce.