Jan Kulczyk gra libijską ropą

Paweł Janas
opublikowano: 2010-02-08 00:00

Pakiet Lotosu w zamian za uniezależnienie Polski od Rosjan. Brzmi rozsądnie, ale diabeł tkwi w szczegółach.

Najbogatszy Polak wspólnie z Tamoilem oferuje rządowi poprawę bezpieczeństwa energetycznego

Pakiet Lotosu w zamian za uniezależnienie Polski od Rosjan. Brzmi rozsądnie, ale diabeł tkwi w szczegółach.

Kto byłby najlepszym partnerem branżowym dla Lotosu? Orlen, Statoil, PGNiG, a może International Petroleum Investment Company z Emiratów Arabskich? Na to pytanie musi odpowiedzieć skarb państwa, który po sprzedaży pod koniec stycznia 14 mln akcji paliwowej spółki na giełdzie, pośrednio zaprosił potencjalnych inwestorów do składania ofert. Jasno sygnalizując, że mile widziany jest partner, który w wianie wniesie upstream, czyli złoża ropy.

Jest pierwszy kandydat, który spełnia ten wymóg.

Do resortów: skarbu i gospodarki wpłynął list intencyjny od joint-venture Jana Kulczyka, najbogatszego Polaka, i Tamoilu, libijskiego koncernu naftowego. Z naszych informacji wynika, że inwestorzy są zainteresowani zakupem minimum kilkunastu procent akcji Grupy Lotos, ale o ostatecznej wielkości pakietu zdecyduje skarb.

Kulczyk i Tamoil zapewnili skarb, że sfinansują inwestycję ze środków własnych, w związku z tym mogą sfinalizować inwestycję bardzo szybko. Kiedy?

— To zależy od rządu. Skarb schodzi poniżej progu 50 proc. w Lotosie, więc Rada Ministrów musi zmienić program dla branży — twierdzi nasze źródło.

— W nowej strategii naftowej proponujemy dokonanie zmiany dającej nam możliwość zejścia w Grupie Lotos poniżej 50-proc. progu — potwierdza Mikołaj Budzanowski, wiceminister skarbu, odpowiedzialny za sektor naftowy.

Zielone światło na składanie wiążących ofert ma się zapalić w lutym lub na początku marca. Resort skarbu już przygotował pod nie grunt.

— Inwestorzy giełdowi zachodzili w głowę, po co skarb 22 stycznia sprzedał 10 proc. akcji na giełdzie, skoro oddając większy pakiet inwestorowi branżowemu mógłby uzyskać premię. To był bardzo mądry ruch. Wpuszczenie inwestora branżowego do spółki wiąże się z pewnym ryzykiem politycznym. Dzięki transakcji giełdowej minister Grad uzyskał rynkową wycenę akcji (29 zł — przyp. red.) i na pewno nie sprzeda akcji inwestorowi poniżej tej ceny. W ten sposób uniknie ewentualnych zarzutów o narażenie skarbu na straty — twierdzi jeden z analityków giełdowych.

Jeśli inwestor kupi 15 proc. Lotosu płacąc 29 zł, to wartość transakcji wyniesie 564 mln zł. Zakładając np. 10-proc. premię — będzie to 620 mln zł.

Na dwóch frontach

Polscy politycy od lat próbują uniezależnić Polskę od dostaw ropy z Rosji. Ich liczne wizyty na Bliskim Wschodzie, w Afryce Północnej i na Kaukazie (patrz tekst obok) kończyły się jednak fiaskiem.

Jan Kulczyk ma sprytny plan. Dlatego list intencyjny sygnowany przez duet: Kulczyk-Tamoil trafił do Waldemara Pawlaka, ministra gospodarki.

— To on odpowiada za bezpieczeństwo energetyczne kraju, a w jego ramach za dywersyfikacje dostaw ropy i gazu. Mogę się założyć, że Kulczyk podparty tak dużym partnerem z kraju, który jest jednym z największych eksporterów ropy do Unii Europejskiej, na pewno przedstawił wizję uniezależnienia Polski od ropy rosyjskiej — mówi jeden z ekspertów paliwowych.

Libia jest właścicielem jednych z największych odkrytych i potwierdzonych złóż ropy na świecie. Na eksporcie tego surowca zarabia rocznie ponad 50 mld USD (patrz ramka obok). Sam Tamoil nie ma własnych złóż ropy, ale mają je spółki z grupy, a właściciel Tamoilu specjalizuje się w dostawie i handlu ropą.

A jest jeszcze Kulczyk Oil Venture, który przygotowuje się do debiutu na warszawskiej giełdzie (prospekt emisyjny czeka na akceptację Komisji Nadzoru Finansowego). Spółka ma koncesje na poszukiwanie i wydobycie ropy na kilku kontynentach, m.in. w Brunei, gdzie przygotowuje się do pierwszych odwiertów, a ostatnio dostała zgodę za zakup ukraińskiej firmy KUB-Gas, jednego z największych niezależnych producentów gazu na Ukrainie.

— Biorąc pod uwagę ten potencjał i plany poszukiwawczo-wydobywcze samego Lotosu, które zostałyby wsparte finansowo przez nowego inwestora, można sobie wyobrazić, że stajemy się znacznie mniej zależni od dostaw z Rosji — twierdzi przedstawiciel resortu gospodarki.

Głos rynku

A kogo w roli inwestora Lotosu widzą eksperci?

— Jeśli do Lotosu miałby wejść inwestor branżowy, to tylko z dostępem do złóż ropy naftowej. Zapewniłoby to Lotosowi bezpieczeństwo energetyczne na przyszłość. W grę nie wchodzi oczywiście wożenie surowca na przykład z rejonu Bliskiego Wschodu do Polski, ile raczej swapy. Trudno dziś przesądzić, czy są większe szanse, że będzie to Statoil, czy któryś z arabskich koncernów paliwowych. Sens ma także mariaż z PGNiG, bo w tej spółce są przecież dobrzy eksperci od poszukiwań i wydobycia. Nie widzę natomiast powodów, by łączyć Orlen z Lotosem — mówi Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.

— Ważne, by partner wsparł plany poszukiwawczo-wydobywcze Lotosu. Sukces na tym polu oznacza nowe źródło zysków dla spółki. I to jest najważniejsze, a nie dywagacje o dywersyfikacji — uważa Kamil Kliszcz, analityk DI BRE.

— Wejście inwestora do Lotosu na kilkanaście procent to inwestycja rzędu maksimum pół miliarda złotych. To zbyt małe zaangażowanie, by można było mówić o poważnym wsparciu planów wydobywczych Lotosu. Aby poważnie zaistnieć w upstreamie potrzeba kilku miliardów dolarów. Sądzę więc, że duet Jan Kulczyk -Tamoil nie będzie w stanie wesprzeć planów wydobywczych Lotosu. Rodzą się także pytania. Przede wszystkim, na ile tak naprawdę zasobny w złoża ropy jest Tamoil? Pytanie także, jakie tak naprawdę korzyści natury biznesowej mieliby z wejścia do Lotosu ci dwaj inwestorzy — zastanawia się Wojciech Heydel, były prezes PKN Orlen.

— Sens ma połączenie Lotosu z PGNiG. Obie spółki mają aktywa wydobywcze, a PGNiG dodatkowo dużą wiedzę na temat wydobycia i własne spółki geofizyczne czy wiertnicze Oba podmioty prowadzą działalność na szelfie norweskim. Oddawanie wpływu na spółkę na przykład Janowi Kulczykowi i Tamoilowi będzie błędem z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju. Zapewne będzie to interesująca transakcja dla kupującego, ale na pewno nie dla sprzedającego — uważa Przemysław Wipler, prezes Fundacji Republikańskiej, za rządów PiS dyrektor departamentu dywersyfikacji dostaw nośników energii w Ministerstwie Gospodarki.

Grupa Lotos może pozyskać inwestora zasobnego w ropę naftową. Nie oznacza to jednak, że ropa wydobywana na przykład w Afryce Północnej musi być transportowana tankowcami do Polski. To czasochłonne i droższe niż transport ropy rurociągiem. Na szczęście wymyślono swapy. W czym rzecz? Ropę afrykańską można sprzedać lokalnie na przykład rosyjskiemu traderowi, który z tych samych powodów nie chce wieźć jej tam tankowcem z Rosji. W zamian do Gdańska trafić może rurociągiem kupiona u tego tradera rosyjska ropa.

LIBIJSKI POTENTAT

Tamoil — spółka utworzona w 1988 r. Należy do zarejestrowanego w Holandii holdingu Oilinvest, którego 100-procentowym akcjonariuszem są Libijczycy. Holding prowadzi działalność rafineryjną, dystrybucyjną i transportową w ramach marki Tamoil w Europie i Afryce.

Sieć detaliczna Tamoilu składa się z 3000 stacji w Europie i 86 w Afryce.

Holding ma trzy rafinerie: w Szwajcarii, we Włoszech i Niemczech.

Jest obecny w sektorze transportu morskiego i lądowego.

Dostarcza kontenery do transportu paliw we wszystkich większych portach Egiptu.

Politycy o pomyśle Kulczyka

Adam Szejnfeld

były wiceminister gospodarki

W Polsce jak się słyszy nazwisko Kulczyk, to od razu robi się sensacja. Szczególnie, gdy biznesmen planuje inwestować w spółki będące w rękach skarbu państwa. Jeśli do tego nazwiska dochodzi spółka libijska, związana z nazwiskiem Kaddafi, to już robi się megasensacja. I niestety tego typu emocje mogą górować nad rzeczową analizą potencjalnego efektu wejścia tych inwestorów do drugiej po Orlenie polskiej firmy paliwowej. Miejmy nadzieję, że z tych powodów potencjalni inwestorzy nie będą z góry stawiani na przegranej pozycji. Czy wejście do Lotosu Jana Kulczyka związanego z Tamoil daje szanse na dywersyfikację dostaw ropy do Polski? Niewątpliwie polski przemysł petrochemiczny jest atrakcyjny dla obcego kapitału i taka inwestycja mogłaby rozwinąć możliwości polskiej spółki i pozytywnie wpłynąć na całą branżę.

Marek Wikiński

poseł SLD

Nie sądzę, aby wejście do Lotosu inwestora libijskiego oznaczało dywersyfikację dostaw ropy do Polski. Zawsze kupuje się najtańszy towar, a w przypadku tego surowca niewątpliwie najlepsze ceny oferują Rosjanie. Cała Europa kupuje ropę w Rosji. Nie widzę więc podstaw do twierdzenia, że sytuacja uległaby diametralnej zmianie po ewentulanym zakupie akcji Lotosu przez firmę z Libii.

Maks Kraczkowski

poseł PiS

Trzeba przede wszystkim spojrzeć na kondycję finansową firmy Lotos. A jest ona znacznie lepsza niż Orlenu. Inwestorem Lotosu powinna niewątpliwie być jedna z największych światowych firm naftowych, która ma swoje bogate złoża ropy. Dywersyfikacja dostaw ropy do Polski jest konieczna. Mnie nazwisko Kulczyk nie przeraża, natomiast nazwisko Kaddafii nie kojarzy się najlepiej.