Polski producent win, firma Jantoń, postanowiła kilka lat temu zrezygnować z szerokiego portfela win sprowadzanych z całego świata i skoncentrowała się na winach masowych. Dziś rośnie ponad trzy razy szybciej niż krajowy rynek wina, bo o co najmniej 20 proc. rocznie.
W 2012 r. biznes winiarski przyniesie spółce 4-5 mln zł zysku brutto przy 150 mln zł przychodów ze sprzedaży. Krajowe przychody lidera, wartego 2 mld zł polskiego rynku wina, Grupy Ambra, sięgnęły 450 mln zł (w roku obrotowym zakończonym 30.06.2012).
— W tym roku wciąż jesteśmy numerem trzy na rynku wina po Ambrze i Barteksie, ale interesuje nas pozycja lidera — mówi Jacek Jantoń, prezes firmy. Połowa produkcji spółki to napoje fermentowane, a połowa wina gronowe rozlewane na miejscu.
— Wzrost mamy na winach gronowych, bo rynek napojów fermentowanych się kurczy. O ile 10 lat temu jego wielkość wynosiła 200 mln l rocznie, o tyle dziś to 100 mln l, a wina gronowe urosły z 60 mln l do 100 mln l — mówi Jacek Jantoń.
Jego zdaniem, napoje fermentowane czekają dalsze spadki do 20 mln l rocznego popytu w ciągu 10 lat. Wtedy zmieni się jednak charakter tej kategorii.
— Tak jak stało się to u naszych zachodnich sąsiadów, będą to wyszukane produkty. Do tych zmian już się przygotowujemy, produkując niszowe wino ekologiczne na bazie aronii, które sprzedajemy głównie do Niemiec, Szwajcarii, a nawet Japonii. Tam jest jednak postrzegane nie jako alkohol, ale napój prozdrowotny, kupowany przez emerytów — twierdzi Jacek Jantoń.
Eksport stanowi obecnie 10 proc. przychodów firmy, docelowo ma być 20 proc. Rozwija się głównie dzięki sprzedaży napojów fermentowanych na Litwie, Łotwie i w Estonii. Najbardziej spółka liczy jednak nie na zagranicę, ale na wzrost krajowej konsumpcji.
— Polak spożywa średnio 3 l wina gronowego rocznie. Nawet unikając porównań do statystycznego Hiszpana czy Francuza (45-50 l), których kraje są czołowymi producentami wina, mamy duże pole do wzrostu. Niemiec pije średnio 20 l wina rocznie, my możemy spokojnie pić 10 l w ciągu kilku lat. Oznaczałoby to potrojenie się rynku — uważa Jacek Jantoń. Branża liczy w przyszłym roku na 6-7 proc. wzrostu.
— Silnym motorem zwyżek powinno być wino stołowe, rosnące o 9-10 proc. — mówi Elżbieta Pawłowska, dyrektor biura Polskiej Rady Winiarstwa.
To wina stołowe są największym segmentem rynku (63 proc. udziałów), a najlepiej sprzedawać mają się te o niskiej cenie.
— W związku z trudną do przewidzenia sytuacją ekonomiczną i tym samym pogarszającymi się nastrojami, konsumenci będą raczej szukali dobrych ofert cenowych. Obecnie najpopularniejszy segment cenowy w winach stołowych to ten do 15 zł i będzie nadal zyskiwał na popularności — twierdzi Katarzyna Pawlęga z Centrum Wina.
Mniej w tym roku sprzedaje się win deserowych (-2,8 proc.), musujących (-2,1 proc.) i wermutów (-1,2 proc.).