Jerome Powell pomaga obozowi byków

Piotr KuczyńskiPiotr Kuczyński
opublikowano: 2019-01-07 11:16

Zmienność na Wall Street podczas okresu świątecznego i przełomu roku była potężna. Na przykład w Wigilię indeksy mocno spadły po to tylko, żeby w drugi dzień świąt wzrosnąć po około pięć procent. Ten pięcioprocentowy wzrost był wywołany klasycznym zamykanie z zyskiem krótkich pozycji po osiągnięciu 20% spadku indeksów, czyli po dojściu do umownej granicy oddzielającej normalną korektę od rynku niedźwiedzia. Następna sesja też była zresztą równie szalona – spadek po około trzy i pół procent i zakończenie dnia jednoprocentową zwyżką.

Po takich sesjach zadowoleni są jedynie day traderzy – reszta inwestorów wpada raczej w osłupienie. Potem zaczęło wyglądać na to, że rynki wchodzą w bardziej przewidywalną część gry. Na przełomie roku indeksy rosły, a zmienność była już nieco mniejsza. Wydawało się, że wzrostową falę zakończyły w czwartek 3.01 duże (dwa i nawet ponad trzy procent) spadki indeksów. Wystarczyło, że w Chinach opublikowano słabsze dane makro, a Apple ostrzegł, że z powodu spadku chińskiego popytu musi zredukować prognozy zysku.

W piątek 4.01 zapowiadał się jednak kolejny zwrot na tej kolejce górskiej i rzeczywiście tak się stało. Izba Reprezentantów przyjęła rozwiązanie mogące zakończyć częściowy paraliż rządu. Prezydent Trump jednak nadal upierał się, że bez 5 mld dolarów na budowę muru na granicy z Meksykiem nie zezwoli na powrót do normalnego funkcjonowania rządu, więc to nie mogło mocno wpłynąć na nastroje.

Poprawiało je jednak to, że Chiny potwierdziły rozpoczęcie rozmów handlowych z USA. Poprawiać nastroje mógł też doskonały miesięczny raport z rynku pracy. Dane były jednak dość dziwne. Sygnalizowały doskonałą sytuację gospodarczą dzień po tym jak ISM dla sektora przemysłowego spadł o wartość największą od ostatniej recesji.

Przełomem dla rynków było to, że właśnie w piątek 4.01 pojawił się Jerome Powell, szef Fed i to on odpowiadał za przebieg kolejnej, szalonej sesji. Wypowiadając się podczas dorocznego spotkania American Economic Association powiedział między innymi, że polityka banku centralnego jest elastyczna, a jego członkowie „wsłuchują się z uwagą” w to, co mówią im rynki finansowe. Powiedział też, że jeśli Fed dojdzie do wniosku, że redukcja sumy bilansowej (zmniejszanie wolumenu aktywów zakupionych podczas luzowania ilościowego) stanowi problem to zaprzestanie tego działania. Oświadczył również, że gdyby prezydent Trump o to poprosił to nie złożyłby dymisji. Tego wszystkiego bardzo potrzebował obóz byków.

Poza tym podniosły się liczne głosy komentatorów twierdzących, że ostrzeżenie Apple nie jest reprezentatywne dla całego rynku. Bardzo mocne dane z rynku pracy opublikowane w ten kluczowy piątek mogły zarówno pomóc bykom (gospodarka ma się dobrze) jak i im zaszkodzić (rynek pracy ma się dobrze, więc Fed będzie podnosił stopy). Przeważyły uznane za bardzo „gołębie” słowa szefa Fed – doprowadziły do potężnych, ponad trzy i ponad czteroprocentowych zwyżek indeksów S&P 500 i NASDAQ).

Pamiętać jednak trzeba, że mimo wzrostowego okresu poświątecznego dopiero poziom 2.600 pkt. na indeksie S&P 500 (linia szyi formacji RGR) stanowił prawdziwy, mocny opór. Jego przełamanie (z nadmiarem – konieczne zastosowanie filtra) anulowałoby tę złowróżbną formację i otworzyłoby drogę ku szczytom. Mocne odbicie kazałoby traktować zwyżkę jako ruch powrotny i nadal obowiązywałby wtedy sygnał sprzedaży z zakresem spadku na S&P 500 przynajmniej do 2.260 pkt.

Wchodzimy w okres, który może być dla byków korzystny. Przede wszystkim w tygodniu rozpoczynającym się 14.01 startuje sezon raportów kwartalnych amerykańskich spółek. Oczekiwania są tak mocno obniżone, że niewiele będzie trzeba, żeby zadowolić inwestorów.

Drugim pozytywnym czynnikiem jest to, że zarówno Donald Trump jak i Xi Jinping bardzo potrzebują sukcesu. Trump bardzo się boi (widać to było w grudniu) giełdowych przecen, bo uderza to w jego poparcie. Xi zaś musi dbać o to, żeby gospodarka rozwijała się szybko tak, żeby nie rodził się sprzeciw społeczny. Obaj będą dążyli do kompromisu i takiej umowy, która wszystkich zadowoli. To też powinno pomagać bykom.

Oczywiście jest i druga strona medalu. Wyniki spółek, a szczególnie ich prognozy mogą jednak być zaskakująco fatalne, a Trump i Xi nie będą chcieli pójść na kompromis. Do tego przed 21.01 dojdzie twardy Brexit i rynki znowu wpadną w panikę. Ja jednak na razie obstawiam scenariusz pozytywny.

Martwić może przede wszystkim to, że w agencjach informacyjnych pojawiają się opinie członków administracji USA zgodnie z którymi XI Jinping musi pójść na ustępstwa, bo inaczej doczekać się może niepokojów społecznych. To teoretycznie prawda, ale takie publiczne stanowisko powoduje utratę twarzy przez przywódcę Chin, jeśli rzeczywiście pójdzie na duże ustępstwa. A dla Azjatów utrata twarzy to istna tragedia mogącą owocować utratą władzy…