Podróżować samochodem po Dolnym Śląsku niełatwo. Ma się wrażenie, jakby ktoś celowo powyrzucał drogowskazy. We Wrocławiu — już lepiej. A w jedno miejsce smakosze z całej Polski trafią z zawiązanymi oczyma: do restauracji Splendido.
Restauracja Splendido a la Carte
Wnętrze uderzyło nas dekadenckim powiewem smakoszostwa. Także cytatami z Anthelme’a Brillat-Savarina (francuski klasyk wykwintnego stołu). Czy to zapowiedź kulinarnych ekstaz?
Podekscytowani czekaliśmy na pierwszą odsłonę. Delikatny tatar ze szkockiego łososia wystąpił z dziarsko narzuconym miodowo-musztardowym szalem, nieco prowokacyjnie przybrany orzechami nerkowca (27 zł). Gdzieś daleko podśpiewywała cebula. Całość? Smakowa poezja! W kieliszki bez pytania nalano schłodzone chablis. Saint Martin, 2006, Domaine Laroche (48 zł kiel.) Musiało być dobrze, bo cebula nie protestowała.
Wybredny drób
Z trzepotem skrzydeł przyleciała Bella Marbella (delikatnie duszone płatki kaczki z cebulą i rozmarynem — 42 zł) — z subtelnym akompaniamentem foie gras. Podsunęliśmy kaczce pod dziub alzacki Pinot Noir, 2001, Leon Beyer (145 zł). Zaskoczenie... Bella kwakała coś pod dziobem, że wieśniaka przed randką trzeba dobrze napowietrzać. W Splendido stosowny zabieg przeprowadzono szybko i bezboleśnie. Drugiemu podejściu towarzyszyło całkiem radosne mruczando. Przyszła kolej na danie główne. Oto nasz ulubiony strzępiel (54 zł) — zwany przez Anglosasów sea bassem. Rozgorzała dyskusja, że niby strzępiel po polsku brzmi mało apetycznie. Lepiej zwać go z angielska. Zgodziliśmy się, ale tylko dlatego, że sea bass na talerzu już zaczął stygnąć — mimo pancerza z przypieczonej, chrupkiej skórki i poduszki z balsamicznego risotto. Razem na widelcu: smakowo udana kombinacja. W kieliszki ponownie nalano chablis. Świetne trafienie!
Winne dylematy
Zapowiedziano gicz jagnięcą duszoną w winie (63 zł). To wielka rzadkość w polskich restauracjach. Gicz pojawiła się jesiennie, solidnie otulona sosem — z niewielkim orszakiem warzyw i wystraszonym risotto. No i z wyglądającymi z nieg
gdzieniegdzie pyszczkami grzybów. Smakowite zjawisko. Ale jak winnie dogodzić tej napuszonej giczy? Propozycji było multum. Jedna przeszła przez aklamację. Chlusnąć w gicz alzatczykiem, co tak wspaniale tańcował z kaczką!
Kosmiczny deser
Chlusnęliśmy. Coś niespodziewanego: wszyscy (łącznie z giczą) zakrzyknęli, że nic innego nie trzeba już proponować. Że on i tylko on jest ucieleśnieniem marzeń dorastających giczy. Kaczka zieleniała — z zazdrości.
Mimo objawów przejedzenia musieliśmy spróbować deseru. Ale tylko tego jednego: śliwkowego nugata oturlanego w palonym pierniku (19 zł). Koniecznie z kieliszkiem porto. Odlot w kosmos! Autentyczny Gagarin...
Gdy nazajutrz po biesiadzie przechadzaliśmy się po Wrocławiu, na każdym kroku zaskakiwała nas smakowa Sahara. Na jej tle Splendido jawiło się nam bajkową oazą.
Przyjacielski alzatczyk
Leon Beyer, Pinot Noir Wpadliśmy w lekką panikę, szukając wina, które przygarnie kaczkę. Przeczuwaliśmy, że większość tych w karcie tylko czyha, by się z nią szarpać. Zrezygnowani już mieliśmy zamawiać sodówkę, gdy przyszło nagłe olśnienie..
Odlotowa słodycz
Śliwkowy nugat oturlany w palonym pierniku — tu wahań nie było: wino do tego deseru? Tylko porto!
Bez kompasu
Splendido łatwo znaleźć — mieści się w centrum, przy jednej z najstarszych ulic Wrocławia.