Gdyby statystycznego Polaka zapytać, jakie słowo na literę k wszechogarnia zarówno poważne debaty, jak i potoczne rozmowy, na pierwszym miejscu znalazłby się rzeczownik na pięć liter, który — według Sławomira Mrożka — powinniśmy wpisać do Konstytucji. Najpoważniejszym zaś kandydatem do miejsca drugiego jest KORUPCJA.
Dlatego wracamy raz jeszcze do XII Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdroju, którego „Puls Biznesu” był nie tylko partnerem medialnym, lecz także współorganizował jedno z 53 seminariów — „Czy przedsiębiorcy skazani są na dawanie łapówek?”
Korupcja najbardziej leży na wątrobie ludziom biznesu, stanowiącym najważniejszą grupę czytelniczą „PB”. Prowadzone dla nas od półtora roku przez IBOiR Pentor comiesięczne badania nastrojów polskich przedsiębiorców potwierdzają, że korupcja i łapownictwo są stale wymieniane wśród najbardziej dokuczliwych dolegliwości o charakterze makroekonomicznym. Jeśli idzie o branże, to zdecydowane pierwszeństwo dzierży budownictwo, w którym wyjątkową rolę odgrywają zamówienia publiczne.
Od kilku tygodni konferencje prasowe w resorcie finansów tworzą nową jakość życia publicznego w Polsce — cywilizację rekwizytową. Dziennikarzom a to rozda się marchewkę, a to przyniesie dźwig do zabawy, a to rzuci opadającą szczękę... Podążając tym trendem, redaktor naczelny „PB” Jarosław Sroka wręczał gościom krynickiego seminarium koperty. Zostały przyjęte z naturalnym zainteresowaniem — ale okazały się puste. Za to pytanie, kto z obecnych NIGDY nie uczestniczył w żadnej transakcji korupcyjnej, wywołało pewną konsternację i niepewność. Zaczęło się przeszukiwanie pamięci — czy na przykład spotkanie na drodze z patrolem policji, kończące się... niezaliczeniem punktów karnych, już się kwalifikuje?
Pierwszy w panelowej dyskusji wypowiedział się Maciej Wnuk z zarządu Transparency International Polska. Zwrócił uwagę na archaiczność utożsamiania łapówki z klasyczną kopertówką. Sztuka korupcji systematycznie ewoluuje i przybiera formy bardziej złożone: coraz częściej pojawia się nie rozliczenie gotówkowe, lecz — znacznie bardziej bezpieczny dla obu stron — barter, w którym firma wynagradza przychylnego jej decydenta najróżniejszymi dobrami, a ów finał transakcji bywa — na wszelki wypadek — znacznie opóźniony. Tak się tworzy swoiste partnerstwo publiczno-prywatne.
Korupcję bardzo trafnie przyrównuje się do raka. Różne mogą być jej przyczyny, przebieg, stadia i zaatakowane organy, ale kończy się tak samo źle dla całego organizmu. Daje też odległe przerzuty — do branż gospodarki, w których nikt nie spodziewałby się na nią natrafić.
Adam Ringer, członek rady nadzorczej Preem Polska, mający doświadczenie inwestorskie w wielu branżach, zwrócił uwagę na oddziaływanie w Polsce silnych lobby, które nie chcą wpuszczać na zawłaszczony przez siebie teren konkurencji — i uzyskują w tym wsparcie najwyższych władz państwowych, niezależnie od zmieniających się opcji politycznych. Klasycznym przykładem jest cały polski sektor naftowy.
Zauważył też, że coraz bardziej rozpowszechnioną formą łapówkarstwa staje się sowite opłacanie projektantów obiektów przez dostawców różnych urządzeń — za wstawienie do projektu wymienionego z nazwy sprzętu danej firmy, a nie np. określenie tylko wymagań technicznych i pozostawienie cenowego i jakościowego wyboru inwestorowi.
Uwe Krüger, prezes zarządu Hochtief Polska, pracuje w Polsce dopiero od grudnia 2001 r., ale ma wiele doświadczeń z innych państw, w tym z USA. Notabene jego firmie około 70 proc. obrotów zapewniają inwestujący w Polsce klienci zagraniczni. Obserwatorowi z zewnątrz pilną koniecznością jawi się radykalna zmiana psychologicznego nastawienia polskiego społeczeństwa do korupcji. Zwalczać ją należy tak samo jak raka — przede wszystkim stosując profilaktykę. A zaczynać należy już od uczenia dzieci i kształtowania antykorupcyjnego nastawienia młodego pokolenia.
Poza tym państwo musi pamiętać, że społeczeństwo ponosi wskutek łapówkarstwa wymierne straty — na przykład zdecydowanie zmniejsza się zainteresowanie zagranicy bezpośrednimi inwestycjami w Polsce. A przecież są one jednym z warunków przyspieszenia wzrostu gospodarczego przed wstąpieniem naszego kraju do Unii Europejskiej.
Dyskutanci zauważyli, że polskie ustawodawstwo antykorupcyjne bywa w niektórych rozwiązaniach nawet lepsze niż unijne. Cóż z tego, skoro diabeł tkwi w przestrzeganiu tego prawa oraz w szczegółach. Przedsiębiorcy w Polsce nie są skazani na dawanie łapówek, ale pod warunkiem, że zaczęliby solidarnie buntować się i zwalczać korupcję u samych źródeł. Czy jednak jest to możliwe, gdy konkurencja się zaostrza i kurczy rynek zamówień? Uznajmy to pytanie za retoryczne.