O restauracji Egoist w Tallinie krążą po świecie legendy. Nie tylko ze względu na wyszukaną estońską kuchnię z wyraźnie francuskimi akcentami. Także z powodu starannie dobranych win. Nie mogliśmy sobie odmówić wizyty. Żeby wejść, trzeba najpierw energicznie przyciskać dzwonek (dla poznaniaków — nadusić). Wnętrze onieśmiela secesyjną elegancją. Menu może nieobfite, za to przebrane i smakowicie brzmiące. Chociaż rozważaliśmy pierożki nadziewane homarami (290 koron estońskich) i pieczonego dzikiego pstrąga (310 koron), ostatecznie wybraliśmy kaczkę po staroświecku (355 koron). Kochamy domowo pieczone kaczki, gdy są podawane na stół prosto z piekarnika. Te restauracyjne z założenia są odgrzewańcami. Z soczystością mają często tyle wspólnego, co my z chińskim baletem. W Egoiście kaczka okazała się gorąca i mięciutka. Do tego w miłych ziołowych oparach. Także w towarzystwie czerwonej kapusty.
A co w Tallinie wskazali na winnego kompana? Burgunda — Rully, 2005, Cote O'Or, Joseph Drouhin. Kaczka na burgunda za- reagowała początkowo mało sympatycznie. Za bardzo był chyba rozgrzany. Kazaliśmy natychmiast wrzucić go w lód. Potem było im już tylko dobrze. Dlaczego kaczusia okazała się taka smaczna? Wyznano, że była bardzo wolno pieczona. Do tego w niskiej temperaturze.
Stanisław J. Majcherczyk