Sześć spółek z portfela SpeedUp Venture Capital Group myśli o debiucie na warszawskiej giełdzie – ujawnił w trakcie konferencji Izby Domów Maklerskich Bartłomiej Gola, partner generalny SpeedUp Venture Capital Group. Zwracając uwagę, że do momentu wyjścia z inwestycji zbliżają się i inne, podobne fundusze, nie przesądził jednak, czy jego spółki portfelowe, które rozważają opcję debiutu na GPW ostatecznie się na to zdecydują. Zaznaczył jednak, że na świecie wydłuża się okres egzystencji firm z portfeli funduszy venture na rynku prywatnym.
- Na początku wieku, czy nawet w okolicach 2010 r., standardem amerykańskiego rynku technologicznego było to, że spółka wchodziła na Nasdaq po 3-4 latach działalności. Obecnie robi to po 10-12 latach – podkreślił Bartłomiej Gola.
- W ostatnich latach coraz więcej kapitału inwestowane jest na rynku prywatnym. O ile kiedyś spółki relatywnie szybko trafiały na rynek publiczny, tak dzisiaj mamy coraz więcej rund finansowania na rynku prywatnym. Giełda wcale nie musi być więc atrakcyjną alternatywą – potwierdził Maciej Jacenko, prezes Pekao Investment Banking.
Bartosz Świdziński, członek zarządu Erste Securities Polska, zaznaczył, że z list największych polskich przedsiębiorstw wynika, że poza giełdą jest kilkudziesięciu potencjalnych debiutantów, którzy mogliby trafić do indeksu mWIG40, czy nawet WIG20.
- Czyli jest kilkadziesiąt spółek, które mogłyby być znaczącym komponentem warszawskiej giełdy. Jeżeli spojrzymy szerzej, w tym na New Connect, to rezerwuar spółek jest dość duży. Pytanie co zrobić, żeby zachęcić te spółki do tego, by były spółkami publicznymi i co stoi na przeszkodzie wchodzeniu na giełdę. To najważniejsze pytanie – mówił Bartosz Świdziński.
Brakujące ogniwo
Bartłomiej Gola zwracał uwagę na ułomność finansowania spółek wychodzących z początkowej fazy działalności. Jest sporo funduszy, wspieranych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju czy Polski Fundusz Rozwoju, z których można uzyskać pieniądze na rozruch. Gdy jednak polityka inwestycyjna tych funduszy skłania je już do wyjścia z inwestycji, to wtedy powstaje próżnia. Brakuje bowiem rodzimych wehikułów rynku prywatnego, które mogłyby dostarczyć finansowanie na zwiększenie skali działalności. Przeciętna spółka ma więc do wyboru wejście na giełdę na stosunkowo wczesnym etapie działalności, albo finansowanie kapitałem prywatnym ze źródeł zagranicznych.
Z pierwszej opcji skorzystała w 2014 r. Livechat Software.
- To jest pierwsza polska spółka oferująca oprogramowanie jako usługę, która ma szanse przebrnąć granicę 1 mld USD kapitalizacji – zaznaczył Bartłomiej Gola.
Jednocześnie jednak zwrócił uwagę, że Booksy poszło zupełnie inną drogą.
- Od dwóch rud finansuje się za granicą i wydaje mi się, że to jest spółka, która już nigdy na polską giełdę nie trafi – prognozował Bartłomiej Gola.
- Nie jest do końca prawdą, że w Polsce nie ma kapitału, pozwalającego na długi rozwój spółki na rynku prywatnym. Dam przykład Żabki Polska, obecnie jednej z największych firm w Polsce, której właścicielem jest już czwarta generacja funduszy private equity – oponował Maciej Jacenko.
Przypominał, że przy dużych projektach wiodącą rolę odgrywają globalne fundusze private equity, które mają w Polsce całkiem sporo spółek portfelowych. Wskazał na Allegro, które niedawno debiutowało na GPW oraz InPost, który wybrał Amsterdam. Przy okazji InPostu w zasadzie jednak potwierdził opinię Bartłomieja Goli – jeżeli spółka ma międzynarodowe ambicje i zagranicznych właścicieli, to może być ją trudno przekonać do GPW.
- Właściciel InPostu to globalny fundusz inwestycyjny. Sam InPost chciał wysłać bardzo silny sygnał do inwestorów, że ma ambicje bycia spółką międzynarodową, jeśli nie globalną – przyznał Maciej Jacenko.
Zaznaczył jednak, że nie traktuje InPostu jako sygnału ostrzegawczego.
- To specyficzny przypadek, gdzie właściciele wspólnie z założycielem podjęli takie decyzje, bo to się wpisywało w długoterminowe cele strategiczne. Jako kontrapunkt mamy Allegro, które jest spółką większą niż InPost, zarejestrowaną za granicą, a jednak debiutowało w Warszawie – mówił Maciej Jacenko.
Giganci, ale w skali Polski
- Przykład Żabki jest przykładem słusznym, ale nie ma przykładu zwiększenia skali spółki technologicznej, które byłaby spółką globalną i pozyskiwałby kapitał na polskim rynku prywatnym – podkreślił Bartłomiej Gola.
Jego zdaniem, poza wspomnianym Livechatem, za udany przykład technologicznej spółki wzrostowej na GPW można uznać jedynie CD Projekt. Ale on również debiutował na relatywnie wczesnym etapie działalności i to w innych realiach rynku private equity – bo na przełomie lat 2010 i 2011.

- Allegro jest produktem polskiego internetu początku XXI w. To jest spółka, która ciągle jest lokalna. To jest gigant, ale operujący na rynku polskim. Booksy większość biznesu robi poza Polską. Jej założyciel i prezes nie mieszka już właściwie w Polsce i będzie bardzo trudno go przyciągnąć do IPO nad Wisłą. Spółek wzrostowych, które miałyby być tylko polskie i z tego powodu miałyby być notowane w Warszawie będzie coraz mniej – ocenił Bartłomiej Gola.
- Zgadzam się, że jeżeli chodzi o konkurencję dla spółek o zasięgu globalnym, to jest bardzo ciężko. Jesteśmy jednak rynkiem lokalnym – ewentualnie regionalnym – o lokalnej bazie inwestorów. Ale dobry klimat i mądry PR mogą pomóc. Pokażmy ile spółek z branży gier jest notowanych na rynku głównym i NewConnect. Pokażmy, że mamy analityków, którzy znają ten sektor, zarówno po stronie sell side, jak i buy side – mówił Bartosz Świdziński.