Kanały tematyczne tracą impet

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2012-11-23 00:00

Żniwa powoli się kończą. Kanały tematyczne będą musiały ostrzej walczyć o widza. Słabsze znikną z rynku.

Jamie Olivier gotuje obiad po tajsku, a prezenterzy w Top Gear próbują dojechać do mety skonstruowanym przez siebie traktorem. Polacy mogą oglądać już ponad 200 polskojęzycznych kanałów tematycznych, w których każdy znajdzie dla siebie coś ciekawego. Cyfrowy Polsat rusza z dwoma nowymi — jednym z nich jest Polsat Food Network, w którym będzie można obejrzeć kulinarny show.

— Gdy kupowaliśmy Polsat, mówiliśmy, że chcemy mieć 21-procentowy udział w oglądalności. Wprowadzenie nowych kanałów pozwoli nam osiągnąć ten cel — mówi Dominik Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu.

To nie jest żyła złota

Główne kanały Polsatu, TVN i TVP tracą oglądalność, podgryzane przez kanały tematyczne — chodzi zarówno o płatne (których jest już ponad 200), jak i bezpłatne, znajdujące się w ofercie naziemnej telewizji cyfrowej (DTT). Oglądalność siedmiu kanałów obecnych w DTT wzrosła rok do roku o 30 proc. do 6,4 proc. na koniec września.

A przecież jesteśmy dopiero na początku drogi, bo pierwsze województwo zostało przełączone na „cyfrę” zaledwie dwa tygodnie temu. Prawdziwymi gwiazdami cyfryzacji są TV Puls i ZPR-y, nadawcy Polo TV i Eska TV. Jednak naziemna telewizja cyfrowa nie jest żyłą złota — koncesje są drogie, a na trudnym rynku nadawcom trudno będzie zrekompensować wydatki wpływami reklamowymi.

— Kluczowe jest pierwsze wrażenie widza, który przełączy się na naziemną telewizję cyfrową. Poświęcamy zyski i inwestujemy w przyszłość, by budować relację z widzem. Wejdziemy na główny ring po wyłączeniu analogu — mówi Dariusz Dąbski, prezes TV Puls.

W ślad za YouTube

Akademickim przykładem biznesowego sukcesu są płatne kanały tematyczne. Rynek reklamy w stacjach tematycznych wart był w 2011 r. około 750 mln zł, co przekładało się na 20-procentowy udział w telewizyjnym torcie ogłoszeniowym. W tym roku urośnie do 800 mln zł. — Przy ponad 10-procentowym spadku przychodów czterech głównych telewizji naziemnych oznacza to, że obecnie co czwarta złotówka na reklamę telewizyjną trafia do stacji tematycznych — mówi Joanna Nowakowska z brokera At Media. Jednak zwycięski pochód zaczyna się kończyć. W ostatnim roku liczba kanałów tematycznych rosła szybciej niż ich oglądalność.

— Rynek płatnych kanałów tematycznych nasycił się i teraz raczej znajduje się w odwrocie. Wciąż rośnie ich liczba, ale widzowie odpływają do naziemnej telewizji cyfrowej i internetu. Dlatego będą zmuszone do szukania nowych ścieżek rozwoju, zmiany modelu biznesowego, w tym do konsolidacji — przewiduje Dariusz Dąbski.

Widzowie uciekają do internetu, ale nawet taki potentat jak YouTube poinformował ostatnio, że robi przegląd kanałów i zamknie te najmniej rentowne. Trudno się spodziewać, by kanały z droższą dystrybucją satelitarną i kablową nie przeszły podobnej weryfikacji.

— Rozwój kanałów tematycznych był tak dynamiczny, że aż nienaturalny. Nie ma ekonomicznego uzasadnienia dla kanału o znikomej oglądalności. Spodziewam się redukcji kanałów polskojęzycznych o 15-20 proc. — mówi Maciej Korzeniowski z firmy doradczej Roland Berger.

Dojdzie też do konsolidacji „n”-ki i „Cyfry+”. Połączona platforma chce zrezygnować z części kanałów. — Duże, silne marki się obronią. Weryfikacja rynku może dotyczyć mniejszych graczy — mówi Jacek Koskowski, szefujący polskiemu oddziałowi BBC.