KNF zachęca do oszczędzania

Ewa Bednarz
opublikowano: 2012-09-19 00:00

Pomysłów na zwiększenie emerytur przybywa. ZUS wiele nie da, ale opłacać go trzeba. Ratunkiem miało być OFE, potem IKE i IKZE, a teraz EKO

Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) dość nieoczekiwanie zaproponowała wprowadzenie emerytalnych kont oszczędnościowych, tzw. EKO. Ich zaletą miałyby być ulgi podatkowe, więc pomysł nie bardzo przypada do gustu Ministerstwu Finansów. KNF przekonuje jednak, że nowa koncepcja nie będzie bardzo dotkliwa dla budżetu. Według „PB” nie przyniesie jednak również profitów oszczędzającym.

EKO blisko ZUS

EKO miałoby być tworzone w dwóch wariantach: 2x50 i 3x50. W pierwszym oszczędzający wpłacałby miesięcznie 50 zł w ramach składki podstawowej i 50 zł w ramach składki dodatkowej, którą można odliczyć od dochodu. W drugim wariancie dodatkowe 50 zł wnosiłby pracodawca. W zamian mógłby zaliczyć wpłatę do kosztów uzyskania przychodu i nie uwzględnić jej w podstawie wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne. W obu wariantach wypłaty z EKO po ukończeniu 60. roku życia byłyby nieopodatkowane, podobnie jak w indywidualnych kontach emerytalnych (IKE). EKO przypomina jednak również ZUS, ponieważ składki byłyby waloryzowane, a nie inwestowane, co jak widać po Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, efektów nie przynosi, a ochrona oszczędności przed inflacją jest niewielkim pocieszeniem.

Z wyliczeń KNF wynika, że przy oszczędzaniu 150 zł miesięcznie przez 40 lat i waloryzacji 4 proc. wartość oszczędności emerytalnych wyniosłaby 548 tys. zł. W przypadku osoby o średnich zarobkach oznaczałoby to wzrost emerytury o 34,4 proc. Oznacza to też jednak, że propozycja jest skierowana przede wszystkim do 20-latków.

Nęcenie ulgami

Zdaniem Lesława Gajka, zastępcy przewodniczącego KNF, największą zaletą systemu EKO jest jego prostota i korzystny wpływ na gospodarkę poprzez zwiększenie możliwości wspierania wzrostu PKB dzięki oszczędnościom zbiorowym. Drugi z argumentów jest kontrowersyjny, ponieważ oszczędności w EKO z założenia nie będą inwestowane. Komisja chce jednak zachęcić Polaków do oszczędzania w III filarze, bo pierwszy, czyli ZUS, zawodzi, podobnie jak drugi, czyli OFE. III filar jednak też nie cieszy się powodzeniem. KNF podliczyła, że wartość aktywów zgromadzonych w pracowniczych programach emerytalnych na koniec 2011 r. wyniosła 6,6 mld zł, a uczestniczyło w nich 344,6 tys. osób.

Na jedną osobę przypada więc niewiele ponad 19 tys. zł oszczędności. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja indywidualnych kont emerytalnych. Zgromadzono w nich 2,8 mld zł, a średnia wartość zgromadzonego kapitału wyniosła 3,4 tys. zł. Jeżeli weźmie się pod uwagę czas trwania programów IKE i IKZE, to indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego wypadają znacznie lepiej. Działają od stycznia tego roku, a zgromadzono w nich w ciągu pierwszego półrocza 5,5 mln zł na 12,2 tys. rachunków.

Tłumaczyć to można ulgami podatkowymi, choć w tym przypadku są prowizoryczne. Wprawdzie teraz możemy odliczyć 4 proc. od podstawy opodatkowania pensji, ale na koniec programu będziemy musieli zapłacić 18-procentowy podatek od zysków kapitałowych (jeżeli jego wysokość się nie zmieni, a jak widać po ostatnich pomysłach z podniesieniem wieku emerytalnego i ograniczeniach składek na OFE, wszystko jest możliwe).

Oferta dla młodych

Pod względem ulgi podatkowej systemowi EKO jest bliżej do IKE, ponieważ wypłaty po 65. roku życia umkną zapędom fiskusa. Pod względem podatkowym jest nawet lepszy, ponieważ daje ulgi i w trakcie oszczędzania, i przy realizacji zysków. I to się najbardziej nie podoba Ministerstwu Finansów. Maciej Grabowski, wiceszef resortu, uważa, że pomysł KNF to próba wyłomu w systemie, ponieważ ulga podatkowa przysługiwałaby zarówno „na wejściu”, jak i „na wyjściu”. Sceptycznie też podchodzi do ocen funkcjonujących obecnie produktów zachęcających do oszczędzania na emeryturę.

— Czasami należy poczekać, żeby zobaczyć, czy coś zadziała, szczególnie jeżeli chodzi o długoterminowe narzędzia — argumentuje Maciej Grabowski.

Adam Jasser, minister w Kancelarii Premiera, uważa natomiast, że zachęty podatkowe się nie sprawdzą, ponieważ największym problemem jest zachęcenie do oszczędzania osób najmniej zarabiających, a one często podatków nie płacą. Bez względu na to, czy pomysł jest dobry, czy nie, o zabezpieczeniu na przyszłość musimy myśleć sami, bo odgórne zmiany systemowe nic nie dadzą, jeżeli prognozy rady gospodarczej doradzającej premierowi się nie poprawią. Dziś wynika z nich, że za 40 lat stopa zastąpienia, czyli stosunek pierwszej emerytury do ostatniej pensji, wyniesie niecałe 33 proc. Osoba zarabiająca więc 3,5 tys. zł będzie mogła liczyć na 1155 zł wypłaty z ZUS.

Kiepski wybór

Wszystkie propozycje systemowych zmian dotyczących oszczędzania na emeryturę mają jednak wspólną wadę — niskie limity wpłat, a przypadku IKZE i IKE mało zrozumiały dla przeciętnych oszczędzających sposób wyliczania wysokości składek. Łączna kwota wpłat na IKZE nie może np. przekraczać 4 proc. podstawy wymiaru składki na ubezpieczenie społeczne za rok poprzedni dla danej osoby. W tym roku ważna jest więc podstawa z 2011 r., np. pensja brutto. Są też dodatkowe ograniczenia. Wysokość składki nie może przekroczyć 4 proc. podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe przyjętej dla wszystkich ubezpieczonych w roku poprzedzającym wpłaty. W ubiegłym roku ograniczenie to wynosiło 100 770 zł. Oznacza to, że wpłata na IKZE nie może być wyższa niż 4030,80 zł. Tyle też możemy odliczyć od podatku. Program preferuje jednak osoby o najniższych przychodach. Mogą one wpłacać maksymalnie do 4 proc. dwunastokrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę za rok poprzedni. Minimalna płaca w 2011 r. wynosiła 1386 zł, czyli za rok 16632 zł. Oznacza to, że najmniej zarabiający mają szansę na wpłatę w tym roku 665,28 zł (4 proc. minimalnych, rocznych zarobków). Tyle też mogą odliczyć od przychodów. Wpłata dodatkowo na EKO 100 zł miesięcznie, czyli 1,2 tys. zł rocznie, niewiele zmieni w sytuacji przyszłych emerytów. Składkę mógłby o 600 zł zwiększyć pracodawca, ale po wynikach PPE nie bardzo można na to liczyć. Najwięcej na razie można wpłacać na IKE — trzykrotność prognozowanego na dany rok średniego wynagrodzenia miesięcznego brutto. W tym roku jest to 10578 zł.

OKIEM EKSPERTA

Lepiej udoskonalić IKE

RADOSŁAW GOŁASZEWSKI

dyrektor departamentu zarządzania produktami w AXA Życie

Komisja Nadzoru Finansowego propo- nuje tworzenie emerytalnych kont oszczędnościowych w dwóch wariantach. W obu wpłaty nie byłyby jednak wysokie. W pierwszym każdy wpłacałby 50 zł składki podstawowej i ewentualnie 50 zł dodatkowej, którą mógłby odliczyć od podatku. To oznacza, że ulga dotyczyłaby tylko części składki. Poza tym składka będzie stosunkowo niska. Nawet gdyby pracodawca dopłacał jeszcze 50 zł, co gwarantuje drugi wariant projektu, maksymalnie można by było wpłacić 1,8 tys. zł rocznie. To mniej niż połowa wpłat na IKZE i ponad pięciokrotniemniej niż na IKE. Niskie składki to podstawowa wada nowej propozycji. W mojej ocenie nie ma jednak potrzeby wprowadzania kolejnego rozwiązania. Wystarczyłoby udoskonalić te, które istnieją. Ludzie już mają dylemat, co wybrać: IKE czy IKZE. W IKZE brakuje realnej nagrody za oszczędzanie do wieku emerytalnego i konieczne jest uproszczenie zasad korzystania z konta. Racjonalne wydaje się, żeby legislacja poszła w tym właśnie kierunku. Im prostsze i bardziej zrozumiałe zasady, tym więcej zainteresowanych, a im więcej osób dany produkt kupi, tym będzie on bardziej efektywny. Chodzi o to, żeby był tak skonstruowany, aby mobilizował do oszczędzania na emeryturę jak największą liczbę Polaków.