Kobiety do fabryk

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2016-12-04 22:00

Motoryzacja, IT, przemysł chemiczny to ciągle twierdze mężczyzn. Ale depczą im po piętach tysiące wykształconych i ambitnych kobiet. Z pożytkiem dla gospodarki

W jednym z sondaży mieszkanki Mazowsza chętnie deklarowały, że rzuciłyby pracę, gdyby ich mężowie zarabiali wystarczająco dużo. Nie wiadomo, czy naprawdę zrezygnowałyby z etatu, bo nawet z dwiema pensjami wielu rodzinom trudno związać koniec z końcem. Ale jedno jest pewne: w Polsce nie brakuje kobiet, które zamiast w biurze lub za kasą w hipermarkecie wolałyby siedzieć w domu. Z drugiej strony, badania nie kłamią: w biznesie i gospodarce padają ostatnie bastiony mężczyzn. Ostatnio często słyszymy o zwycięskim szturmie specjalistek i menedżerek na przemysł.

WBREW STEREOTYPOWI: Bez kobiet nie będzie mogła rozwijać się żadna gałąź produkcji. Żeby jednak częściej wybierały one zawodowy lub techniczny tok kształcenia, trzeba wykorzeniać przesądy związane z płcią — mówi Marzena Jurkiewicz, prezes CRS Polska.
ARC

Różnorodność procentuje

Kobiety zasilają wiele sektorów produkcyjnych, nawet stereotypowo uważanych za męskie. Z danych Eurostatu wynika, że w branży komputerowej co drugi pracownik jest płci żeńskiej. W motoryzacji i produkcji chemicznej ten odsetek wynosi odpowiednio 35 i 36 proc. Eksperci firmy CRS Polska, której najważniejsi klienci pochodzą z motobranży, podkreślają, że statystyki potwierdzają coraz bardziej równomierny rozkład płci na rynku zatrudnienia. Inaczej jest tylko w branży metalowej, w której panie stanowią tylko 16 proc. personelu, i w produkcji napojów, w której wskaźnik ten wynosi 26 proc.

— Dane, według których ponad jedna trzecia kadr w motoryzacji to kobiety, pokrywają się z naszymi doświadczeniami i rozkładem płci w firmie. Tylko się cieszyć, że tendencja ta występuje również w innych gałęziach gospodarki. Różnorodność pod względem płci często owocuje większą efektywnością pracy — mówi Marzena Jurkiewicz, prezes CRS Polska.

Nie ma wątpliwości, że „żeńskiego pierwiastka” z każdym rokiem w produkcji będzie przybywać. Tłumaczy to tym, że kobiety są lepiej wykształcone i bardziej nastawione na rozwój niż mężczyźni. Nie dość tego: wybierają nie tylko kierunki humanistyczne i zawody tradycyjnie kojarzone ze swoją płcią. W roku akademickim 2015/16 stanowiły 37 proc. ogółu studentów na uczelniach technicznych — wynika z najnowszego raportu „Kobiety na Politechnikach 2016”.

— Warto pamiętać, że nie tylko studia wyższe przygotowują do pracy w sektorze produkcyjnym. W naszej firmie, która specjalizuje się w kontroli części motoryzacyjnych, duża część kontrolerów jakości, w tym kobiet, ma wykształcenie zawodowe lub techniczne. To właśnie na takie osoby jest teraz na rynku pracy największe zapotrzebowanie — zaznacza prezes Marzena Jurkiewicz.

Jest też gorsza wiadomość. O sukcesie gospodarczym decydują najbardziej innowacyjne sektory określane jako STEM (science, technology, engineering i mathematics). A udział kobiet na kierunkach studiów ważnych dla tych branż wynosi tylko 13 proc. Pociąga to za sobą duże straty nie tylko dla przedsiębiorstw. Badania Europejskiej Agendy Cyfrowej pokazują, że gdyby w różnych dziedzinach STEM było mniej więcej tyle samo kobiet co mężczyzn, PKB Unii Europejskiej zwiększyłby się rocznie o około 9 mld EUR.

Zaczyna się w przedszkolu

Choć kobiety w STEM są coraz liczniej reprezentowane, pracodawcy tylko w niewielkiej części wykorzystują ich możliwości — to jeden z najważniejszych wniosków, które płyną z raportu Fundacji Edukacyjnej Perspektywy i firmy Siemens „Potencjał kobiet dla branży technologicznej”. Co czwarty pracownik polskiej firmy o charakterze innowacyjnym jest płci męskiej. Powinno być ich znacznie więcej, zważywszy na problemy kadrowe tych przedsiębiorstw. O odpowiednich fachowców nie jest łatwo zwłaszcza w branży IT, która zatrudnia na potęgę i sięga rekrutacyjnego sufitu. W USA brakuje 500 tys. specjalistów IT, w Polsce około 50 tys. W całej UE do 2020 r. liczba wakatów sięgnie miliona.

— Gdzie szukać rezerw? W szkołach podstawowych, gimnazjach, a nawet w przedszkolach. Najmłodszych, w tym dziewczynki, trzeba wprowadzać w arkana przyszłościowych dziedzin. Według Światowego Forum Ekonomicznego, siedem na 10 dzieci zaczynających teraz edukację będzie pracować w zawodach, które dziś jeszcze nie istnieją — wyjaśnia Edyta Gałaszewska-Bogusz, dyrektor Accenture Operations w Polsce. Problem w tym, że chłopców zapisuje się zwykle na zajęcia z ekonomii, majsterkowania czy IT, a dziewczynom tradycyjnie funduje się kurs ortograficzny, szydełkowanie lub balet.

— Kiedy zapisałam swoją córkę na zajęcia robotyczne, była jedną z dwóch dziewczynek w 15-osobowej grupie. Stereotypowe myślenie zaczyna się w głowach rodziców, a potem jest starannie pielęgnowane. Nic dziwnego, że starsze uczennice postrzegają finanse i technologie jako nudne lub za trudne, a przez to przeznaczone dla chłopców — argumentuje Edyta Gałaszewska-Bogusz. Solang Olszewska, współwłaścicielka Solarisa, dodaje, że stereotypy związane z płcią to nie tylko polski problem. Gdy na Zachodzie prowadziła negocjacje handlowe, niejeden decydent dawał jej do zrozumienia, że produkcja autobusów to nie miejsce dla „bab”.

— Moją odpowiedzią na nierówne traktowanie i zwykły brak kultury zawsze były doświadczenia i kompetencje, którymi mogłam się wykazać — twierdzi Solange Olszewska. Jej zdaniem, są to też atuty wielu innych kobiet w rzekomo męskich branżach.