Chwytem czysto propagandowym, nie mającym jakiegokolwiek wpływu decyzyjnego, była ubiegłotygodniowa debata prezydenta o ustawie z reprezentantami wielkich firm podczas Kongresu 590 w podrzeszowskiej Jasionce. Akurat szefowie zasobnych spółek skarbu państwa nie mieli żadnych wątpliwości, że program skonstruowany został prawidłowo — wszak części składki narzuconej pracodawcom nie zapłacą z własnej kieszeni, lecz wrzucą je w koszty osobowe państwowych gigantów.

Ustawa wchodzi w życie od 1 stycznia 2019 r., lecz z półrocznym, technicznym vacatio legis. Od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw do realnego wystartowania programu od 1 lipca 2019 r. (dla grupy największych firm) upłynie jeszcze więcej czasu, nawet siedem miesięcy. W obyczajach legislacyjnych tzw. dobrej zmiany aż tak długi okres na przygotowanie się pracodawców i pracobiorców to absolutny wyjątek. Standardy państwa prawa według Prawa i Sprawiedliwości są przecież zupełnie inne. Bardzo reprezentatywnym przykładem był niedawny tryb przeforsowania zaskakującej ustawy o ustanowieniu 12 listopada narodowej kanikuły (wstyd nazywać ów poniedziałek nieróbstwa, kosztujący gospodarkę 6-7 mld zł, świętem), dezorganizującej funkcjonowanie państwa, na czele z porażonym sądownictwem. Ustawa została ogłoszona dopiero 7 listopada o godz. 18.35, zaistniała w obiegu prawnym od północy, zatem okres jej vacatio legis wyniósł 5 godzin i 25 minut. Przedsiębiorcy, zwłaszcza z niepewnej sytuacji do końca branży handlowej, otrzymali na przygotowania „aż” cztery doby…
Do ustawy o planach kapitałowych wpisany został charakterystyczny dualizm. Pracownik decyduje się na udział w programie dobrowolnie, ale współuczestniczący w kosztach pracodawca musi podporządkować się woli zatrudnionego. Faktycznie, inaczej system w ogóle by nie ruszył… Jednak obciążenie przedsiębiorców kolejną składką w oczywisty sposób zwiększa w Polsce pozapłacowe koszty pracy, które i tak należą do najwyższych w Unii Europejskiej — wyprzedzamy pod tym niechlubnym względem np. Szwecję czy Wielką Brytanię. Na całe szczęście dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw, kolejny parapodatek został rozłożony w czasie, wchodzi skokowo co pół roku. W pierwszym terminie obejmuje firmy zatrudniające powyżej 250 osób, od 1 stycznia 2020 r. dołączają te z załogami co najmniej 50-osobowymi, później od 1 lipca 2020 r. 20-osobowe i wreszcie od 1 stycznia 2021 r. już najmniejsze. Ciekawe, że dopiero ten najpóźniejszy, litościwy, termin obowiązuje również podmioty należące do sektora finansów publicznych. Kalendarzowe zróżnicowanie ma dwie przyczyny. Po pierwsze — umożliwi na starcie niezakorkowanie się niesprawdzonego systemu. Po drugie — parapodatek najpierw uderzy po kieszeni przedsiębiorców, którzy w ocenie władców są bardziej odporni. Ustawowe stopniowanie składkowego obowiązku opiera się na naiwnej teorii, że grubszy co najwyżej trochę straci na wadze, gdy chudy całkiem wyschnie…