Kolejny krok w procesie brokera foreksowego

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2016-05-25 09:53

Dzisiejsza rozprawa w procesie WGI nie trwała długo, ale jej końcówka sprawia, że proces może nabrać rumieńców.

Z dwóch świadków przewidzianych na dziś stawił się jeden – Mateusz T. Zawód: specjalista ds. marketingu. W WGI zainwestował pieniądze ze sprzedaży mieszkania. Pomiędzy rozpoczęciem a zakończeniem współpracy z WGI minęły 2-3 lata. W międzyczasie wypłacał zyski, nie uszczuplając kapitału. Miał dwie umowy – mniej i bardziej agresywną. Jedną zlikwidował gdy kupował nową nieruchomość.

WM

O stanie inwestycji dowiadywał się przez telefon, ale przypomina też sobie miesięczne wyciągi.

Oskarżycielka posiłkowa Ewa Ś. Oświadcza, że wynika z tego, że wbrew temu co twierdzą oskarżeni na wyciągach nie były zyski „prognozowane”.

Prokurator dopytuje o procedurę realizacji wypłat. Świadek nie przypomina sobie problemów z realizacją wypłat, zastrzega, że nie analizował szczegółowo informacji o zyskach. Podkreśla, że o problemach z WGI dowiedział się od rodziców, którym nie udało się wypłacić pieniędzy.

- Od strony dokumentów to wszystko wyglądało dobrze, materiały wyglądały bardzo profesjonalnie – ocenia wiarygodność WGI.

Świadek nie pamięta czy był informowany o zakupie obligacji WGI Consulting. Nie pamięta nawet istnienia takiej spółki.

Po chwili przypomina sobie, że w grupie WGI było kilka spółek, ale jego uwagę zwróciła akurat ta, która zajmowala się promocją.

Nic nie wie o inwestycjach WGI w Wachovii Securities.

Mecenas Jakub Wende, obrońca oskarżonych, dopytuje czy rzeczywiście wypłaty z WGI z rachunku klienta były dokonywane w ciągu 2-3 dni. Jego zdaniem regulaminy regulowały to nieco inaczej. Mateusz T. nie upiera się przy swoim. Podkreśla, że minęło 10 lat.

Sędzia Anna Bator-Ciesielska przypomina zeznania świadka sprzed lat. Wynika, z nich, ze w 2001 r. wpłacił 160 tys. Jego umowa przekształciła się w dwie po zmianie WGI na WGI Dom Maklerski. Wszystkie pieniądze wypłacił w związku z zakupem nieruchomości i nie czuje się pokrzywdzonym. Sędzia czyta inne zeznania – z procesu w innym wątku sprawy WGI. Generalnie są zbieżne z poprzednimi.

To właściwie koniec. Nieoczekiwanie okazuje się jednak, że sąd być może przesłucha jednego z kluczowych świadków – Romana Ś., zamieszkałego w Stanach Zjednoczonych partnera w inwestycjach nieruchomościowych WGI za oceanem. Ze względu na trudności ze skontaktowaniem się z nim, jego zeznania sprzed lat miały być po prostu odczytane. Ze względu na przedłużające się procedury związane z przesłuchaniem w drodze widekonferencji świadka z Londynu, sąd myśli o podobnej procedurze wobec Romana Ś. Poprosił o pomoc w nawiązaniu kontaktu ze świadkiem polską placówkę dyplomatyczną w USA.

- To nie jest przewidziane przepisami, ale czasem drogą dyplomatyczną udaje się ustalić coś dodatkowo – mówiła sędzia Anna Bator-Ciesielska.

WGI (Warszawska Grupa Inwestycyjna) działała od 1999 r. inwestując na rynku walutowym. Od 2005 r. miała licencję KPWiG (poprzedniczka KNF) na prowadzenie działalności maklerskiej, która została jej odebrana w 2006 r. w związku z zarzutem prowadzenia podwójnej księgowości.

Postępowanie upadłościowe domu maklerskiego zostało umorzone z braku pieniędzy. Na inwestycjach z WGI straciło 1,2 tys. osób. Straty uwzględnione w akcie oskarżenia to 248 mln zł. Według prokuratury, trzej oskarżeni menedżerowie WGI (Łukasz K., Maciej S., Andrzej S.) przyjmowali pieniądze pod zabezpieczenie obligacji z niepełnym wkładem, zaciągali pod zabezpieczenie pieniędzy klientów kredyty i inwestowali je w nieruchomości w USA. Dwóm oskarżonym postawiono też zarzut wyprowadzenia na prywatne konta 6,6 mln USD.