Deza to producent benzolu i innych chemikaliów z miasta Valašské Meziříčí na wschodzie Czech. Spółka należy do wielkiego holdingu chemiczno-agrarnego Agrofert, którego roczne obroty sięgają 170 mld CZK (ok. 25 mld zł). Twórcą koncernu jest Andrej Babiš, kontrowersyjny biznesmen, jeden z najbogatszych obywateli Czech (z majątkiem wartym 3,4 mld USD), a w ostatnich latach również polityk, lider ugrupowania ANO i – jeśli wierzyć sondażom – prawdopodobny czeski premier.
Petrochemia-Blachownia z siedzibą w Kędzierzynie-Koźlu, która zajmuje się głównie przerobem benzolu koksowniczego, produkcją benzenu i toluenu, pasuje Dezie do biznesu. Polskie przedsiębiorstwo już kilka lat temu znalazło się na celowniku grupy Agrofert. Ponad dekadę temu Petrochemię-Blachownię przejęli jednak od Ciechu nie Czesi, ale Węgrzy. Firma trafiła do notowanej wtedy na GPW spółki BorsodChem. Ta jednak zaczęła mieć poważne kłopoty finansowe i kilka lat temu została kupiona przez chiński koncern Wanhua Industrial. Nowy właściciel uznał najwyraźniej, że polska firma nie pasuje mu do biznesu, a skorzystać na tym chce Deza. Kilka tygodni temu okazało się, że stara się kupić Petrochemię-Blachownię, a wczoraj Petr Rafaj, prezes ÚOHS, czyli czeskiego odpowiednika UOKiK-u ogłosił, że nie ma przeszkód, by doszło do takiej transakcji.
Chemiczna firma może więc trafić w ręce czeskiego multimiliardera. Andrej Babiš znany jest u siebie w kraju, jako przeciwnik polskich produktów żywnościowych i niejednokrotnie dawał na to dowody. Nie przeszkadza mu to jednak dokonywać inwestycji w tym obszarze w Polsce. Kilka lat temu kupił, poprzez fundusz Hartenberg Holding, polską spółkę Good Food. Teraz może zyskać w naszym kraju kolejny przyczółek, tym razem w drugim kluczowym dla siebie segmencie przemysłowym – chemii.