Komentarz Adama Sofuła: Parlament wygrał tylko bitwę

Adam Sofuł
opublikowano: 2008-06-30 08:04

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji znalazła się na kolejnym zakręcie. Sejm i Senat odrzuciły ubiegłoroczne sprawozdanie rady. Jeżeli stanowisko parlamentu podzieliłby prezydent, oznaczałoby to skrócenie kadencji rady i — biorąc pod uwagę stopień skłócenia członków tego szacownego grona — byłoby to najlepsze wyjście.

Prezydent Lech Kaczyński jednak nie poprze wniosków parlamentu, bo jego zdaniem zmiany w KRRiT mogłyby być tylko na gorsze. Ta instytucja — obok NBP i IPN, i samej kancelarii głowy państwa — jest obecnie jednym z ostatnich bastionów IV RP. Dlatego rada z tego zakrętu wyjdzie.


Decyzja Sejmu i Senatu to cios w Radę, mocny wprawdzie, ale nie śmiertelny. Bo poza wymiarem symbolicznym nie ma znaczenia praktycznego. Można sobie wyobrazić jakąś ofertę ubicia targu politycznego z prezydentem. Tylko co koalicja miałaby do zaoferowania w zamian za skrócenie agonii KRRiT, skoro prezydent i tak ma zapewniony udział w obsadzaniu członków rady. Ponadto w ostatnich latach na polskiej scenie politycznej ugruntował się obyczaj, że zwycięzca bierze wszystko, co może. Nie ma więc już mowy o równowadze politycznej w KRRiT, jak na początku jej funkcjonowania. Zgoda prezydenta na odwołanie tej rady oznaczałoby ustępstwo. A w tej wojnie obowiązuje zasada: ani kroku w tył.


Wojna o media będzie trwała więc przez wiele miesięcy i mimo groźnych salw pozostanie nierozstrzygnięta. Bo nie chodzi w niej tak naprawdę o to, jakie będą media, tylko jaki będzie skład organów zarządzających mediami. A jeśli chodzi o osoby, to trudno o kompromis programowy.