Komorowski obiecuje kryterium 40 lat stażu pracy

PAP, BG
opublikowano: 2015-05-20 08:51

W Kancelarii Prezydenta opracowano projekt ustawy wprowadzający kryterium 40 lat stażu pracy jako elementu uprawniającego do przejścia na emeryturę - mówił prezydent Bronisław Komorowski po spotkaniu ze związkowcami. Co na to ekonomiści?

Komorowski w środę rano spotkał się w Belwederze z przedstawicielami Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych oraz Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Bronisław Komorowski
WM, Puls Biznesu

Jak powiedział, podczas spotkania omówiono m.in. kwestię ustawy emerytalnej, czyli wprowadzenia, oprócz kryterium wieku, także kryterium stażu pracy jako elementu uprawniającego do przejścia na emeryturę. "Pragnę zapowiedzieć, że jest i będzie przesłany - dosłownie dziś, jutro - projekt ustawy opracowany w Kancelarii Prezydenta, który wprowadza kryterium 40 lat stażu pracy jako elementu uprawniającego do przejścia na emeryturę" - zapowiedział Komorowski.

Prezydent poinformował też, że Komitet Stały Rady Ministrów podejmie w najbliższym czasie decyzję ws. akceptacji zaproponowanej formuły projektu ustawy dot. dialogu społecznego.

"Mam wielką satysfakcję z tego, że przyczyniłem się do odbudowy dialogu społecznego. To było zawsze głównym elementem naszych spotkań" - powiedział prezydent Komorowski. "Dla mnie odbudowa dialogu społecznego to także droga do dalszych, wspólnych działań w ważnych obszarach dla pracowników, dla związków zawodowych" - podkreślił prezydent.

Projekt ustawy o Radzie Dialogu Społecznego (RDS) zakłada m.in., że członków Rady będzie powoływał prezydent. Przewodniczący RDS będzie wybierany na roczną kadencję rotacyjnie - po kolei przez każdą ze stron dialogu. Rada ma zyskać dodatkowe uprawnienia w stosunku do Komisji Trójstronnej, m.in. będzie mogła inicjować prace legislacyjne nad projektami ustaw.

Komorowski mówił ponadto o zaprezentowanym w ubiegłym tygodniu programie "Pierwsza praca", który ma dać gwarancję 2-letniego zatrudnienia dla ponad 100 tys. młodych ludzi już w 2016 r. "To będzie spory wysiłek finansowy państwa. Te pieniądze są" - podkreślił i zaznaczył: "Nie należy składać obietnic bez pokrycia". Jak ocenił, jest to rozwiązanie będzie atrakcyjne nie tylko ze względu na zmniejszanie bezrobocia wśród młodych ludzi, ale także pozwalające na skuteczne odchodzenie od tzw. umów śmieciowych.

Program "Pierwsza praca" to element zapowiadanej przez prezydenta strategii "Dobry start dla młodych". Jest skierowany do absolwentów szkół zawodowych, ponadgimnazjalnych i wyższych, którzy nie ukończyli jeszcze 30 lat i bezskutecznie szukają zatrudnienia. Będzie finansowany z Funduszu Pracy i Środków Europejskich.

Szef OPZZ Jan Guz podkreślał po spotkaniu z Komorowskim, że dialog społeczny jest niezbędny do rozwiązywania problemów na wielu płaszczyznach. Zwrócił się do prezydenta, by pierwszą inicjatywą w zakresie dialogu społecznego była rozmowa z rządem ws. postulatów związkowców z OPZZ uczestniczących w manifestacji 18 kwietnia w Warszawie. "Panie prezydencie, bardzo proszę o tę inicjatywę w zakresie dialogu. (...) Prosimy o dalsze kroki, ze względu na to, że dzisiaj płaca minimalna, płaca godzinowa, ochrona ustawy regulującej działalność związków zawodowych, dialogu społecznego, kodeks pracy, a także cały system podatkowy wspierający pracownika, dający możliwość większych dochodów, lepszych rozliczeń to jest nasz cel, nasze zadanie" - mówił Guz, zwracając się do Komorowskiego.

Szef OPZZ odniósł się też z zadowoleniem do opracowanego w Kancelarii Prezydenta projektu ustawy wprowadzającej kryterium 40 lat stażu uprawniającego do przejścia na emeryturę. "Dzisiaj wiele osób już nie ma zdrowia, nie ma możliwości pracować. Pracownik nie będzie przechodził na emeryturę, jeśli będzie miał zdrowie, pracę, a jeszcze zarobki. Każdy chce pracować, realizować się" - zaznaczył.

W kwietniu br., projekt podobnej zmiany złożył SLD. Z kolei w kampanii wyborczej kontrkandydat Komorowskiego Andrzej Duda zapowiedział, że chce obniżyć wiek emerytalny i jeśli zostanie prezydentem, a w ciągu roku nie przedstawi projektu wycofującego się z reformy PO, to poda się do dymisji.

Wyższe płace w budżetówce, minimalna płaca godzinowa, możliwość przechodzenia na emeryturę po 35 latach pracy dla kobiet i po 40 latach dla mężczyzn - to główne postulaty protestujących w Warszawie związkowców z OPZZ. OPZZ domaga się też obniżenia podatków dla najmniej zarabiających, walki z tzw. umowami śmieciowymi i rozwiązania problemów poszczególnych branż.

To było dobre, pożyteczne spotkanie - tak o środowej rozmowie z prezydentem mówił z kolei prezes ZNP Sławomir Broniarz. Poinformował, że jego związek przedstawił propozycję, by przy Kancelarii Prezydenta powstała Rada ds. Edukacji. "Byłaby formą dyskusji o tej najważniejszej dziedzinie życia społecznego, jaką jest edukacja, która skupia 25 proc. obywateli naszego kraju. I ta inicjatywa znajdzie zrozumienie i poparcie pana prezydenta" - zaznaczył Broniarz.

We wtorek z szefem OPZZ spotkał się także kontrkandydat Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich Andrzej Duda (PiS). Szef OPZZ Jan Guz po wtorkowym spotkaniu z Dudą powiedział, że decyzję o tym, czy Porozumienie poprze w wyborach prezydenckich któregoś z kandydatów, podejmie dopiero po spotkaniu z Bronisławem Komorowskim.

Co na to ekonomiści?

Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku:

Propozycja Bronisława Komorowskiego istotnie osłabiłaby reformę stopniowo wydłużającą wiek emerytalny do 67 lat, bo umożliwiłaby znacznej liczbie osób na wcześniejsze odejście z rynku pracy względem wieku emerytalnego. Według danych ZUS w 2013 r., czyli dopiero w pierwszym roku, w którym rozpoczęto podwyższać wiek emerytalny, ok. 25 proc. osób, które otrzymały emeryturę po raz pierwszy, miało staż pracy dłuższy niż 40 lat. Można oczekiwać, że w przypadku dalszej realizacji reformy w obecnym kształcie  w kolejnych latach ten odsetek będzie stopniowo wzrastał. W Niemczech, gdzie wiek emerytalny też jest podwyższany do 67 lat, niedawno wprowadzono możliwość  odchodzenia z rynku pracy na wcześniejszą emeryturę pod warunkiem jednak, że taka osoba ma co najmniej 45 lat stażu, a nie jak zaproponował prezydent Komorowski tylko 40 lat.  Staż pracy liczony byłby od umów o pracę i umów zlecenia (tak jest obecnie), ale już nie od umów o dzieło. W przypadku samozatrudnionych liczyłyby się zapewne lata, za które były opłacane składki.

Choć propozycja B. Komorowskiego ma być jedynie opcją, a nie obowiązkiem, to jednak można przypuszczać, że wiele osób spośród uprawnionych (a będzie to prawdopodobnie co najmniej co czwarty potencjalny emeryt) może z tej opcji skorzystać. Będą miały wówczas niższą emeryturę, bo mniej składek wpłacą do systemu i będą mieli dłuższy oczekiwany okres trwania życia, ale dla wielu może to być wystarczające. Uważam, że można rozważyć wprowadzenie minimalnego stażu pracy jako dodatkowego trybu przejścia na emeryturę, ale na poziomie 45 lat, a nie 40 lat. To stanowczo zbyt niski wiek. Wówczas ta opcja umożliwiałaby przejście na emeryturę osobom, które szybko weszły na rynek pracy, np. w wieku 18- 19 lat, czyli po szkole zasadniczej zawodowej lub liceum.

Powrót do poprzedniego wieku emerytalnego – co proponuje Andrzej Duda – jest populizmem w czystej postaci. Rozpoczęcie podwyższania wieku emerytalne było jedną z najważniejszych reform obecnej ekipy rządzącej. Odwrócenie tej zmiany jest idealnym przepisem na katastrofę. Zwiększyłoby deficyt i dług finansów publicznych, co skutkowałoby koniecznością podniesienia  podatków, aby podtrzymywać przy życiu system emerytalny. Powrót do wcześniejszych rozwiązań przyspieszyłby proces kurczenia się liczby osób w wieku produkcyjnym co doprowadziłoby do większej skali napięć na rynku pracy. Cofnięcie tej reformy znacząco osłabiałoby perspektywy wzrostu polskiej gospodarki, zwiększyłoby bezrobocie i nasiliło emigrację zarobkową. Zagrożenia demograficzne są na tyle poważne, że ta antyreforma być może trwale przekreśliłaby szanse na to, aby Polacy zarabiali podobnie jak w rozwiniętych krajach Zachodu. Nawet ekipa Viktora Orbana, która przed wyborami miała podobne pomysły, ostatecznie po przejęciu władzy z nich zrezygnowała. Andrzej Duda nie pokazał, w jaki sposób takie odkręcenie ważnej, systemowej reformy miałby być sfinansowane.