Utworzenie etatów w pierwszym kwartale tego roku planuje 26 proc. firm — wynika z badania Randstad i TNS „Plany pracodawców”. To więcej niż w rok wcześniej, kiedy takie plany deklarowało 19 proc. przedsiębiorstw. — Tworzenie dodatkowych etatów częściej planują firmy zatrudniające od 10 do 49 pracowników, które dotąd wstrzemięźliwie do tego podchodziły. Drugą grupą firm, która będzie uzupełniać kadry, są przedsiębiorstwa z kapitałem zagranicznym. Prawie połowa z nich będzie zwiększać zatrudnienie — informuje Agnieszka Bulik, dyrektor ds. prawnych agencji zatrudnienia Randstad.

Czyj jest rynek
Na rynku pracy ciągle nie widać radykalnej zmiany w układzie sił między pracownikami i pracodawcami. To pracodawcy decydują o warunkach zatrudnienia — deklaruje 44 proc. badanych. Tylko w nieco ponad jednej czwartej firm o zasadach zawieranych umów decydują pracownicy. Do tej grupy należą najbardziej poszukiwani na rynku, w tym specjaliści z sektora IT.
— To w nim powstaje najwięcej miejsc pracy, kształtują się nowe zawody i specjalności — mówi Michał Młynarczyk, dyrektor zarządzający Hays Poland/CEE. Jego zdaniem, w tym roku najbardziej poszukiwani będą eksperci od migracji danych i programiści aplikacji mobilnych i Java. Ale również kandydaci na bardzo wyspecjalizowane stanowiska sprzedażowe w sektorze farmaceutycznym i sprzętu medycznego.
— Rozchwytywani będą także skuteczni handlowcy, którzy mogą się pochwalić realizacją wyśrubowanych planów sprzedaży. Wiele atrakcyjnych ofert będzie też skierowanych do menedżerów ds. finansów z bardzo dużymi umiejętnościami tzw. miękkimi i rozwiniętym myśleniem strategicznym. Tworzy się działy zakupów — coraz częściej firmy skupiają decyzje co do wyboru dostawców w wydzielonej jednostce organizacyjnej — wylicza Piotr Mazurkiewicz, partner w firmie doradztwa personalnego HRK. Pracodawcy wciąż narzekają, że mimo dużej liczby CV, które przesyłają potencjalnikandydaci, nie mogą znaleźć odpowiednich pracowników.
— Chodzi o niedopasowanie oczekiwań pracodawcy do kompetencji osób poszukujących pracy — mówi Agnieszka Bulik. Bo w cenie jest komunikatywność połączona z umiejętnościami specjalistycznymi. A takich osób nie ma za wiele.
— Czasy, gdy ekspert w danej dziedzinie, np. informatyk, praktycznie nie miał do czynienia z klientem, mijają bezpowrotnie. Dzisiaj konieczna jest współpraca wielu działów w firmie lub kontakty z klientami, zatem bardzo dobre zdolności komunikacyjne, elastyczność i otwarcie na zmiany są równie istotne jak kompetencje merytoryczne — zauważa Michał Młynarczyk.
Z doświadczeniem i sukcesami
Z obserwacji HRK wynika, że popyt na pracowników zależy nie od branży czy specjalizacji, lecz od kompetencji kandydata. Pracodawcy dużo wymagają i bardzo konkurują o specjalistów i menedżerów, którzy te wymagania spełniają. Cenią minimum kilkuletnie doświadczenie w danej dziedzinie i mierzalne sukcesy. Od kryterium doświadczenia są jednak wyjątki.
— Dotyczy to specjalistów IT i specjalistów władających językami obcymi w branży SSC/BPO. W niej pracodawcy w zamian za poszukiwane kompetencje częściej są gotowi doszkolić pracowników — wyjaśnia Michał Młynarczyk.
Badanie Randstad pokazuje również, że silniejsza konkurencja firm o tych samych pracowników powoduje, iż pieniądze są, obok umożliwiania podnoszenia kwalifikacji, najbardziej efektywnym sposobem motywowania i przeciwdziałania rotacji.
— Przedsiębiorcy są bardziej skłonni dawać podwyżki pracownikom, których kompetencje są cenione na rynku, bo wiedzą, jak trudno pozyskać odpowiednie osoby za odchodzące, dostrzegają koszty rekrutacji i wdrożenia nowych osób — dodaje ekspertka z Randstad. Ale presja płacowa nie dotyczy już tylko firm zatrudniających wysoko wykwalifikowanych specjalistów, ale także tych, które zatrudniają osoby wykonujące prace proste. Badani przez Randstad przedsiębiorcy oceniają, że na ich lokalnych rynkach pracy najtrudniej o techników i wykwalifikowanych robotników. Co ważne, problem ze znalezieniem odpowiednich kandydatów zgłaszały znacznie częściej firmy przemysłowe (63 proc.), czyli te, które najbardziej chcą zwiększać zatrudnienie w nadchodzącym półroczu.
— W 2015 roku presja płacowa będzie się nasilała. Walkę o pracownika wygrają ci pracodawcy, którzy zaoferują wyższe wynagrodzenie, lub otworzą się na kandydatów zza wschodniej granicy, żądających mniejszych płac — twierdzi Tomasz Misiak, szef rady nadzorczej Work Service.