Końca deflacji nie widać

Bartek Godusławski
opublikowano: 2015-03-16 00:00

Czas przywyknąć do deflacji, bo zostanie z nami na dłużej. Luty przyniósł kolejną niespodziankę i jeszcze głębszy spadek cen.

Z informacji GUS wynika, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w ubiegłym miesiącu były niższe o 1,6 proc. w porównaniu z danymi z ubiegłego roku. To większy spadek niż w styczniu, kiedy ceny spadały średnio o 1,4 proc.

— Dzisiejsze dane wydłużają ścieżkę deflacji w Polsce — komentuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Co tak bardzo wpłynęło na spadek cen w lutym? To samo co w poprzednich miesiącach, czyli taniejąca żywność i paliwa. W pozostałych kategoriach zmiany są niewielkie. Ekonomiści coraz częściej stawiają sobie pytanie, czy deflacja jeszcze się pogłębi. Większość wskazuje, że w lutym zobaczyliśmy jej najniższy poziom, ale nie oznacza to, że w kolejnych miesiącach ceny powrócą do zwyżek.

— Na razie trudno oczekiwać rychłego powrotu inflacji nie tylko do celu RPP [2,5 proc. — red.], lecz nawet na dodatnie poziomy. Naszym zdaniem, nastąpi to nie wcześniej niż w III kwartale. Wiele w tym względzie będzie zależało od sytuacji na rynku surowców — mówi Piotr Dmitrowski, ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.

— Niemniej spodziewamy się, że odczyt za luty jest dnem dynamiki cen, a kolejne miesiące będą pokazywać stopniowy wzrost — dodaje ekonomista.

RPP zignoruje dane

Trudno oczekiwać, aby piątkowa publikacja GUS zmieniłacokolwiek w polityce Rady Polityki Pieniężnej. — Po raz pierwszy od dłuższego czasu dane dotyczące inflacji w Polsce mają mniejsze znaczenie dla rynków finansowych niż dla sektora realnego — uważa Damian Olko, ekspert Pracodawców RP. Dlatego na informacje nie zareagował złoty i obligacje. Inwestorzy uwierzyli RPP, że po tym jak w marcu obcięła stopy procentowe 50 pb, dotrzyma słowa i już to zrobiła.

Koniec z dietą

Tradycyjnie już statystycy przeliczyli koszyk inflacyjny. Zmiany są kosmetyczne, ale interesujące. GUS podaje, że w budżetach domowych wzrósł udział wydatków na restauracje i hotele, odzież i obuwie, a także wyposażenia mieszkania i prowadzenia gospodarstwa domowego.

— Wzrost udziału tej kategorii to odbicie po okresie kryzysu — konsumenci odchodzą stopniowo od zaciskania pasa. Jej waga jest jednak wciąż niższa niż choćby w roku 2013, co oznacza, że są oni w dalszym ciągu ostrożni, jeśli chodzi o wydatki — uważa Michał Burek z Raiffeisen Polbanku.

Mniej wydajemy na użytkowanie mieszkania i nośniki energii, żywność i napoje bezalkoholowe, ale także transport, łączność oraz edukację. Zdaniem ekspertów to dowód na przesunięcie konsumpcji od dóbr podstawowych do usług. Chociaż spadek cen pozytywnie wpływa na gospodarstwa domowe, to powoli zaczyna niepokoić firmy.

— Zwłaszcza te działające w handlu detalicznym. Wraz z silnym natężeniem konkurencji w handlu, utrzymująca się deflacja powoduje znacznie niższą rentowność. Częściowo jest to kompensowane przez rosnące wydatki konsumentów — wskazuje Damian Olko. © Ⓟ