Jednych cieszy, innych martwi. Dla jednych precedensowe, dla innych jedno z wielu. A mowa o czwartkowym orzeczeniu Najwyższego Sądu Administracyjnego (NSA), dotyczącym sposobu traktowania przez Ministerstwo Środowiska konkurencyjnych wniosków koncesyjnych na poszukiwanie kopalin.

Ważne dla miedzi i węgla
W sprawie, w której skarżącym był miedziowy KGHM, NSA uznał, że jeśli o daną koncesję ubiega się przynajmniej dwóch przedsiębiorców, to obowiązkowe powinno być przeprowadzenie przetargu na ustanowienie tzw. użytkowania górniczego. Dziś praktyka jest inna: jeśli chętnych jest więcej, minister środowiska decyduje o przyznaniu koncesji arbitralnie, wyłącznie na podstawie złożonych wniosków. Zdaniem Piotra Spaczyńskiego, partnera w kancelarii SSW Spaczyński, Szczepaniak i Wspólnicy, orzeczenia NSA to precedens, który może mieć daleko idące skutki.
— Orzeczenie NSA odnosi się wprawdzie tylko do tej konkretnej sprawy [KGHM vs SK KGM — red.], ale może oddziaływać na sposób przyznawania koncesji również w innych przypadkach, zarówno dotyczących metali, jak i węgla. Mniejsze znaczenie ma natomiast dla branży węglowodorowej, bo przepisy dotyczące takich koncesji i tak obecnie przewidują organizację przetargów — zauważa Piotr Spaczyński.
Wedle jego interpretacji, orzeczenie nie powinno mieć wpływu na sprawy już zamknięte, ale na sprawy w toku — owszem. A to oznacza nagły zwrot akcji np. dla firm ubiegających się o koncesje poszukiwawcze przylegające do kopalni Bogdanka.
Przetargi wokół Bogdanki?
Wokół Bogdanki rozgrywa się dziś ostra rywalizacja o koncesje między samą kopalnią i zagranicznymi firmami poszukiwawczymi: Balamara Resources, Columbus Energy i Prairie Downs. Ich wnioski często się pokrywają, co oznacza, że minister środowiska musi kogoś wybrać. Czwartkowy wyrok NSA to wskazówka, że powinien sięgnąć po przetarg.
— To dobra informacja. W przetargu byłyby określone parametry, co zawsze sprzyja przejrzystości — zauważa Andrzej Zibrow, zarządzający polskimi projektami Balamary.
Mniej entuzjastyczny jest Stanisław Speczik, były prezes KGHM, a dziś prezes Miedzi Copper Corp., należącej do kanadyjskiej firmy Lumina Capital.
— Wolałbym po prostu, żeby w Polsce obowiązywały takie standardy, jak na świecie. Czyli żeby ministerstwo rozpatrywało ten wniosek, który został złożony jako pierwszy, a do drugiego przechodziło dopiero po ewentualnym odrzuceniu pierwszego — twierdzi Stanisław Speczik.
Podobnego zdania jest Paul Ray, szef Columbus Energy.
— Potrzebna jest zasada ekskluzywności dla pierwszego wniosku. Bo to skrajnie zniechęcające, kiedy inwestor zainteresuje się jakimś obszarem, składa wniosek o koncesję, a po kilku tygodniach pojawiająsię inne wnioski i mają takie same prawa — uważa Paul Ray.
Stanisław Speczik ostrzega, że system przetargów może się okazać niesprzyjający dla małych firm poszukiwawczych, które są aktywne w różnych rejonach świata.
— A to one przecież robią ruch w tym interesie i biorą na siebie ryzyko poszukiwań — przypomina Stanisław Speczik.
Podobne ryzyko widzi Piotr Spaczyński.
— Przy przetargach będą brane pod uwagę najprawdopodobniej wielorakie kryteria, np. opłata za użytkowanie górnicze, możliwości techniczne i finansowe oferenta, technologia prowadzenia prac. A to może oznaczać większe szanse dla podmiotów dużych, doświadczonych i zamożnych — tłumaczy Piotr Spaczyński.
Minister woli poczekać
Ministerstwo Środowiska na razie nie przywiązuje przesadnej uwagi do orzeczenia NSA.
— Orzeczenie jest prawomocne i wiąże ministra środowiska jedynie w tej konkretnej sprawie. W innych — nie — przypomina Paweł Mikusek, rzecznik Ministerstwa Środowiska.
Przekonuje, że orzeczenie „stanowi wyłom w dotychczasowym orzecznictwie NSA w tego rodzaju sprawach”. Przypomina, że w 2012 r. NSA uznał, że w postępowaniu o udzielenie koncesji poszukiwawczej nie jest możliwe zastosowanie przetargu wtedy, gdy jeszcze przed ogłoszeniem o przetargu wpłynęły wnioski o udzielenie koncesji.
— Mając na uwadze niejednolite orzecznictwo NSA, w szczególności odnoszące się do przetargów, zasadne jest czekanie na inne rozstrzygnięcia sądów administracyjnych, które zapadną w przyszłości. Dopiero ugruntowane orzecznictwo pozwoli przyjąć jasne kryteria co do postępowania w tego typu sprawach — uważa Paweł Mikusek.