Końcowe warunki przesądzą o wyniku

Mira Wszelaka
opublikowano: 2002-10-24 00:00

Zapowiedzi finansowych warunków członkostwa są niepokojące. Nikt nie chce być ani obywatelem UE drugiej kategorii, ani tym bardziej płatnikiem netto do unijnej kasy.

Polska wraz z pozostałymi kandydatami stoi w przededniu najtrudniejszych negocjacji z Unią, dotyczących rolnictwa i finansów. Mają one kluczowe znaczenie. Podczas rozpoczynającego się dziś szczytu rady UE w Brukseli „piętnastka” ma wypracować wspólne stanowisko, które 28 października przedstawi kandydatom w Kopenhadze.

Sygnały, które płyną z Komisji Europejskiej i państw członkowskich, nie nastrajają zbyt optymistycznie. Brak kompromisu w najważniejszych kwestiach i coraz bardziej ostentacyjnie manifestowany partykularyzm interesów, może być zapowiedzią końca unijnej solidarności. Oby tylko tym się skończyło.

– Najbardziej obawiam się scenariusza, kiedy w ostatniej fazie negocjacji Unia osiągnie kompromis i proponując trudne warunki „przystawi nam pistolet do głowy”, dając np. 25 minut na odpowiedź „tak” lub „nie” – zauważa Andrzej Stępniak, kierownik ośrodka badań integracji europejskiej Uniwersytetu Gdańskiego.

Do tej pory Bruksela zapewniała, że nie będziemy płatnikiem netto do unijnej kiesy. Nikt jednak nie daje na to gwarancji. A to woda na młyn dla wszelakiej maści eurosceptyków.

— Nie możemy być obywatelami drugiej kategorii — mówi Maciej Dlouhy, prezes Krajowej Izby Rybackiej, który mimo wielu wątpliwości jest zwolennikiem integracji.

Mimo zdecydowanego poparcia dla integracji, przedsiębiorcy przestrzegają przed przyjmowaniem zbyt trudnych warunków. Powód jest prosty. Obywatele Polski mogą odrzucić je w referendum. Ich przyjęcie groziłoby utrzymaniem dysproporcji i usankcjonowaniem dwóch skrajnych prędkości w rozwoju poszczególnych krajów rozszerzonej Unii. To, jak twierdzą przedsiębiorcy, nie powinno leżeć w interesie Wspólnoty, której jednym z priorytetów jest niwelowanie różnic w rozwoju i poziomie życia.