Krajowi urzędnicy, menedżerowie i eksperci przygotowują się do odbudowy Ukrainy. Liczą, że kontrakty zyskają polskie firmy, obecnie mocno angażujące się w pomoc sąsiadom. Niektórzy uważają nawet, że możemy m.in. wysyłać stal na Ukrainę. Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH), spodziewa się odwrotnego trendu. Niedawno mówił „PB”, że po zakończeniu wojny Ukraina będzie odbudowywać swój potencjał i z powodu utraty rynków wschodnich zwiększy ekspansję w Europie Zachodniej, np. w Polsce. Ten scenariusz może sprawdzić się znacznie wcześniej, bo ukraińskie zakłady wznawiają produkcję i szykują się do uruchomienia dostaw.

Takie plany mają zakłady z Zaporoża związane z grupą Metinvest Rinata Achmetowa.
— Wiele produktów z tych hut trafi na rynek europejski, głównie polski — mówi Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.
Ukraińskie akweny portowe są zaminowane, więc stal rzeczywiście w pierwszej kolejności będzie wysyłana na nasz rynek np. pociągami. W maju zaporoskie huty planują rozpocząć dostawy sięgające 139 tys. ton płaskich wyrobów stalowych, czyli ponad dwa razy więcej niż w kwietniu. Sprzedaż na rynek krajowy wzrośnie o 41 proc. — do 63 tys. ton, a na eksport do 76 tys. ton. To cztery i pół razy więcej niż miesiąc temu.
Najwięcej będzie tzw. blach HRC — gorącowalcowanych. Wielkość planowanych dostaw sięga 104 tys. ton. Sprzedaż na rynek krajowy wyniesie 44 tys. ton (wzrost o 25 proc. m/m), a eksport 60 tys. ton (wzrost 4,5-krotny). Dostawy innych blach i kręgów wzrosną 2,5-krotnie — do 35 tys. ton, z czego 19 tys. ton dla odbiorców ukraińskich, a 16 tys. ton dla zagranicznych.
Ukraińscy producenci stali są objęci unijnymi kontyngentami. W I kw. tego roku wykorzystali niemal cały limit. W kwietniu nie wykorzystali przyznanych 30 tys. ton, ale w maju sytuacja może się zmienić. Ponadto w Unii Europejskiej pojawiają sygnały, aby w ramach wsparcia rozwoju Ukrainy zwolnić ją z limitów.
— Współczujemy Ukraińcom dotkniętym wojną, ale uważamy, że Europa nie powinna rezygnować z ochrony rynku — mówi Przemysław Sztuczkowski.

Mołdawia też wznawia produkcję
Tym bardziej że na unijne rynki może wkrótce zacząć napływać stal nie tylko z Ukrainy. Działalność wznowiła też huta w Mołdawii, produkująca pręty budowlane, walcówkę i kształtowniki. Kraj ten dotychczas nie wykorzystywał unijnych kontyngentów, więc w tym kwartale ma wysoki limit — przekraczający 23 tys. ton. W maju mołdawska huta planuje dostawy na poziomie 20 tys. ton, a w czerwcu liczy na podwojenie produkcji. Trudno jednak wyrokować, ile z nich trafi do Europy.
Przedstawiciele polskich hut podkreślają też, że m.in. państwowe zakłady przerabiające półwyroby i wyroby stalowe zaopatrywały się przed wojną głównie na rynkach ukraińskim i rosyjskim, a obecnie szukają kontrahentów w bardziej odległych regionach, takich jak Korea, Indie czy kraje arabskie, skąd wyroby hutnicze mogą dotrzeć drogą morską. Podobnym szlakiem podążają firmy budowlane. Wysokie ceny stali w Europie i niskie wskaźniki waloryzacji kontraktów budowlanych w Polsce zniechęcają je do zakupów na kontynencie, więc szukają dostawców poza nim. W efekcie producentom trudno utrzymać dotychczasowy poziom cen i marży, na które wpływ mają także wysokie ceny surowców.