Stal nieco staniała

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2022-05-10 20:00

Ceny spadły, choć daleko im do tych sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. Na obniżki wpłynęło m.in. uruchomienie nowych kontyngentów i... brak pieniędzy na inwestycje.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak obecnie kształtują się ceny stali
  • z czego wynika spadek cen
  • z których regionów płynie stal do Europy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Około 4 tys. zł — tyle kosztowała przed atakiem Rosji na Ukrainę tona prętów budowlanych. Po wybuchu wojny ceny poszybowały do 6,7 tys. zł za tonę. Obecnie stawki podawane przez Polską Unię Dystrybutorów Stali (PUDS) są w przedziale 5,64-5,95 tys. zł. Jest taniej, ale daleko do cen sprzed rosyjskiej inwazji.

Niemal o 100 proc. po wybuchu wojny podrożały kształtowniki gięte na zimno czy blachy konstrukcyjne. Za pierwsze klienci musieli płacić nawet 9,5 tys. za tonę, obecnie nawet o 2 tys. zł mniej. Maksymalne ceny blach konstrukcyjnych po ataku sięgały 11,5 tys. zł, teraz można je kupić za niespełna 9,4 tys. zł.

Rynek i spekulacja:
Rynek i spekulacja:
W przypadku blach spadek cen jest głębszy niż w segmencie prętów czy innych wyrobów długich. Z branżowych komentarzy wynika, że blachy były bardziej podatne na cenowe spekulacje, więc po wybuchu wojny w Ukrainie mocno podrożały, a obecnie następuje urealnienie stawek.
Bloomberg Creative Photos

Kontyngenty poprawiły dostępność stali

— Od 1 kwietnia 2022 r. zostały uruchomione nowe unijne kontyngenty na import wyrobów stalowych. Wygląda na to, że limity przypadające na Rosję czy Białoruś zostały rozdysponowane przez dostawców z innych państw, na przykład z Turcji, co pozwoliło nieco ustabilizować czy nawet obniżyć ceny — mówi Stefan Dzienniak, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej.

Krzysztof Zoła, członek zarządu Cognoru, informuje, że już według stanu na 28 kwietnia Turcja wykorzystała np. cały przyznany limit na pręty. W pełni został zagospodarowany też kontyngent z tzw. państw trzecich, określony w tym kwartale na prawie 150 tys. ton, czyli blisko dwa i pół razy więcej niż przypadało na Turcję czy Rosję. Dotychczas limity z tzw. państw trzecich nie były wykorzystywane. W I kw. z przyznanych im prawie 80 tys. ton limitu niewykorzystana została połowa. W II kw. klienci zużyli wszystko, m.in. dlatego, że nie mogli kupić towaru z Rosji. Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), akcjonariusza Ferrum, poinformował „PB”, że giełdowej spółce udało się zdywersyfikować dostawy i znaleźć dostawców np. z Korei Południowej. Proponuje też budowę grupy zakupowej, która będzie kupować stal krajową i z importu. Nowymi kierunkami dostaw coraz bardziej zainteresowane są np. firmy budowlane, którym mocno doskwierają wysokie ceny stali w Europie. Artur Popko, prezes Budimeksu, informował niedawno, że grupa, którą dotychczas zaopatrywali krajowi kontrahenci, rozgląda się za dostawami z innych regionów.

Przerwy w dostępności:
Przerwy w dostępności:
Po wybuchu wojny w Ukrainie wiele firm wstrzymało sprzedaż wyrobów stalowych. Teraz z dostępem do nich nie ma problemu, więc ceny nieco spadły. Na koszty wyrobów hutniczych wciąż wpływają jednak wysokie ceny energii, gazu i transportu.
Vladimir Weiss

W tym kwartale niewykorzystany pozostał natomiast kontyngent ukraiński. Dostępny limit wynosi 29,4 tys. ton. Pojawiają się opinie, że ukraińska stal nieprędko pojawi się na naszym rynku — po zakończeniu wojny to z naszego kraju oraz z innych państw Europy będzie płynęła stal na Ukrainę. Stefan Dzienniak jest innego zdania. Przypomina, że w ostatniej dekadzie w Unii Europejskiej zlikwidowano 57 mln ton zdolności produkcyjnych, prawie jedną piątą mocy. Cięcia dotyczyły też Polski, gdzie np. zatrzymano wielki piec w Krakowie.

— Spodziewam się, że po wojnie Ukraina będzie odbudowywać swój potencjał produkcyjny. Z powodu utraty dostępu do rynków wschodnich będzie produkować nie tylko na potrzeby własnego kraju, ale wróci także na rynek europejski, zwłaszcza polski — mówi Stefan Dzienniak.

Brak pieniędzy hamuje popyt

Jego zdaniem uruchomienie nowych unijnych kontyngentów importowych nie jest jedynym powodem stabilizacji czy spadku cen wyrobów stalowych. Przyczyną jest także brak pieniędzy w Polsce na inwestycje, wynikający z blokady Krajowego Planu Odbudowy i przeciągających się procedur dotyczących akceptacji innych programów europejskich, czego skutkiem jest spadek popytu. Wysokie ceny odstraszyły też wielu potencjalnych klientów. Tuż po wybuchu wojny niektóre firmy kupowały stal na zapas, po każdej cenie, teraz już nie są tak skore do zakupów.

Niektóre firmy budowlanye, np. Budimex i Onde, nie podpisały części kontraktów, ponieważ po podwyżkach nie byłyby w stanie ich wykonać w cenach zapisanych w ofertach składanych jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę. Zamawiający natomiast — Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad czy PKP Polskie Linie Kolejowe — wydłużyli o co najmniej miesiąc terminy składnia ofert, by dać wykonawcom więcej czasu na analizę warunków rynkowych. Tymczasem w samorządach nawet 90 proc. przetargów zostało unieważnionych m.in. z powodu zbyt drogich ofert w stosunku do kosztorysów. Rząd zdecydował także o wydłużeniu z sześciu do dziewięciu miesięcy terminu ogłaszania przez lokalnych włodarzy przetargów z Programu Inwestycji Strategicznych Polski Ład, finansowanego obligacjami emitowanymi przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Skutkiem tych wszystkich decyzji może być luka inwestycyjna, oznaczająca mniejsze zapotrzebowanie na materiały, np. stal.

Henryk Orczykowski, prezes Stalprofilu, uważa, że spadek popytu w Polsce wynika przede wszystkim z braku unijnego finansowania, ale zwraca również uwagę, że zapotrzebowanie i ceny spadły także w innych krajach, np. Niemczech czy Czechach, gdzie nie ma blokady finansowania. Jego zdaniem to ograniczenie wynika np. z wydłużania postępowań spowodowanego niepewnością firm co do rynkowych perspektyw. Dotyczy to nie tylko sektora publicznego, ale także prywatnego.

Ograniczenie zużycia stali na świecie w tym roku prognozował niedawno także Aditya Mittal, dyrektor generalny ArcelorMittal.