Import — 151 tys. ton, eksport 961 tys. ton — tak wygląda półroczny bilans handlu stalowym złomem. Ogromna asymetria jest konsekwencją obowiązującego prawa.
— Jeśli chcemy kupić stalowy złom w Niemczech, nasz partner musi wystąpić do polskich władz o zezwolenie na przywóz. Czeka na nie kilka miesięcy. W tym czasie zmieniają się warunki rynkowe, a my przestajemy być zainteresowani zakupem — tłumaczy Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru, do którego należą zarówno spółki handlujące złomem, jak i huty.
Wkrótce jednak sporo się zmieni. Od stycznia wchodzą w życie przepisy, które pozwolą zrezygnować z czasochłonnych starań o zezwolenia.
— Mamy nadzieję, że dzięki temu zwiększy się konkurencja i dostępność złomu, a w konsekwencji spadną jego ceny. Do tej pory, nawet jeśli w Europie złom taniał, w Polsce ceny pięły się w górę — twierdzi Przemysław Sztuczkowski.
Taniej nie będzie
Ze złomu stalowego wytwarzane są m.in. wyroby dla budownictwa, stoczni, kolei czy sektorapaliwowego. Czy tańszy złom pozwoli zwiększyć marże jego przetwórcom, czy też przyniesie obniżki cen finalnych wyrobów?
— Wyroby stalowe tańsze już być nie mogą. Są poddane międzynarodowej konkurencji, więc ich ceny są dostosowane do europejskich standardów, podczas gdy import złomu jest regulowany poprzez zezwolenia — mówi Przemysław Sztuczkowski. W podobnym tonie wypowiadają się dostawcy i odbiorcy złomu aluminiowego i miedziowego.
— Szacujemy, że dzięki zmianie przepisów import złomu aluminiowego zwiększy się o 10-20 proc. Nie spodziewam się jednak, że spadną ceny surowca oraz gotowych produktów, bo prognozy dotyczące popytu są bardzo optymistyczne — uważa Grzegorz Stulgis, jeden z właścicieli Alumetalu, który przetwarza złom aluminiowy na półwyroby. W ubiegłym roku polskie firmy kupiły za granicą 106 tys. ton złomu aluminiowego, a wyeksportowały 151 tys. ton. Wkrótce zapotrzebowanie znacznie wzrośnie.
— Rocznie dostarczamy na rynek około 100 tys. ton przetworzonego aluminium. Do jego produkcji potrzebujemy około 117 tys. ton złomu. Planujemy do 2015 r. zwiększyć nasz udział w europejskim rynku z 4 do 6 proc., co oznacza wzrost naszej produkcji do 160 tys. ton rocznie. By osiągnąć ten poziom, musimy mieć 188 tys. ton złomu — wylicza Grzegorz Stulgis.
Zakupowe szaleństwo marzy się także Markowi Suchowolcowi z firmy Drop, dystrybutora aluminiowego i miedziowego złomu. Obniżek cen jednak nie będzie, m.in. dlatego, że wzrośnie udział złomu w produkcji wyrobów miedziowych przez KGHM. Spółka planuje zbudować linię, dzięki której będzie odzyskiwać i przetwarzać elektrozłom z AGD i RTV.
Nowe restrykcje
Branża skarży się jednak, że rząd z jednej strony ułatwia im funkcjonowanie, z drugiej — utrudnia. Kością niezgody jest projekt ustawy o odpadach.
— W Polsce zostanie utrzymana konieczność ewidencjonowania złomu, tak jakby był on towarem niebezpiecznym. Stracą też ważność obecne pozwolenia na składowanie i przetwarzanie. Firmy w ciągu dwóch lat muszą ponownie je zdobyć, jednocześnie starając się także o nowe decyzje środowiskowe. Nasza administracja państwowa nie zdąży tego zrobić w tak krótkim terminie — mówi Waldemar Marek, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej Gospodarki Złomem oraz spółki Złomrex Metal, dystrybutora złomu z grupy Connor.
Otrzymanie zezwolenia trwa obecnie 3-4 miesiące, ale jeśli o nowe dokumenty wystąpi tysiące firm, to ten czas znacznie się wydłuży, tym bardziej że otwarcie rynku importowego zachęci nowych graczy do pojawienia się w Polsce.