Niemcy z naturalnych powodów są najważniejszym partnerem gospodarczym Polski, ale w relacjach militarnych i politycznych – ostatnio absolutnie nie.
Prezes Jarosław Kaczyński oficjalnie odkurzył doktrynę dwóch wrogów, chociaż z odwróceniem kolejności w stosunku do drugiej wojny światowej – przede wszystkim Rosja, potem Niemcy. Trafia się okazja, by niniejszy komentarz poświęcić optymistycznie pewnemu wycinkowi relacji polsko-niemieckich. Oto w mikołajki wciągnięta została wiecha budowlana na dach specyficznej inwestycji – nowej ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Federalnej Niemiec. Prace wykończeniowe potrwają jeszcze prawie rok, placówka wprowadzi się w IV kwartale 2023 r., ale to już pewnik.
W pradawnej epoce rząd NRD w ramach wymiany przyznał rządowi PRL fantastyczną działkę przy Unter den Linden 70/72. Samo serce Berlina, do Bramy Brandenburskiej dosłownie 200 metrów, z tyłu Bundestag, w czasach cesarskich i III Rzeszy znajdowała się w tym miejscu siedziba MSW Prus. PRL wzniosła nasycony azbestem budynek typu Lipsk, z ozdobną bramą wjazdową z 224 aluminiowymi liśćmi lipy – co odnosiło się do lipowej nazwy alei. Po zjednoczeniu Niemiec obskurny azbestowiec został w 2000 r. wreszcie zamknięty, ambasada RP przeniosła się tymczasowo do dawnej Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie Zachodnim. Imponująca willa na peryferiach idealnie nadaje się na rezydencję ambasadora, ale… nie na urząd. Prowizorka potrwa prawie ćwierć wieku 2000-23, za rok willa wróci do statusu rezydencji.
Losy nieruchomości przy Unter den Linden były wielkim obciachem niepodległej III RP. Po zburzeniu muru berlińskiego w najbliższej okolicy stanęły ambasady USA, Wielkiej Brytanii i Francji, po drugiej stronie alei wciąż imponuje stalinowskim zadęciem ambasada Rosji, natomiast u nas straszył martwy gmach. W powszechnej opinii berlińczyków był dowodem zasadności określenia „polnische Wirtschaft”, oznaczającego skrajną niegospodarność, brak planowania i fachowości oraz brud. Po naszej akcesji do UE rozwój dwustronnych relacji takiemu stereotypowi przeczył, ale symbol dawał po oczach. Było wiele przymiarek i konkursy architektoniczne, ale Berlin wciąż nie mieścił się w kolejnych budżetach MSZ. Priorytet np. drogiego przedstawicielstwa przy Unii Europejskiej był oczywisty, ale później spychanie ambasady w Niemczech w kolejce zdumiewało. W 2016 r. nastąpił pewien przełom, ponieważ pomnik azbestu został rozebrany i zaczęła straszyć wielka dziura. Jej ogrodzenie pełniło funkcję nośnika planszowych wystaw, których treść – jak łatwo się domyślić – niekoniecznie odpowiadała niemieckim władzom.
I wreszcie w 2020 r. stał się cud – ambasada znalazła się w budżecie MSZ. Doskonały projekt pracowni JEMS Architekci, wyłoniony już w 2012 r., realizuje Strabag Polska. Działka ma nie tylko front od Unter den Linden, ale jest także głęboka, zatem sporo mieści, nie tylko ambasadę, lecz konsulat – obie placówki mają inne funkcje. Zrezygnowano jednak z koncepcji umieszczenia pod jednym dachem także innych polskich placówek państwowych w Berlinie, kulturalnych i turystycznych. Strabag buduje gmach zgodnie z umową za około 60 mln EUR, w trakcie inwestycji oczywiście nastąpił skok cen materiałów, więc być może skończy się jakimś aneksem. Po ukończeniu stanu surowego i zawieszeniu wiechy nie wydaje się jednak już możliwe, by prestiżowa inwestycja na ostatniej prostej się zatrzymała. Za niecały rok polski adres Unter den Linden 70/72, oczywiście z zabytkową bramą w lipowe listki, wreszcie wróci do żywych.
