Ponieważ jednak liczy tylko 40 posłów, a minimalna liczba podpisów pod projektem takiej szczególnej ustawy wynosi 92 — inicjatorzy musieli znaleźć sojuszników. I znaleźli, pomysł nowelizacji wsparło także wielu posłów Prawa i Sprawiedliwości, co od razu określiło jego polityczną sytuację w Sejmie. Notabene podejście rządzącej partii zawiera wewnętrzną sprzeczność — posłowie niby poparli, aby w ogóle odbyło się pierwsze czytanie, ale w stanowisku klubowym od razu wyrażona została… niewiara w realność zmiany.

Rzeczywiście, z sejmowej arytmetyki wynika, że wszechmogące przy uchwalaniu zwykłych ustaw PiS tym razem odbija się od ściany. Do zmiany Konstytucji RP konieczna jest przecież w Sejmie większość 2/3, czyli przy teoretycznej stuprocentowej obecności posłów — co najmniej 307 głosów. Tymczasem doraźna koalicja PiS z Kukizem oraz kilkoma niezrzeszonymi liczy zaledwie 276 szabel, do nowelizacji nie dołoży się przecież żaden poseł opozycji. W poprzedniej kadencji przed takim samym problemem stawała, w kwestii otwarcia konstytucyjnej ścieżki przyjęcia przez Polskę waluty euro, koalicja PO-PSL wsparta przez SLD. Prawica pod przewodem PiS tworzyła wtedy tzw. mniejszość blokującą.
Największy paradoks pomysłu klubu Kukiz ’15 polega na tym, że w oderwaniu od realiów jest on… bardzo sensowny. Najważniejszym założeniem nowelizacji jest konieczność wybierania sędziów Trybunału Konstytucyjnego (TK) sejmową większością 2/3 głosów, a nie zwykłą. Wypada naprawdę wyrazić żal, że o takim progu nie pomyśleli od razu ojcowie Konstytucji RP, doprecyzowujący jej przepisy w latach 1996–97. Konieczność uzgodnienia kandydatów przez największe partie rządzące i opozycyjne na pewno bardzo istotnie podniosłoby autorytet TK. Kadrowego paraliżu by nie było, wszak na szczytach polskiego sądownictwa bez problemu daje się znaleźć wybitnych prawników akceptowalnych przez wszystkie opcje polityczne. Notabene zdarzało się tak i bez progu 2/3, niektórzy sędziowie kandydujący do Trybunału Konstytucyjnego uzyskiwali w podzielonym z założenia Sejmie nawet 400 głosów.
Wprowadzanie sensownego przepisu nagle, z jednoczesnym wygaszeniem mandatów wszystkich sędziów TK, jest jednak nie do przyjęcia. Podobnie jak niezrozumiałe zabranie TK uprawnień do rozpatrywania dotyczących go ustaw i wmontowanie do konstytucyjnej procedury Sądu Najwyższego. To mieszanie w logicznym podziale kompetencji między najważniejszymi organami sądowymi. Dlatego generalnie to dobrze, że bez względu na to, w jakim kształcie projekt klubu Kukiz ’15 wyjdzie z komisji — nie uzyska kwalifikowanej większości i trafi do kosza. Ale porażka będzie miała także swoistą wartość — będzie próbą poligonową, czy w obecnej kadencji w ogóle jest możliwe tknięcie Konstytucji RP ścieżką parlamentarną. Dla wszechmogącego prezesa Jarosława Kaczyńskiego odpowiedź negatywna będzie sygnałem, że dla realizacji planów konstytucyjnych będzie musiał nakazać uruchomienie ścieżki alternatywnej — referendalnej.