Korony z głów

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-04-11 00:00

Od wzruszającego pochówku Ojca Świętego upływa już trzeci dzień, a my wciąż nie możemy się pogodzić z Jego odejściem. Żałoba narodowa się skończyła, ale nasze przechodzenie do życia bez Papieża to bardzo powolny proces. Tymczasem dla świata postać Jana Pawła II od piątku postrzegana jest już przez pryzmat jego nauk i płyty w podziemiach bazyliki, do której podążą za moment pielgrzymki. Na górze natomiast tematem staje się wybór następcy. To nieubłagana kolej rzeczy...

Podczas uroczystości pogrzebowych, reżyserowanych przez „boski wiatr”, Polska pierwszy i ostatni raz zaszła tak wysoko. Niezależnie od liczby biało-czerwonych flag wśród pielgrzymów na placu Świętego Piotra, w pierwszym rzędzie sektora możnych tego świata zasiadły jedynie koronowane głowy oraz dwóch prezydentów — Republiki Włoskiej i Rzeczypospolitej Polskiej (na zdjęciu — pierwsza ławeczka od prawej). George Bush czy Jac- ques Chirac po raz pierwszy w życiu poczuli się VIP-ami drugiego sortu. Oczywiście to tylko symbol i efekt watykańskiego protokołu, ale za to jaki! Stolica Apostolska kieruje się własną hierarchią wartości i trudno się dziwić, że zmieniają się epoki, ustroje i ludzie — a wciąż aktualność zachowuje pytanie postawione w 1935 r. przez Józefa Stalina w rozmowie z szefem dyplomacji francuskiej Pierrem Lavalem: „A ile papież ma dywizji?”.

Media wyliczają, kto podczas pogrzebu komu podał rękę, a komu nie podał — i co z tego wyniknie. W krótkim horyzoncie czasowym — niewiele, ale takie gesty procentują. Sam Jan Paweł II wielokrotnie ściskał ręce polityków, których postawa radykalnie odbiegała od wartości chrześcijańskich. I tak się jakoś działo, że niedługo potem ludzie ci znikali z historii… Przyczyny były wielorakie, procesy te przebiegały w różnym tempie, ale wpływ Jana Pawła II na ich przyspieszenie był oczywisty. O przemianach w Polsce i naszej części Europy napisano już tomy, ale wspomnijmy choćby dyktatury w Chile, na Filipinach czy Haiti.

Ciekawe, czy również refleksje tego typu przychodziły do głowy klasie politycznej, zgromadzonej przy trumnie Papieża. A byli tam tacy, do których pasowałyby jak ulał. Jeśli wreszcie coś pęknie, na przykład w Zimbabwe czy na czekającej w kolejce (a nieobecnej na pogrzebie) Kubie, będzie to znak, że Jan Paweł II wciąż się przygląda ziemskiemu światu z okna Domu Ojca…