Stoczniowa korporacja radzi przemyśleć, czy armator nadaje się na inwestora, a ten powoli kieruje wzrok w stronę Chorwacji.
Korporacja Polskie Stocznie (KPS) przygotowuje opracowanie dotyczące swojej roli w planowanych przeobrażeniach sektora. Przekazała „PB” swoje notatki, z których wynika m.in., że stocznie potrzebują inwestorów, ale... nie teraz i... nie armatorów. Panaceum na ich bolączki ma być natomiast KPS. To ciekawe, bo Stocznię Gdynia chce kupić Rami Ungar, armator zamawiający u niej samochodowce. Jeśli jednak jego propozycje nadal będą odrzucane, nie będzie nalegał, bo... może kupić dwie stocznie chorwackie.
Porzucenie stoczni
W przygotowanej dla „PB” notatce KPS napisała, że „trzeba zastanowić się (...), czy stocznie zdolne są do przyjęcia inwestora strategicznego”. Zdaniem Jerzego Konopki, wiceprezesa KPS, Stocznia Gdynia nie jest obecnie w pełni przygotowana na wejście takiego partnera. Jej kondycja finansowa jest słaba, a majątek zastawiony.
„Można wyobrazić sobie sytuację, gdzie inwestor, który jest jednocześnie np. armatorem, traci zainteresowanie stocznią po zbudowaniu statków na swoje potrzeby (...). I co wtedy? Czy po raz kolejny rzesze niezadowolonych pracowników stoczni będą domagały się wsparcia ze strony skarbu państwa?” — czytamy w notatce.
— Nie chcemy pomocy państwa. Rami Ungar rozmawia także z innymi armatorami, którzy mogliby zaangażować się w stocznię. Wszyscy nie stracą zainteresowania — mówi Dariusz Adamski, szef Solidarności w Stoczni Gdynia i członek jej rady nadzorczej.
Niewykluczone, że Rami Ungar, który propozycje wsparcia stoczni składa od 2003 r., w końcu się zniechęci. Brytyjski Lloyd’s List napisał, że Ray Shipping, spółka Ramiego Ungara, zamówiła w Chorwacji 8 samochodowców i jest zainteresowana prywatyzacją chorwackich stoczni Uljanik i 3 Maj.
— Wiele miesięcy temu Rami Ungar poinformował nas, że Hyundai złożył mu propozycję przeniesienia kontraktów. Armator nie zerwał jednak współpracy z nami ze względu na wysoką jakość naszych statków. Nie będzie jednak w nieskończoność się narzucał — dodaje Dariusz Adamski.
Czy wróci pomysł konsolidacji pod szyldem KPS, jeśli Rami Ungar wybierze Chorwację — trudno przewidzieć. Pewne jest to, że KPS widzi swoją rolę we współorganizowaniu finansowania sektora.
— Możemy udzielać pożyczek i poręczeń jako współfinansowania kredytów komercyjnych. Będziemy też pełnić rolę funduszu inwestycyjnego, wspierającego programy inwestycyjne w stoczniach — mówi Jerzy Konopka.
Środki na wsparcie KPS miałaby uzyskać z obligacji. Emisja była planowana na listopad 2005 r., ale z powodu braku decyzji o losach sektora nie doszła do skutku.
Dla kogo kapitał
Organizacja finansowania nie rozwiązuje jednak problemów Stoczni Gdynia. Ma ona około 200 mln zł ujemnych kapitałów. W lutym zaplanowano walne, które zdecyduje o podwyższeniu kapitału o 110 mln zł. Na objęcie emisji potencjalny partner będzie miał pół roku. Jeśli Rami Ungar nie dostanie zielonego światła od rządu, może jej nie objąć, choć wydaje się, że emisja jest skrojona idealnie pod niego. Może nowe walory objęłaby KPS? Na lutowym walnym będzie miała ponad 50 proc. głosów, bo otrzymała prawo reprezentowania skarbu państwa i Agencji Rozwoju Przemysłu. Jerzy Konopka zapewnia, że KPS będzie głosować za emisją, niechętnie jednak mówi o możliwości zaangażowania się. Podkreśla jedynie, że mogłoby to być uznane za pomoc publiczną. Jego zdaniem, każdy inwestor, zanim wejdzie do stoczni, poczeka na opinię Komisji Europejskiej, która wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie pomocy dla niej.