Królik w winie

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2008-05-02 00:00

Wpadliśmy do Katowic powdychać świeżego powietrza.

Mimo że czas nam miło upływał, w tych okolicznościach przyrody troszeczkę zgłodnieliśmy. Wiedzieliśmy z autopsji, że w śląskich restauracjach z dobrą kuchnią może być różnie (pozytywne sygnały od czytelników mile widziane). Zapytaliśmy o radę bywalców w regionie. Wymieniano kantynę nad jeziorkiem. Pojechaliśmy. Restauracja La Cantina rzeczywiście uroczo zlokalizowana. Do tego przytulna i z dobrą obsługą. Może także dlatego sporo tam gości. Także w karcie win. A co w menu? Żadnych tam śląskich standardów jazzowych. Była królowa jesieni (zupa), także awangardowa rolada cielęca faszerowana świeżym łososiem (43 zł). Nas zafrapowało udko królika po prowansalsku. Głównie dlatego, że było w sosie ziołowo-winnym.

Co królikowi nalać do kieliszka? Od razu wypatrzyliśmy różowe z Hiszpanii. Rozczarowanie. Okazało się, że hiszpan przebywa akurat na urlopie. Prowokacyjnie poprosiliśmy o kieliszek czegoś białego. Nalano, spróbowaliśmy. Mozelski riesling może miałby większą szansę z królikiem, gdyby się przedtem wykąpał w przerębli. Ratowaliśmy się włoskim czerwonym toskańczykiem. Santa Cristina, Toscana, 2005, Antinori, (375 ml 70 zł). Do tego podanym w poprawnej temperaturze (sprawdziliśmy). Może dlatego królik od razu zaczął hycać z radości po talerzu. Parka popłynęła w jezioro, trzymając się za łapki.

Stanisław J. Majcherczyk