Królowa konsultingu zmienia barwy

Małgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2009-02-02 07:29

Są kobiety pistolety. Także w biznesie. Jak Magdalena Burnat-Mikosz, szefowa działu doradztwa europejskiego Deloitte.

Konkurenci mówią, że to najbardziej zdeterminowana osoba w branży konsultingowej. A na dodatek niesamowicie skuteczna. Przyznają, że budowane przez nią w firmach konsultingowych zespoły do zdobywania grantów dla firm zawsze okazywały się najlepsze. Najpierw w Andersenie, potem w Ernst Young, następnie we współtworzonej przez nią spółce Accreo. Czyżby Deloitte było skazane na sukces?

Właśnie w tej firmie szefową siedemnastoosobowego działu dotacji i ulg inwestycyjnych w randze partnera została Magdalena Burnat-Mikosz. W perspektywie ma objęcie stanowiska szefa takich działów w całej Europie Środkowej i Wschodniej. Jej cel: budowa najlepszego zespołu w Polsce i umocnienie przez Deloitte pozycji lidera w Europie Środkowej i Wschodniej.

Na swoim

Z poprzednią firmą Accreo Taxand rozstała się w ubiegłym roku. Razem z trzema kolegami założyła Accreo, dwa lata wcześniej. Jej zespół przez 3,5 roku zdobył dla klientów pół miliarda złotych dofinansowania, w tym największy w historii grant na inwestycję — 150 mln zł dla Stora Enso. Jednak Taxand, globalna sieć, do której należało Accreo, koncentruje się wyłącznie na doradztwie podatkowym. Reklamowanie usług doradztwa europejskiego za pośrednictwem sieci miało być możliwe dopiero za kilka lat, kiedy Taxand ugruntuje wizerunek na rynku. Dlatego Magdalena Burnat-Mikosz przeszła do Deloitte.

— Najzupełniej rozumiem powody. Taxand stawia na podatki. W Deloitte Magda ma w perspektywie kierowanie oddziałami w kilku krajach. To przejście w wymiar międzynarodowy. Accreo zostawiła w momencie, gdy firma święciła największe sukcesy — twierdzi anonimowo jeden z kolegów Magdaleny Burnat-Mikosz.

Odejście nie przebiegło zupełnie gładko. Było zamieszanie. Accreo poinformowało, że jest nowy partner, ale zaraz potem wycofało się z tej informacji, czekając na ugodę z Magdaleną Burnat-Mikosz. Zobowiązała się ona w niej m.in. do tego, że nie będzie niszczyć marki, zabierając ludzi. Dziś w Deloitte pracuje z nią jedna osoba z Accreo. Przeszła tu jednak, zanim firmę opuściła Magdalena Burnat-Mikosz.

To nie pierwszy raz, gdy rozstanie przebiegało w napiętej atmosferze. O niebo trudniej było w 2005 r. Magdalena Burnat-Mikosz, w ciąży z drugim synem, tuż po awansie na stanowisko dyrektora odeszła z Ernst Young. Jej zdaniem wymogi narzucane wówczas przez firmy świadczące m.in. usługi audytorskie ograniczały możliwość rozwoju innych usług. Obawiała się, że jej dział zniknie lub jego rola będzie marginalna, bo po upadku firmy Andersen spółki konsultingowe dbały o unikanie konfliktu interesów.

Podobnie sądzili i inni. Jednocześnie z nią lub zaraz po niej z firmy odeszło kilkanaście osób, właściwie cały dział. No i kilku klientów. A obsługiwała naprawdę wielkie firmy. Duleep Aluwihare, prezes Ernst Young w Polsce, bardzo źle odebrał jej odejście. Sprawa otarła się o sąd.

— Powodem odejścia z Ernst Young mogły być ograniczenia w obsłudze klientów, którym firma świadczy usługi audytorskie. Dlatego odeszła do Taxand, ale teraz wróciła do korporacji, w której są dokładnie takie same ograniczenia — podkreśla inna osoba.

— Cóż, to prawda. Zmieniła się sytuacja prawna. Uważnie obserwuję rynek. MDDP też budowało swoją markę na podstawie tej tezy, a teraz dodało w swojej ofercie audyt — komentuje Magdalena Burnat-Mikosz.

Wielka piątka

Z Duleepem Aluwihare pracowała jeszcze wtedy, gdy był szefem Andersena w Polsce. Po przejęciu firmy przez Ernst Young wspólnie zmienili barwy. Był 2002 r., wielkie przygotowania do przystąpienia do Unii Europejskiej i wykorzystania dotacji unijnych.

— Właściwie musieliśmy wtedy sami stworzyć produkt. Wymyślić, co możemy firmom zaproponować, w jakich programach mogą się starać o dotacje, jak wykorzystać pieniądze z Unii. Kręciło się coraz lepiej, inni nas naśladowali — wspomina Magdalena Burnat-Mikosz.

Do dziś Ernst Young jest w czołówce firm pod względem uzyskanych dotacji unijnych. Magdalenie Burnat-Mikosz na pewno pomogły doświadczenia we współpracy z Janem Kułakowskim. W latach 1998-2000 była ekspertem, a potem doradcą w zespole pełnomocnika rządu ds. negocjacji członkowskich Polski z UE.

— Lubię konsulting, jest w nim mniej ograniczeń działania niż w administracji publicznej. W zasadzie chęć, zaangażowanie i profesjonalizm wystarczają tutaj, by realizować najbardziej ambitne cele, tak jak np. budowa Accreo, które dzisiaj działa z sukcesem. A ja wierzę, że pracą można osiągnąć wszystko. Nauczyłam się tego w Echole International de Science Politiques i w College of Europe — Natolin. Tam nam powtarzano, że jesteśmy wyjątkowi i możemy wszystko osiągnąć. Wierzę w to i mam to szczęście, że wierzą w to także ludzie, z którymi pracuję — podsumowuje Magdalena Burnat-Mikosz.

Twarda kobieta

Brzmi świetnie. W praktyce wygląda tak, że jej współpracownicy muszą pracować bardzo dużo.

— Jest bardzo wymagającą szefową, ale od siebie też wiele wymaga. Angażuje się merytorycznie w sprawy klientów, dzięki czemu inni mogą się od niej uczyć. Jest szczera i otwarta, każdy wie, czego od niego oczekuje. Jeśli ktoś ma inne plany, np. chce odejść do Komisji Europejskiej, mówi mu: idź, ale jeśli stwierdzisz, że tu było ci lepiej, zawsze możesz wrócić — opowiada jej współpracownik.

Kierowanie zespołami ludzi nie jest zbyt trudne dla kobiety, która na co dzień zarządza dużą rodziną. Nazywa ją "moja mała armia Mikoszów". To mąż Sebastian i trzech synów. Rodzina funkcjonuje jak mała firma: dwie nianie, trzy samochody. Ale gdy dzieci są chore, to mama jest następnego dnia niewyspana, choć przyznaje się do tego z uśmiechem.

Sporo osób podkreśla, że jest zdeterminowana w dążeniu do celu i to często rodzi konflikty. Z poprzednimi firmami nie rozstawała się w zgodzie, choć trudno o to, gdy ktoś odchodzi do konkurencji.

— Ciekawe, jak będzie teraz. W Deloitte nie jest na dziewiczym terenie. Odkąd pojawiła się w firmie, bardzo zaktywizował się dział zajmujący się strefami ekonomicznymi. To jak "znaczenie terenu", że strefy są ich. A to nie wróży dobrze, bo przecież gdy przychodzi inwestor, jest zainteresowany i strefą ekonomiczną, i grantem, więc oba działy muszą współpracować — opowiada jeden z kolegów Magdaleny Burnat-Mikosz.

Jeśli historia się powtórzy, już w tym roku Deloitte zdobędzie najwięcej w Polsce unijnych funduszy i rządowych grantów na inwestycje. A historia lubi się powtarzać.