
Co cię nie zabije, to cię wzmocni - to powiedzenie trafnie oddaje bieżącą sytuację giełdowego Kruka. Lider branży windykacyjnej szybko wrócił do formy po wybuchu pandemii, który mocno dał mu się we znaki. Kurs akcji urósł o 150 proc. od początku roku i jest blisko pobicia rekordowych 349,7 zł z 3 sierpnia 2017 r. W górą ciągną go wyniki finansowe pierwszego półrocza 2021. Ten rok najprawdopodobniej będzie najlepszym w 23-letniej historii wrocławskiej firmy, a kolejne mogą być jeszcze lepsze, uważa Piotr Krupa, prezes Kruka.
- Mam konserwatywne podejście do biznesu - uważam, że jest dobry, gdy zarabia, a Kruk to rozpędzony pociąg. Firmą kieruję od początku jej istnienia. Odzwierciedla ona cechy mojego charakteru: jestem długodystansowy, konsekwentny i stawiam sobie ambitne cele. Dziś jestem z niej bardzo dumny, bo w końcu zarabiamy na każdym rynku, na którym jesteśmy aktywni. Bardzo się z tego cieszę, bo we Włoszech i Hiszpanii dostaliśmy bolesną lekcję - ocenia sytuację Piotr Krupa.
Tyle skonsolidowanego zysku wypracował Kruk od stycznia do czerwca 2021 r. To 2148 proc. więcej niż rok wcześniej.
Prezes liczy na rekordowy zysk netto w całym 2021 r.
- Nie wiem jeszcze, czy podwoimy wynik z pierwszego półrocza, ale jest to możliwe. Za sobą mamy już dwa miesiące trzeciego kwartału, który zapowiada się bardzo dobrze. Spodziewam się, że najbliższe 4-6 lat będą najlepsze w historii Kruka - przewiduje Piotr Krupa.
Dodaje, że na samym początku pandemii bardzo bał się o biznes, głównie przez niepewność.
– Wówczas nikt nie wiedział, jak duży to będzie problem dla branży. Można było tylko kreślić scenariusze od bardzo optymistycznych po skrajnie pesymistyczne - wspomina z ulgą prezes Kruka.
Kruk zaczynał jako wydawnictwo, ale szybko zwęszył biznes w windykacji i wszedł na ten rynek jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. Pierwsze portfele wierzytelności kupił dopiero w 2004 r. - wcześniej egzekwował długi na zlecenie. Początkowo operował na rynku polskim, a następnie wszedł kolejno do Rumunii, Czech, Słowacji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii, gdzie operuje do dziś. Te dwa ostatnie rynki okazały się lekcją pokory. Pomimo badań fokusowych, które firma przeprowadziła przed debiutem na południu kontynentu, okazało się, że nie sprawdził się tam model polubownego negocjowania spłat, który działa na pozostałych rynkach. Na południu dobrze windykuje się długi pod warunkiem, że ma się postanowienie sądowe w ręce. Grupa Kruk zmieniła podejście i dziś już prowadzi tam zyskowny biznes, który nabiera rozpędu.
Kruk od dekady notowany jest na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW), gdzie radzi sobie raz lepiej, raz gorzej. Obecnie kurs jest w trendzie wzrostowym i zbliża się do rekordu wszech czasów. Kapitalizacja sięga 6,5 mld zł (to o 400 mln zł więcej niż np. Alior Banku), a jej wzrost o 150 proc. w 2021 r. walnie przyczynił się do 35-procentowej zwyżki mWIG40.
Od początku działalności Kruk kupił 1,2 tys. portfeli wierzytelności, wydając na nie łącznie 8,4 mld zł. Tylko w zeszłym roku odzyskał 1,8 mld zł, a od stycznia do czerwca 2021 r. 1,1 mld zł. Średnie ROE LTM za lata 2011-21, czyli wskaźnik pokazujący zwrot na kapitale własnym, wynosi 22 proc. Tego mogą Krukowi pozazdrościć firmy z sektora finansowego, w tym także rywale. W formie dywidendy Kruk wypłacił jak dotąd akcjonariuszom 589 mln zł w latach 2015-21. Biznes rośnie r/r średnio o 17 proc. Przeżył dwa kryzysy: w 2007 r. i pandemiczny, a także aferę GetBacku, która cieniem położyła się na całej branży.
Polska przede wszystkim
Perłą w koronie Kruka jest biznes prowadzony na rynku macierzystym - windykator zarabia tutaj najwięcej (od stycznia do czerwca tego roku wypracował 305 mln zł EBITDA) mając ok. 50-procentowy udział w rynku wierzytelności. Większy udział ma w Rumunii (ok. 70 proc.), jednak tamtejszy biznes jest mniejszy, co widać w wyniku (167 mln zł EBITDA). Piotr Krupa widzi potencjał do dalszego wzrostu w Polsce.
- Zmienia się struktura portfeli wierzytelności wskutek zmian regulacyjnych, dotyczących przedawnienia długu konsumenckiego. W konsekwencji banki szybciej pozbywają się portfeli kredytów niepracujących - są one droższe, ale też o wiele bardziej wartościowe dla windykatora pod kątem zyskowności - tłumaczy prezes Kruka.
Menedżer obserwuje relatywnie dużą podaż portfeli wierzytelności.
- Obecnie instytucje finansowe na wszystkich rynkach, na których jesteśmy obecni, cyklicznie sprzedają wierzytelności, co jeszcze parę lat temu temu nie było normą, bo banki samodzielnie zarządzały długami. To dobra wiadomość dla branży windykacyjnej - podkreśla prezes Kruka.
Licytacja portfeli
W pierwszym półroczu 2021 spółki z grupy Kruk wydały na zakup portfeli 644 mln zł, czyli o 705 proc. więcej niż rok wcześniej. Piotr Krupa zaznacza, że to druga połowa roku jest zwykle lepsza pod tym względem od pierwszej, a jego ambicje inwestycyjne przekraczają 1 mld zł.
- Na początku pandemii założyliśmy, że długi konsumenckie istotnie wzrosną. Tak się jednak nie stało. Dziś zakładamy, że będą one rosły, ale nie tak dynamicznie, jak prognozowano w ubiegłym roku. Uściślając, spodziewamy się, że przez najbliższe 6-8 kwartałów będzie podaż na rynku wierzytelności - uważa Piotr Krupa.
Będzie też popyt. Nie tylko Kruk trudni się windykacją - lider ma liczną konkurencję. Na polskim rynku działają również takie firmy, jak np. Best, Kredyt Inkaso, Ultimo.
- Większość naszych międzynarodowych rywali dobrze poradziła sobie w pandemii. Na rynku wierzytelności jest płynność, ale Kruk jest najmniej zadłużoną spółką spośród dużych firm. Możemy istotnie przyspieszyć wzrost, finansując się długiem, zarówno bankowym, jak i obligacjami - dodaje Piotr Krupa.
Obligacje w pogotowiu
Na początku września KNF zatwierdziła prospekt emisyjny obligacji windykatora o łącznej wartości nominalnej nie przekraczającej 700 mln zł. W jego ramach spółka może emitować papiery dłużne przez kolejny rok, czyli do 3 września 2022 r.
- To nasza standardowa polityka. Bywało, że nie wykorzystywaliśmy istotnej części prospektu. Jak będzie tym razem, trudno przewidzieć. Wszystko będzie zależeć od bieżącej sytuacji płynnościowej spółki oraz od okazji inwestycyjnych, jakie pojawią się na rynku. W tej chwili nie wychodzimy do inwestorów z ofertą papierów wartościowych - odpowiada Piotr Krupa.
W najbliższych kwartałach Kruk nie planuje ekspansji na nowe rynki. Zamierza jeszcze mocniej rozkręcić biznesie hiszpański i włoski, który w końcu trafił na właściwe tory. Dla spółki jest za wcześnie na otwarcie nowego frontu. Piotr Krupa podkreśla, że woli jeść mały łyżeczkami, ale jeśli konkurencja z jakiegoś powodu zechce wycofać się z rynku, to jego firma jest gotowa przejąć portfele wierzytelności.
Świeża krew
Na pytanie: czy na rynku polskim jest jeszcze miejsce dla nowych graczy, Piotr Krupa odpowiada, że to zależy od pomysłu na biznes. Jego zdaniem nie ma sensu budować drugiego Kruka, bo to pomysł skazany na porażkę, ale warto stworzyć coś na wzór platformy hotelowej “Booking”, na której trzeba być. Ten, komu się to uda, w przyszłości może dyktować warunki, tak jak dziś robi to na rynku zdrowia Znanylekarz.pl.
- Aplikacja agregująca długi konsumenckie, umożliwiająca samodzielne zarządzanie nimi, moim zdaniem jest przyszłościowym rozwiązaniem, bowiem kłopoty finansowe są zwykle lawinowe. Nie wyprze ona z rynku klasycznych windykatorów, ale mogłaby stać się głównym kanałem kontaktu. Myślimy o czymś podobnym. Zalążkiem takiego rozwiązania jest eKruk, czyli serwis samoobsługowy. Grunt, żeby nie przespać ważnego momentu. Doskonale zmianę na rynku finansowym czują bankowcy, którzy cyfryzują się, żeby nie oddać rynku fintechom - porównuje Piotr Krupa.
Mniej biurokracji, więcej cyfryzacji
Według prezesa Kruka, branży windykacyjnej pomógłby cyfrowy dostęp do bazy PESEL.
- Gdybyśmy mogli korzystać z niej online tylko w celu ustalenia miejsca zamieszkania i zatrudnienia, to bardzo by to pomogło najpierw branży, a w długiej perspektywie również gospodarce. Mówiąc wprost: spadłby poziom zadłużenia w kraju. Dziś dostęp do bazy jest możliwy, ale wyłącznie analogowo. Trzeba złożyć papierowy wniosek i każdorazowo uiścić opłatę. Biorąc pod uwagę fakt, że dotyczy to kilkuset tysięcy osób rocznie, proces ten jest obecnie bardzo kłopotliwy - sugeruje zmianę Piotr Krupa.
Podkreśla, że takie rozwiązania są np. w Niemczech, gdzie Kruk próbował sił - dziś posiada tam aktywa, ale nie inwestuje w nowe. Piotr Krupa dodaje, że nasz zachodni sąsiad ma inne, efektywniejsze podejście do dłużników - dąży do tego, aby społeczeństwo spłacało długi, jednocześnie wspierając osoby, którym w życiu powinęła się noga. Tymczasem w Polsce - zdaniem Piotra Krupy - chroni się głównie interesy klientów, pomijając interesy biznesu, co ma negatywne konsekwencje dla gospodarki.
Zarabiać więcej na pożyczkach
Kruk w portfelu biznesowym ma również dwie firmy pożyczkowe: Novum, które zbudował od podstaw, oraz Wongę, którą kupił od Brytyjczyków w 2019 r. Obie spółki są rentowe - razem wypracowały w pierwszej połowie tego roku 18 mln zł EBITDA. W skali całej grupy kwota nie robi dużego wrażenia, ale wobec tej drugiej spółki Piotr Krupa ma duże oczekiwania. Liczy, że spółka awansuje na pożyczkowe podium (zajmują je kolejno firmy: Provident, Profi Credit i Everest Finanse, który operujący pod marką Bocian) z szóstego miejsca, które obecnie zajmuje. Musi zatem wyprzedzić co najmniej Vivusa i Smartneya.
Piotr Krupa nie myśli o sprzedaży Wongi pomimo turbulencji na rynku pożyczkowym, spowodowanych regulacjami, wprowadzonymi na czas pandemii. Miały one zabezpieczyć Polaków przede spiralą zadłużenia i uderzyły w rentowność biznesu.
- Nie wiedzieliśmy, jak obostrzenia wpłyną na biznes pożyczkowy, dlatego przykręciliśmy kurek z pożyczkami. Dziś sytuacja jest stabilna, przepisy wróciły do stanu sprzed pandemii, więc obsługujemy więcej klientów i szukamy nowych kanałów sprzedaży. Uważam, że rynek popandemiczny będzie bardziej uporządkowany, utrzymają się na nim tylko duzi gracze, którzy mają niski koszt ryzyka. Ponadto znikną z niego drogie chwilówki - kreśli kierunek rozwoju branży pożyczkowej Piotr Krupa.
Na początku pandemii wszyscy myśleli, że na rynek wierzytelności napłynie bardzo dużo NPL [kredytów niepracujących - red.] z banków w związku prognozowanym wzrostem bezrobocia. Skorzystać na tym mieli windykatorzy. Tak się jednak nie stało. Rynek wierzytelności się skurczył, ale wydarzyło się coś innego, co mocno wsparło branżę: dzięki pracy zdalnej i programom pomocowym konsumenci przeszli przez pandemię suchą stopą, a dłużnicy przeznaczyli zaoszczędzone pieniądze na spłacenie długów. Obecny poziom spłat w Kruku jest wyższy niż ten odnotowany w przed pandemicznym 2019 r. W przypadku Kruka należy spodziewać się pozytywnej dynamiki w kolejnych miesiącach. Priorytetem dla grupy jest teraz agresywne zdobywanie udziałów w rynku polskim poprzez dwukrotne zwiększenie nakładów finansowych. Na rynkach włoskim i hiszpańskim grupa będzie rozwijać się powoli. Według mnie nie jest to intuicyjne podejście - zwiększenie skali na rynkach południowych byłoby relatywnie proste ze względu na ich wielkość. Polska pod względem NPL jest stabilna, rynek ten nie rośnie. Ponadto mamy dużą konkurencję na rynku windykacyjnym - wszyscy są głodni wierzytelności, bo nie kupowali w 2020 r. Można wysnuć wniosek, że Kruk będzie płacił za portfele więcej niż przez ubiegłe lata. Ponadto lider zmienia podejście do klienta: z bardzo ugodowego na wzorową nauczycielkę, co oznacza, że zaczyna podchodzić do dłużnika mniej pobłażliwie. Dzięki temu będzie w stanie zarobić na portfelach znacznie więcej pieniędzy i uzasadnić wyższe stawki za wierzytelności. To zła wiadomość dla konkurencji - część firm będzie musiała opuścić rynek polski. Nie ulega wątpliwości, że trzeba będzie podnosić prognozy dla Kruka. W pierwszej połowie tego roku spółka zrealizowała ponad 70 proc. prognozowanego przez analityków rocznego zysku. Cena docelowa na rynku będzie rosnąć.