Kto zapłaci za Bełchatów

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2021-05-18 17:54

Bloki w Bełchatowie wyłączyły się automatycznie, po awarii rozdzielni PSE — uważa PGE. Nie zamierza brać za to odpowiedzialności finansowej, nawet jeśli nie będzie znacząca.

Spadek kursu PGE w reakcji na wieści o poniedziałkowym wyłączeniu bloków w elektrowni w Bełchatowie był chwilowy i niezbyt głęboki. Wtorkową sesję akcje największej polskiej firmy energetycznej kończyły na plusie, mimo że w ciągu dnia do pracy udało się przywrócić tylko osiem z 10 wyłączonych bloków.

Jedna piąta rynku.
Jedna piąta rynku.
W Bełchatowie znajduje się największa polska elektrownia, odpowiedzialna za około 20 proc. produkcji prądu w kraju. Wyłączenie się w poniedziałek 10 z 11 bloków zaowocowało rynkową wyrwą, która podbiła cenę prądu do 1500 zł za MWh.
Bartek Sadowski

Prądu nie zabrakło

Do awarii doszło w poniedziałek około godz. 16.30. W największej polskiej elektrowni przestało pracować 10 z 11 bloków, co oznaczało ubytek produkcji w wielkości 3900 MW.

PSE, czyli operator sieci elektroenergetycznej, szybko poinformował, że przyczyną jest awaria stacji Rogowiec, do której jest przyłączony Bełchatów. Jednocześnie operator sięgnął po narzędzia przewidziane na takie sytuacje: uruchomił generację w elektrowniach szczytowo-pompowych, aktywował rezerwy cieplne w pracujących elektrowniach oraz uruchomił import energii z Czech, Słowacji i Niemiec. W efekcie w kraju ani przez chwilę nie zabrakło prądu.

Kto odczuł wyskok ceny?

Mimo że energetycy z Bełchatowa mieli bezsenną noc, a reszta branży śledziła doniesienia i obserwowała ceny energii na rynku bilansującym (wystrzeliły do 1500 z około 375 zł za MWh), w wymiarze finansowym awaria nie musi być dla PGE bolesna.

— Z komunikatów wynika, że awaria miała miejsce po stronie PSE, z czego można wnioskować, że poniesiony przez PGE wydatek finansowy na ponowne uruchomienie bloków zostanie zrekompensowany. Awaria nie będzie więc miała prawdopodobnie wpływu na finanse PGE — mówi Paweł Puchalski, analityk banku Santander.

Wtóruje mu Robert Maj z Ipopema Securities.

— Awaria w Bełchatowie była duża, a koszt ponownego uruchomienia dziesięciu bloków można szacować na kilka - kilkanaście milionów złotych. Jednocześnie w skali całej grupy PGE nie jest to wydarzenie znaczące. To raczej ciekawostka bez istotnego wpływu na wyniki — uważa analityk Ipopemy.

Przypomina jednocześnie kryzys z sierpnia 2015 r., kiedy upały i niski poziom wody w rzekach doprowadziły do wyłączenia kilku bloków energetycznych, a to do wprowadzenia tzw. 20 stopnia zasilania, czyli ograniczeń w poborze prądu.

— Nie miało to wyraźnego przełożenia na wyniki spółek energetycznych. Wyskok ceny na rynku spot mógł natomiast potencjalnie zaszkodzić spółkom sprzedażowym, które planowały akurat wtedy zaopatrzyć się w energię — uważa Robert Maj.

PSE będzie liczyć

Zapytaliśmy PSE o finansową stronę awarii, ale usłyszeliśmy, że za wcześnie na takie szacunki.

— Kluczowe było zapewnienie stabilnej pracy systemu i przywrócenie elektrowni do normalnej pracy. Kwestie kosztów i ewentualnych rozliczeń będą przedmiotem analiz i kalkulacji — mówi Maciej Wapiński z biura prasowego PSE.

PGE natomiast ma jasne stanowisko: „ Awaryjne wyłączenie 10 bloków energetycznych nastąpiło z przyczyn nieleżących po stronie PGE. Żaden z bloków w Elektrowni Bełchatów nie uległ awarii, w związku z czym usuwanie skutków awarii, w tym finansowych, nie leży po stronie PGE. Bloki w elektrowni zareagowały poprawnie — wyłączyły się automatycznie, tak jak powinny, po awarii rozdzielni w Rogowcu, leżącej w odległości kilku kilometrów od Elektrowni Bełchatów i należącej do PSE. Cały czas bez zakłóceń energię elektryczną produkował blok nr 14 o najwyższej mocy. Pozostawienie w pracy bloku nr 14 w Bełchatowie jest konsekwencją wyprowadzenia mocy do innego węzła — oddalonego o 42 km od elektrowni. Sieć przesyłowa na tym odcinku została zbudowana za środki PGE i jest utrzymywana przez PGE’’ — przekazało „PB’’ biuro prasowe PGE.