Kubala, prokurator, rower

Jarosław Królak
opublikowano: 2011-09-29 23:00

W 2000 r. aresztowany i oskarżony o przekręty celne. Jego świetnie prosperująca firma pada. Po 11 latach uniewinniony. Dziś żąda od państwa 14,5 mln zł odszkodowania.

Ta bulwersująca sprawa będzie pierwszym tematem wspólnej akcji Telewizji Polsat i „Pulsu Biznesu”, której celem jest nagłaśnianie przypadków  niszczenia firm przez niekompetentnych urzędników, łamania przez nich prawa oraz korupcji. Będziemy piętnować nieuczciwych funkcjonariuszy państwowych i samorządowych oraz upominać się o sprawiedliwość dla poszkodowanych. Program pt. „ Państwo w państwie” będzie emitowany w Polsacie w każdą niedzielę o godz. 19.30 (od 20.00 emisja w Polsat News). Pierwszy odcinek już 2 października.

W 2000 r. 80 funkcjonariuszy straży granicznej w kominiarkach na głowach i z ostrą bronią w rękach wpadło do jego firmy – salonu Seata w Wałbrzychu. Wtedy był już liczącym się graczem na tamtejszym rynku motoryzacyjnym.


- Z Seatem ruszyłem 1 stycznia 2000 r. Już w pierwszym roku sprzedaliśmy prawie 300 sztuk nowych samochodów. Dobrze nam szło i staliśmy się chyba solą w oku innych dilerów w mieście – mówi Marek Kubala.


Państwowa machina przeciwko przedsiębiorcy ruszyła po donosie nieżyczliwej mu osoby. Śledczy wzięli pod lupę jego wcześniejszy biznes, z drugiej połowy lat 90., którym był import samochodów z USA i Kanady. Najczęściej sprowadzał auta takich marek, jak Dodge Caravan, Plymouth Voyager, Ford Aerostar, Chevrolet Lumina.


Straż graniczna skuła mu ręce kajdankami, a Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu  stawia mu wiele zarzutów, m.in. przemytu aut, korupcji, przebijania numerów rejestracyjnych, posługiwania się sfałszowanymi opiniami technicznymi pojazdów, zaniżania wartości celnej pojazdów (oszustwo celne), przez co skarb państwa miał stracić… 450 tys. zł. Kubala ląduje za kratkami.



- Razem ze mną oskarżonych zostało 10 osób. Dowiedzieliśmy się, że tworzyliśmy zorganizowaną grupę przestępczą – mówi Marek Kubala.


Z nieoficjalnych informacji wynika, że rozkręcenie podobnego biznesu, jaki prowadził Kubala, planowała osoba spokrewniona z jednym z prokuratorów.


Miałkość zarzutów szybko dostrzegł sąd, który po miesiącu zwolnił go z aresztu.


- Gdy mnie wypuścili, od razu poszedłem do salonu samochodowego. Był pusty. Zniknęły auta i wyposażenie. Banki domagały się natychmiastowej spłaty wierzytelności. Przystąpiły do windykacji. Zostałem na lodzie – wspomina były przedsiębiorca.


Akt oskarżenia trafił do sądu w 2002 r. Proces ciągnął się latami. Kubala walczył.
Słabość dowodów jego winy podkreślał sąd, który aż czterokrotnie zwracał prokuraturze akt oskarżenia do uzupełnienia.


Łukasz Ślipko, adwokat Marka Kubali, podkreślał od początku procesu, że materiał dowodowy był chaotyczny i niekompletny, a wysokość uszczuplenia celnego została wyliczona w sposób nierzetelny.


- Ta sprawa jako żywo przypomina głośne problemy Romana Kluski i jego Optimusa oraz JTT Computer. Porównanie jest zasadne tym bardziej, że wrogie i bezpodstawne akcje prokuratury wobec tych firm nastąpiły w tym samym czasie – zauważa Grzegorz Wlazło, adwokat, społeczny rzecznik przedsiębiorców przy PKPP Lewiatan.


W 2008 r. wałbrzyski Sąd Rejonowy uniewinnił Marka Kubalę. Prokuratura nie dała za wygraną i wniosła apelację. 20 stycznia 2011 r. Sąd Okręgowy w Świdnicy uniewinnił go od kilku zarzutów, a kilka umorzył z powodu przedawnienia. Prokuratura przegrała z kretesem.

 

Gdzie to państwo prawa


Rzecznik przedsiębiorców nie jest zdziwiony.


- Takie praktyki prokuratury są nagminne. Wiele firm jest tak niszczonych. 10 lat broniłem zarządu Betonstalu. Długotrwały proces zakończył się uniewinnieniem. Patologie wynikają z tego, że 90 proc. prokuratorów nie umie prowadzić spraw gospodarczych. Zależy im tylko na upchnięciu w terminie aktu oskarżenia. Nie dbają o nic więcej. Całe społeczeństwo płaci za ich niedbalstwo i ignorancję. Poważnym problemem jest też skandalicznie niski poziom biegłych sądowych w sprawach gospodarczych – dodaje Grzegorz Wlazło.


Marek Kubala chce walczyć o odszkodowanie od państwa za zniszczony biznes. Domaga się 14,5 mln zł. Czym się obecnie zajmuje?


- Nie wróciłem już do biznesu. Jestem właścicielem nieruchomości, w której był mój salon samochodowy. Z jej wynajmu mam około 6 tys. zł miesięcznie. Dostaję do ręki 900 zł, gdyż reszta idzie na prowadzoną przez sąd egzekucję komorniczą na poczet długów wobec banków sprzed 10 lat. Z 2 mln zł urosły one do 10 mln zł. Jestem bankrutem, ale nie poddaję się – zapewnia Marek Kubala.


Baterie do walki ładuje na rowerze górskim.


- Jeżdżę każdego dnia. Co dwa tygodnie startuję w rowerowych maratonach. Rower uratował mi życie – kończy swoją opowieść Marek Kubala.