Puls Biznesu: Wyniki wyborów, które odbyły się w niedzielę, pokazują wzrost znaczenia partii protestu AfD, ale także głębokie podziały w niemieckim społeczeństwie. Jaki kształt może przybrać przyszły rząd niemiecki i jakie będą jego główne priorytety w polityce wewnętrznej i europejskiej?
Agnieszka Łada-Konefał: Będzie to rząd kierowany przez chadecję na czele z Friedrichem Merzem. Chadecję, która jest bardziej konserwatywna niż znana nam za czasów Angeli Merkel. Jest to partia, która bardzo wyraźnie się opowiada za silną polityką bezpieczeństwa, za wzmocnieniem Ukrainy w jej walce przeciwko Rosji. To partia, która także opowiada się za zamykaniem granic Niemiec przed imigrantami. I to będzie główna partia tego rządu. Musi oczywiście mieć koalicjantów. Będą to, tak pokazuje matematyka, socjaldemokraci i być może jeszcze Zieloni.
Natomiast socjaldemokraci, czyli obecna partia rządząca Niemcami, mają w tych kwestiach, które wymieniłam, wielokrotnie inne zdanie i tutaj czekają nas, myślę, że bardzo burzliwe negocjacje koalicyjne, ale także negocjacje sprawne, co podkreślają zwłaszcza chadecy, bo nie ma czasu, żeby Niemcy zajmowały się same sobą.
Zbyt dużo jest kwestii, które należy natychmiast ustalić, przede wszystkim w polityce bezpieczeństwa, migracyjnej, ale także jeżeli chodzi o niemiecką gospodarkę. To będą priorytety. O wiele mniej znaczące będą takie kwestie unijne, które zajmowały nas jeszcze podczas poprzednich wyborów do Bundestagu.
Niemcy w ostatnich latach straciły pozycję, gospodarczej lokomotywy Europy, jak kiedyś to nazywano. W zasadzie jeszcze przed pandemią rozpoczęła się stagnacja gospodarcza. Przemysł ma duże problemy, transformacja energetyczna uderzyła i spowolniła rozwój gospodarczy i zaszkodziła konkurencyjności kraju. Jakie scenariusze wyjścia z tego kryzysu gospodarcze mają niemieccy decydenci, czy możemy się spodziewać powrotu do pragmatycznej polityki gospodarczej?
Do rządu wejdą dwie partie, które inaczej postrzegają drogę do tego, jak wzmocnić Niemcy gospodarczo. Merz z taką mocną przeszłością gospodarczą był ekspertem od spraw gospodarki w momencie, kiedy przestał być politykiem z pierwszych rzędów.
Twierdzi, że tutaj trzeba patrzeć na wszystkie wydatki socjalne, usprawnić państwo, jeżeli chodzi o przyznawanie różnych bonusów socjalnych, o zasiłki dla bezrobotnych, o utrzymanie migrantów. Tutaj widzi oszczędności, nie chce zwiększać podatków.
Socjaldemokraci, wręcz odwrotnie. Chcą wyższych podatków dla najbogatszych, a mówią, że tutaj kwestie socjalne są nie do ruszenia. To jest o tyle ważne, że gospodarka niemiecka potrzebuje funduszy, potrzebuje zastrzyków dużych inwestycji. Żeby ta ciężka maszyna, bo gospodarka niemiecka to jest ciężki do sterowania okręt, ruszyła. To będzie duże wyzwanie.
Dużo zależy od tego na jakie tutaj kompromisy pójdą koalicjanci. Kto obejmie teki ministrów gospodarki i finansów? Na ile będzie reprezentowana chadecka szkoła myślenia - absolutnie nie zadłużamy się bardziej, a na ile socjaldemokratyczna - trzeba poluzować te nasze limity, bo musi być więcej pieniędzy i to spowoduje większe wydatki, a te wydatki napędzą gospodarkę. To są te rzeczy, które koalicjanci dopiero będą musieli wyjaśnić.
W relacjach polsko-niemieckich, również w ostatnich latach, dochodziło do pewnego rodzaju niezrozumienia. Te relacje są napięte na poziomie politycznym i społecznym. Również ostatnio pojawiła się kwestia migrantów. Jest to wykorzystywane w kampanii wyborczej w Polsce. Mówi się, że w marcu ma rozpocząć się przerzucanie migrantów na polską stronę. Czy nowy rząd w Berlinie będzie mieć motywację, aby odbudować to zaufanie i poprawić dialog z Warszawą? O co chodzi z tymi migrantami?
Są dwie ważne kwestie. Po pierwsze Merz faktycznie bardzo wyraźnie powiedział, że chce odbudować relację z Warszawą. Podczas ważnego przemówienia poświęconego politycy zagranicznej, wymienił Warszawę jako ważnego partnera. Uważa, że Polska jest ważnym graczem w Unii Europejskiej. Także program wyborczy CDU poświęca w kilku miejscach uwagę Polsce, co inne partia aż w takim stopniu nie robią. Merz był podczas kampanii wyborczej w Polsce i prowadził już rozmowy.
Myślę, że Polska i rząd pod egidą Merza mają szansę znaleźć wiele wspólnego, natomiast wszystko zależy od tego, kto będzie partnerem koalicyjnym.
Będą to najprawdopodobniej socjaldemokraci. Pytanie, czy jeszcze z Zielonymi. Ważne będą kwestie związane z polityką bezpieczeństwa. Kto będzie ministrem obrony, czy to będzie socjaldemokrata?
Natomiast jeżeli chodzi o migrację to jest właśnie ten temat, który będzie różnił Polaków i Niemców. Nowego rozdania i poprawy kontaktów należy oczekiwać, ale nie można się łudzić, że to będzie taki nowy rozkwit miłości polsko-niemieckiej. Trzeba studzić nadzieję i nastroje. Jeżeli Niemcy chcą zamykać granice i odsyłać na polską stronę emigrantów, Polacy będą przeciw temu protestować. To będzie pole sporu. Może być pewna szansa, że Niemcy będą to chcieli rozwiązać na arenie unijnej. Jak również, że polski rząd będzie to chciał tak rozwiązać, żeby właśnie uniknąć takich niesnasek.
Wszystko to wzbudza duże kontrowersje, które też często są wykorzystywane politycznie. Dopiero w marcu przekonamy się po polskiej stronie granicy, co w praktyce te zapowiedzi będą oznaczać. Patrząc już na zewnętrzne granice Unii, to stoimy jako Europa przed potężnymi wyzwaniami związanymi z wojną w Ukrainie, napięciami z USA, a ostatnie kilkanaście dni, to był prawdziwy rollercoaster. Czy Niemcy, mają ambicje przejąć rolę lidera w Europie, czy raczej należy spodziewać się, że skupią się na wewnętrznej stabilizacji w swoim kraju?
Merz ma ambicje bycie postrzeganym jako mąż stanu. Ma ambicje, żeby Niemcy znowu były ważnym graczem na arenie międzynarodowej, europejskiej. Całą kampanię twierdził, że za kanclerza Scholza, znaczenie Niemiec uległo degradacji. Wielu ekspertów też podziela to zdanie. Może nie tylko chcieć, ale naprawdę działać w tym kierunku.
Pytanie, na ile inni mu pozwolą, bo wiadomo, że obecnie dynamiczna sytuacja powoduje, że to nie tylko Niemcy będą decydować o tym, co mogą Niemcy na arenie międzynarodowej.
Natomiast najpierw potrzebny jest niemiecki rząd, stąd także ambicje, żeby ten rząd szybko stworzyć, żeby móc działać, bo jak na razie cały czas kanclerzem jest Olaf Scholz, który nie ma absolutnie do tego mandatu jako wielki przegrany tych wyborów.
Trzeba zobaczyć, co się będzie działo za oceanem. Jaka będzie polityka USA wobec Europy. Natomiast w Europie wszyscy czekają na to, żeby Niemcy miały stabilny rząd. Należy się jednak liczyć z dalszym marazmem, przynajmniej do Wielkanocy, ale być może już w maju zobaczymy w pełni ukonstytuowany niemiecki nowy rząd.
CZYTAJ TAKŻE>>Cztery reformy szansą wielkiej koalicji w Niemczech oraz Chadecy zwyciężyli. Kim jest Friedrich Merz?