Łaska kibica pod wpływem impulsu

opublikowano: 07-01-2018, 22:00

Kamil Stoch wykazał w Bischofshofen niesamowitą odporność, skacząc z zalecaną przez psychologów „odciętą głową”.

W epoce gromadzącego wielomilionową widownię przekazu telewizyjnego sport osiągnął znaczenie społeczne porównywalne z jego pozycją w… starożytnej Grecji. Nic dziwnego, że w blasku medali i pucharów uwielbia się ogrzewać każda władza. Na przykład w tym tygodniu prezydent Andrzej Duda będzie uczestniczył w aż dwóch alternatywnych uroczystościach. Dzisiaj spotyka się jak co roku tzw. rodzina olimpijska, ale ponieważ Polski Komitet Olimpijski absolutnie nie poddał się tzw. dobrej zmianie — w środę odbędzie się narodowa gala sportowa z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

Zwycięski lot z 6 stycznia 2018 r. rozstrzygnął o wyniku plebiscytu na najlepszego sportowca Polski w roku… 2017.
fot: Imago/Forum

Świąteczny 6 stycznia zapisał się dwoma wydarzeniami na styku sportowej bazy z nadbudową społeczną, a w tle również biznesową. Kamil Stoch wykazał niesamowitą odporność i skacząc z zalecaną przez psychologów „odciętą głową” zdobył w 66. Turnieju Czterech Skoczni (TCS) wielkiego szlema, wygrywając wszystkie konkursy jako drugi zawodnik (poprzednio Sven Hannawald w edycji 2001/02) w dziejach tej prestiżowej imprezy. Dosłownie trzy godziny później został najlepszym sportowcem Polski 2017 r. w 83. plebiscycie „Przeglądu Sportowego”, którego współorganizację Polsat przechwycił z rąk TVP. Pierwszy taki laur Kamil Stoch otrzymał od kibiców za 2014 r. po podwójnym złocie olimpijskim z Soczi. Wtedy triumfował bezapelacyjnie, teraz natomiast wyniki plebiscytu na finiszu uległy wypaczeniu kalendarzowemu. Prowadzącym pewniakiem był Robert Lewandowski, ale w sobotę wieczorne głosowanie sms-owe, pod wpływem triumfu ze skoczni w Bischofshofen, wyprowadziło na pierwsze miejsce Kamila Stocha. Zatem tytuł najlepszego sportowca 2017 przybił sukcesem z… 2018 r., albowiem trzy czwarte turnieju odbyło się już w tym roku. Identycznie wyniki plebiscytu zostały wypaczone pięć lat temu, gdy w podsumowaniu olimpijskiego 2012 r. prowadził Tomasz Majewski po zdobyciu w Londynie drugiego złota, ale w dniu gali 5 stycznia 2013 r. Justyna Kowalczyk osiągnęła sukces w Tour de Ski i w głosowaniu sms-owym przeskoczyła kulomiota, który nie krył wielkiej goryczy.

Robert Lewandowski przeżył może nie gorycz, lecz na pewno zawód. Na pociechę zostaje mu pozycja zdecydowanie najcenniejszej marki na polskim rynku reklamowym, nie tylko sportowej, lecz generalnie celebryckiej. Co zresztą Anna i Robert Lewandowscy umieją wykorzystywać, podpisując lukratywne kontrakty i inwestując w przedsięwzięcia zapewniające dostatnią przyszłość. W zestawieniu z ich milionami dochody Kamila Stocha wystarczają na przysłowiowe waciki. Za epokowy triumf w 66. TCS zebrał nagrody, po przeliczeniu z CHF, wysokości 216 tys. zł, w tym 4 razy 36 tys. zł za każdy konkurs (stawka Pucharu Świata) oraz 72 tys. zł za zwycięstwo końcowe. Jak uczy jednak historia Adama Małysza, ze skoków też da się coś tam uciułać, pod warunkiem mądrej polityki reklamowej i inwestycyjnej. Jeśli zaś chodzi o wyniki kibicowskiego plebiscytu, to wypada tylko życzyć, żeby w 2018 r. rozstrzygnął nie impuls, lecz obiektywna wycena osiągnięć całorocznych. Kamil Stoch w lutym broni podwójnego złota (zawalczy także w drużynie) na igrzyskach w koreańskim PyeongChang, Roberta Lewandowskiego zaś w czerwcu (oby również w decydującej fazie w lipcu) czeka mundial w Rosji…

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Jacek Zalewski

Polecane