Powiatowe urzędy pracy muszą przygotować się na obsługę tysięcy petentów z najbardziej znanymi polskimi firmami wpisanymi w CV. W klimacie gospodarczego spowolnienia najwięksi pracodawcy odchudzają się w najprostszy i najbardziej radykalny sposób — zwolnieniami grupowymi.
Jak wynika z danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, do końca 2012 r. 430 pracodawców zgłosiło zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych, obejmujących ponad 38,5 tys. osób (9 tys. w sektorze publicznym, reszta w prywatnym).
Tymczasem tylko w styczniu tego roku — i tylko w Warszawie — zgłoszone przez dziewięć firm zwolnienia grupowe obejmują aż 3,2 tys. osób. Dwanaście miesięcy wcześniej pracowników zgłoszonych do „zredukowania” w stolicy było 1265, a więc o 61 proc. mniej. Na koniec 2012 r. stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 13,3 proc., a bez pracy było 2,14 mln osób. Teraz — wraz z cięciami gigantów — będzie gorzej.
— Bezrobocie będzie rosnąć, bo wyhamowuje wzrost gospodarczy. Jego słabe tempo sprawia, że firmy tworzą coraz mniej miejsc pracy, podczas gdy dotychczasowych ubywa. Oczekujemy, że na koniec tego roku stopa bezrobocia wyniesie 14,2-14,4 proc., co oznacza, że około 2,4 mln ludzi w Polsce będzie bez pracy — mówi Karolina Sędzimir, ekonomistka PKO BP. W tym tygodniu redukcję zatrudnienia o 1,7 tys. osób zapowiedziało już Orange Polska. Wczoraj do największego telekomu na liście wielkich firm planujących głębokie cięcia w 2013 r. dołączył PZU, lider rynku ubezpieczeniowego, i podłączony do państwowej kroplówki LOT.
Państwowy przewoźnik lotniczy zaczyna wprowadzać w życie plan restrukturyzacyjny, w którym drastyczne cięcia załogi zajmują poczesne miejsce. Pracę ma stracić nawet 40 proc. personelu pokładowego, czyli 450 osób, i 25 proc. pracowników biurowych — 250 osób, a zatrudnienie w liniach ma spaść z ponad 2 tys. do około 1,4 tys. osób.
Tymczasem największy polski ubezpieczyciel, który już w ubiegłym roku pozbył się 376 pracowników, będzie ciął dalej. W drugim kwartale z etatem w PZU ma się pożegnać co dwudziesty zatrudniony, czyli 630 osób. To nie koniec złych wiadomości dla pracowników, bo PZU chce też zmienić warunki umów 2,5 tys. osób. Za zwalnianie w ubiegłym roku zabrały się również banki, które w kilkanaście miesięcy mogą pozbyć się około 5 tys. pracowników (tylko Raiffeisen-Polbank tnie w tym roku 800 etatów). Zwolnienie 1,5 tys. osób zapowiedział w grudniu Fiat, a pod koniec stycznia program dobrowolnych odejść uruchomiła Poczta Polska, która ma nadzieję, że do końca 2013 r. skorzysta z niego 2,3 tys. osób. Na tym się nie skończy.
— W tym roku jeszcze trochę może się zmniejszyć zatrudnienie w budownictwie, w którym spore redukcje nastąpiły w 2012 r. Zwolnień należy się spodziewać też w przetwórstwie przemysłowym, usługach czy gastronomii — uważa Karolina Sędzimir.
Jej zdaniem, spadająca sprzedaż detaliczna może skłonić do pozbywania się pracowników sieci handlowe — ostatnie duże zwolnienia przeprowadziło, przy głośnych protestach związków zawodowych, Tesco. — Nadal nie wiadomo, czy na zwolnienia już w tym roku zdecydują się energetycy — mówi ekonomistka PKO BP.
154 tys. O tyle w ubiegłym roku zwiększyła się liczba bezrobotnych.
15,8 tys. Tylu pracujących w Warszawie było objętych zwolnieniami grupowymi na koniec stycznia.